-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
owinięta swetrem.
132
Oboje naprawdę ciężko to przechodzili. Współczułem im. Brrr. To takie uczucie, że
nawet najmniejsza rzecz, jaka cię spotyka, to już zbyt wiele. Czasem odczuwasz
fizyczny ból, kiedy ktoś mówi ci cześć .
Posiedział pół godziny, a potem poszedł z powrotem. To samo - bez odpowiedzi.
Zaczęliśmy się nieco niepokoić. Alan i Helen nigdzie nie wychodzili. Wszyscy myśleli
o tym samym. Widzisz, to nie było za bardzo prawdopodobne, że ich przymknięto, bo
policja kręciłaby się tam jeszcze pół godziny potem, jak dzwonili. Z drugiej strony...
cóż, wszyscy wiemy, że można przedawkować. Słyszało się o tym. Ale... Rob
zaczynał popadać w paranoję, bo bał się tam wracać, jeśli ich rzeczywiście
aresztowano i miejsce było obserwowane. Poszedłem tam mijając dom, żeby rzucić
okiem, ale nie odważyłem się zapukać. Kiedy wróciłem, Lily zaczynała się złościć.
Miała pretensje do Roba, a ja i Gems podpadliśmy jej tylko dlatego, że w
przeciwieństwie do nich mieliśmy odrobinę. Chciała, żeby ktoś tam poszedł i włamał
się do środka. Z tyłu domu było otwarte okno, ale znajdowało się na piętrze, co
oznaczało wspinaczkę po rynnie.
- Zrobisz to, Smółka. Ty dasz radę - powiedział Rob.
- Nie ma mowy. To twoja sprawa.
- Ty dasz radę. Jak twoim zdaniem można się włamać do cudzego domu w moim
stanie?
Zaczęliśmy się kłócić, aż w końcu Lily straciła cierpliwość.
- Niech ktoś, do jasnej cholery, pójdzie i to załatwi, dobra?! - wrzasnęła i zaczęła
krążyć po pokoju, kopiąc co popadło.
Naprawdę była bliska obłędu. Waliła pięścią w drzwi i rozdrapywała sobie ręce. Rob i
ja popatrzyliśmy na siebie i zdecydowaliśmy się pójść razem.
W końcu nie musieliśmy się wspinać. Gemma przypomniała sobie, że inny nasz
kumpel, który mieszkał kilka budynków od Alana i Helen, miał na wszelki wypadek
klucz do ich domu. Najpierw nie chciał nam go dać, ale kiedyśmy mu wytłumaczyli,
zgodził się.
- Możesz wejść z nami, jeśli chcesz mieć pewność, że to czysta sprawa -
zaproponował Rob.
O dziwo, ten gość wcale nie chciał.
Po prostu otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do środka. Wszystko wydawało się
normalne. Siedzieli obok siebie na sofie. Helen oparta o niego, a on wpatrzony w coÅ›
133
ponad naszymi głowami, jakby się zamyślił. Trochę dziwnie pachniało. Ona
wyglądała, jakby zasnęła. On miał oczy szeroko otwarte. Rob odezwał się:
- Wszystko w porzÄ…dku?
Pomyślałem, że mówi do mnie, ale było inaczej. Po chwili zobaczyłem igły w ich
przedramionach.
Rob popatrzył na mnie. Potem wszedł do pokoju i zaczął szperać, otwierając
szuflady i zaglądając na półki.
Podszedłem bliżej, żeby się im przyjrzeć. Dotknąłem ramienia Alana, które okazało
się zupełnie zimne. Za mną krzątał się Rob, coraz bardziej nerwowo. Chyba był
wystraszony, ale nie bardzo się nim przejmowałem. Wyglądali jak zwykle, tyle że się
nie poruszali. Alan wciąż był wspaniały. Ona ostatnio trochę schudła. To do niej nie
pasowało. On też schudł, ale dzięki temu był jeszcze przystojniejszy. Chciałem
pocałować ją w policzek, bo wiedziałem, że nie może się obudzić. Była jak Zpiąca
Królewna.
Wszystko wyglądało tak realistycznie. Cały czas oczekiwałem, że się poruszą, a
potem, że poruszy się ona, pózniej znów on, ale nie zrobili tego. Dotknąłem jej
policzka. Przyszło mi na myśl zimne mięso.
- Zostaw ich w cholerę i pomóż mi - syknął Rob. Zaczęliśmy wyciągać rzeczy z
szuflad i biegać naokoło.
Znalazł to w końcu - dwie torebki, musiało tego być ponad uncję. To było całe
mnóstwo hery. Więcej, niż dotąd widziałem.
- Prawdopodobnie jest zabójczo czysta - stwierdził Rob, wskazując ruchem głowy
Alana i Helen.
Zachichotaliśmy. Rozumiesz, zabójczo czysta...
- Co z tym zrobimy?
- Oni tego nie potrzebujÄ….
Czułem się, jakbyśmy kradli, mimo że oni i tak byli martwi. Miałem uczucie, że
czekają, że specjalnie nas podpuścili, byśmy ukradli towar. Spojrzałem na nich i
pomachałem małą torebką, jak gdyby pytając: w porządku? Potem zauważyłem
drobne szczegóły, które na początku mi umknęły: zakrzepły śluz pod nosami i w
oczach. I zobaczyłem muchę maszerującą po jego twarzy. Wtedy ogarnęło mnie
przerażenie. Krzyknąłem i wybiegłem. Rob pobiegł za mną. Byliśmy na zewnątrz w
ciÄ…gu paru sekund.
134
Kiedy już mieliśmy to w domu, wszyscy panicznie baliśmy się tego używać. Pózniej
ktoś słyszał w radio ostrzeżenie policji skierowane do ćpunów. Informowano, że
pojawił się wyjątkowo mocny towar, który zabijał ludzi. Rozumiesz, bierzesz swoją
zwykłą działkę i w ten sposób możesz przedawkować. Zwietnie! Zorganizowaliśmy
imprezę na cześć Alana i Helen. Torebka wystarczyła na długo. Minął tydzień, zanim
do ich domu przyszła policja i wyważyła drzwi.
Od czasu do czasu dzwoniÄ™ do mamy.
RobiÄ™ to, kiedy jestem sam. To moja prywatna sprawa. Nie wiem, dlaczego to robiÄ™.
Oni nie mają już ze mną nic wspólnego. Chyba zwyczajnie po to, by się dowiedzieć,
czy z nią wszystko w porządku i czy sobie jakoś radzą, albo może sprawdzam, czy
tam jeszcze są. A możliwe, iż robię to dlatego, że chcę coś samemu sobie
udowodnić. Teraz umiem sobie z nią poradzić. Czasem jednak muszę sobie
przypominać, że potrafię.
Zwykle idę ulicą i postanawiam to zrobić - ot, po prostu. Wchodzę do budki,
podnoszę słuchawkę, wybieram numer i... znów ona. Nagle. Jakby była tuż przy
mnie cały czas, przez te wszystkie miesiące, a ja tego nie widziałem.
Ma charakterystyczny sposób odbierania telefonu. Przeciągłym tonem. Może to efekt
alkoholu, ale przypuszczam, że raczej obserwuje siebie w lustrze wiszącym w
salonie nad sofą w pobliżu telefonu. Myśli sobie, jak świetnie wygląda z papierosem
w dłoni, z rozmazaną szminką i sukienką opadającą z ramienia. Naprawdę. Ona
uważa, że wygląda świetnie. Zatraciła całą swoją osobowość dla tej trucizny i myśli,
że w ten sposób dodaje sobie uroku.
- Haaaloooo - mówi, jakby grała w filmie. Moje serce zaczyna chodzić jak silnik.
- Cześć, mamo.
QP I natychmiast się zmienia. Czuję, jak się ożywia. Słyszę, jak odstawia szklankę i
siada wyprostowana. Potem następuje pauza. Czeka na moje słowa, pozwalając mi
pomęczyć się w niepewności. Kiedyś w ten sposób udawało jej się wpędzić mnie w
panikę. Teraz ja też pozwalam jej poczuć się niepewnie. Czekam, dopóki się nie
odezwie.
Wreszcie zaczyna. Czy u mnie wszystko w porządku, dlaczego się nie odzywałem,
czy potrzebuję pomocy, jak bardzo za mną tęskni, czy mam coś do powiedzenia.
Mówi, że stale słyszy o dzieciach śpiących na ulicy i modli się każdej nocy, bym to
nie był ja.
135
Ciekawe, jaki bóg chciałby jej słuchać.
- Nie, mamo, dałem sobie ze wszystkim radę, dzięki.
- Ale, kochanie, czy czegoÅ› nie potrzebujesz?
- Zadzwoniłem tylko po to, by się dowiedzieć, co u ciebie. Więc go jednak nie
zostawiłaś?
- On jest twoim ojcem, Davidzie - pauza. - Kochanie, opowiedz mi o tym.
Pauza.
- O czym ci opowiedzieć?
- O wszystkim.
Przez chwilę nie wiem, jak mam zareagować. Potem słyszę brzęk szklanki o zęby i
myślę: Ach, tak. Wiem, do czego zmierza. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl