• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    - I jak? - spytała.
    - Nie uwiera cię? Pokręciła głową.
    - Nie ma za dużo luzu? Powtórzyła ten sam gest.
    - No to wsiadamy, bo naprawdę odpłyną bez nas. Okazało się jednak, że Sara wcale
    nie jest największą spóznialską, bo kiedy czarnoskóry mężczyzna obsługujący łódz zapuścił
    silnik, usłyszeli wołanie:
    - Zaczekajcie! Chcę popłynąć z wami.
    40
    Sarze, mimo że przed chwilą było tak gorąco, że nie mogła się doczekać, kiedy
    wreszcie ruszą w morze, nagle zrobiło się zimno.
    W stronę pomostu biegł chłopak, a ściślej mówiąc toczył się, bo przecież komuś, kto
    waży dobrze ponad sto kilo trudno by było biec.
    - To on - szepnęła Sara, która wraz z Robertem usadowiła się na dziobie łodzi.
    - Kto? - spytał.
    - Bob - odparła, patrząc na chłopaka, który był już prawie przy pomoście.
    - Ta świnia, która zepsuła ci urodziny? Skinęła głową.
    - Ja wysiadam - rzuciła, nie namyślając się długo, po czym zerwała się na równe nogi.
    - Uważaj! - zawołał Robert, chwytając ją za rękę. - O mało nie wypadłaś za burtę.
    Zrezygnowana i pogodzona z losem, opadła na dziób łodzi. I tak miała dużo szczęścia.
    Udało jej się spędzić prawie cały dzień, unikając towarzystwa Boba. Nie mogła przecież
    liczyć, że to będzie trwać wiecznie.
    Robert tymczasem zwrócił się po francusku do człowieka obsługującego łódz. Nie
    znała tego języka, ale mogłaby przysiąc, że mówi płynnie. Gdyby nie wiedziała, że jest
    Amerykaninem, wzięłaby go za Francuza. Był niesamowity. Zastanawiała się, czym jeszcze
    może ją zaskoczyć. Nie miała pojęcia, co powiedział czarnoskóremu mężczyznie, ale tamten
    wyłączył silnik.
    Ze zdumieniem patrzyła, jak Robert sprawnie wyskakuje na pomost, podchodzi do
    Boba, kładzie mu rękę na ramieniu i po chwili razem schodzą z pomostu na plażę.
    Rozmawiali krótko. Niecałą minutę pózniej Robert wrócił na łódz, znów zwrócił się
    do mężczyzny przy sterze, a ten zapuścił silnik.
    Zanim Sara zdążyła ochłonąć, byli już kilkaset metrów od brzegu.
    - Jak ci się to udało? - spytała. - Co mu powiedziałeś?
    - Mam swoje sposoby - odparł tajemniczo, a po chwili dodał: - Nie chciałem, żeby
    jakiś głupi palant zepsuł ci twoje pierwsze spotkanie z rafą koralową.
    Patrzyła na niego zdumiona, kręcąc tylko głową.
    - Jeszcze by ci obrzygał ten kostium kąpielowy, a na prawdę ładnie w nim wyglądasz.
    Może jednak dobrze zrobiła, że zdecydowała, się na czarny.
    41
    ROZDZIAA 7
    Potem, gdy przypomniała sobie pierwszy kwadrans spędzony na rafie, wiedziała że
    pokonanie chęci, by natychmiast wrócić na łódz, wymagało od niej dużo samozaparcia. Ale
    nie żałowała, że się na nie zdobyła, bo kiedy wreszcie przestała panikować i nie musiała już
    walczyć z parą przesłaniającą szkła maski i wodą wlewającą się do rurki, tak że krztusiła się i
    była pewna, że za chwilę zwymiotuje, zobaczyła świat, który dotychczas widziała wyłącznie
    na filmach przyrodniczych, z tą tylko różnicą, że tamten miał się do tego tak, jak zdjęcia ryb,
    które widziała wczoraj w gablocie zawieszonej na ścianie centrum nurkowania, do
    prawdziwych okazów.
    - Dotknij mnie - powiedziała pół godziny pózniej, kiedy ona i Robert wynurzyli głowy
    ponad powierzchnię, żeby oczyścić maski z pary i wody - bo mam wrażenie, że to wszystko
    jest tylko snem. DzgnÄ…Å‚ ja mocno palcem w ramiÄ™.
    - Czułem, że to złapiesz.
    - Co?
    - To coś. Wiedziałem, że jak po raz pierwszy zobaczysz rafę, to się w niej zakochasz.
    - A można się nie zakochać w czymś takim?
    - Jasne. Popatrz na tych wszystkich ludzi przyjeżdżających tu i spędzających czas nad
    basenem albo w barach przy plaży.
    Sara musiała przyznać mu rację.
    - Ale to pewnie dobrze, że są tacy ludzie - powiedziała. - Wiesz, jaki byłby tu tłok,
    gdyby wszyscy mieli ochotę na oglądanie rafy koralowej? - dodała, wkładając maskę.
    Po chwili oboje zanurzyli się, by podziwiać dalej bajeczny świat, pełen kolorowych
    ryb różnej wielkości, od zaledwie kilkucentymetrowych do prawie metrowych, korali o
    przedziwnych barwach i kształtach - szarych, przypominających rogi jelenia,
    zielonkawobrązowych, wyglądających jak półkule mózgowe jakichś gigantycznych stworów,
    kremowych, które można by wziąć za olbrzymie grzyby huby - liliowych ukwiałów,
    wdzięcznie poruszających się przy każdym poruszeniu wody, i mnóstwa innych cudów, o
    których Sara nie potrafiłaby nawet powiedzieć, czy to rośliny, czy zwierzęta.
    Co jakiś czas Robert pokazywał jej w dole coś, co umknęło jej uwagi. Czasami w
    pierwszej chwili nie wiedziała, o co mu chodzi, ale kiedy patrzyła uważniej na wskazane
    przez niego miejsce, dostrzegała, na przykład, wystające ze szczeliny olbrzymie czułki
    42
    langusty - wtedy oczywiście nie miała jeszcze pojęcia, że to langusta, dowiedziała się o tym
    dopiero, gdy po raz kolejny wynurzyli głowy ponad powierzchnię wody.
    - Myślałam, że to homary - powiedziała.
    - Nie, homary mają szczypce, a nie czułki. Poza tym nie spotyka się ich na Karaibach,
    wolą zimniejsze wody - wyjaśnił Robert. - Widziałaś ośmiornicę? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl