• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    nie mamy zbyt wiele, zwłaszcza jeśli ciotka chce panią wziąć po
    południu do krawcowej. Przecież wciąż nie możemy sobie poradzić z
    dziełem tego sprytnego Francuza.
    Nic więcej nie zostało powiedziane, tym bardziej że podczas
    przejażdżki Hester wyraznie nie miała ochoty rozmawiać. Po ich
    powrocie łady Martindale wzięła siostrzeńca na stronę i wyraziła mu
    bez ogródek rozczarowanie jego osobą.
    - Nie mam pojęcia, co cię opętało, Robercie! Byłeś dla Hester
    bardzo nieuprzejmy i niesprawiedliwy. Jej cera wcale nie jest
    niezdrowa. Teraz ona siÄ™ uprze i wybierze sobie jeszcze jeden
    niezauważalny odcień szarości, a cały świat będzie się zastanawiał, co
    ty, u licha, w niej widzisz! Naprawdę zachowałeś się nierozsądnie!
    - Założysz się o tę szarość, najdroższa ciociu?
    Lady Martindale nie przyjęła zakładu i dobrze zrobiła, bo by go
    przegrała. Zobaczywszy lazurowy jedwab, Hester powiedziała, że
    zmieniła zdanie i przekonała się, że właśnie czegoś takiego szuka.
    Madame Felice przyjęła je bardzo miło, bo lady Martindale była jedną
    z jej pierwszych i najwierniejszych klientek, lecz po krótkiej
    rozmowie o stylu sukni przeprosiła je i spytała, czy może oddać pannę
    Perceyal w kompetentne ręce pomocnicy. Po chwili już jej nie było.
    Na Hester nie zrobiło to wrażenia, ale lady Martindale przeżyła
    zaskoczenie i głośno je wyraziła. -
    - Pewnie ma dużo zamówień przed balem u Harmondów -
    zauważyła Hester. - Nie jestem kandydatką na stałą klientkę.
    Naprawdę mi to nie przeszkadza. Dla mieszkańca Abbot Quincey
    każda krawcowa w Londynie jest genialna!
    Pomocnica madame Felice z pewnością zaliczała się do tej
    grupy. W dniu balu lady Martindale ubrała się wcześniej, a potem
    wysłała swoją służącą Regine do pokoju Hester, żeby pomogła nadać
    urodzie panny Perceval końcowy błysk. Służąca Hester była młoda i
    niedoświadczona, żywiła więc wielki szacunek dla Regine,
    pochodzącej jeszcze z przedrewolucyjnej Francji. Przyglądała się z
    podziwem, jak układa ona włosy Hester, najpierw je rozpuszcza i
    szczotkuje, potem zręcznie zaplata i upina, by w końcu ozdobić je
    perłowym diademem i perłowymi łezkami zręcznie wczepionymi w
    jasne pukle.
    - Ale... ale te perły nie są moje - zdziwiła się Hester. - Skąd się
    wzięły?
    - Milady przysłała, panienko. Kolczyki też. Proszę nie ruszać
    głową, to je panience włożę. Voila.
    Regine powiedziała to tak stanowczo, że Hester nie odważyła się
    sprzeciwić. A gdy podniosła głowę i obejrzała w lustrze wynik
    zabiegów służących, uznała, że nie chce nawet próbować protestów.
    Jej fryzurę ułożyła prawdziwa mistrzyni. Przynajmniej raz było widać,
    że, podobnie jak bracia, Hester odziedziczyła po przodkach złociste
    włosy. Wijące się kosmyki otaczały twarz o klasycznych rysach
    Percevalów i nadawały jej łagodniejszy wyraz, a wysoko upięta
    fryzura zwracała uwagę na zgrabną szyję. W uszach migotały perłowe
    kolczyki z kryształkami.
    Regine pozwoliła sobie na dyskretny uśmiech, lecz po chwili
    znów przybrała minę specjalistki.
    - Teraz suknia. - Hester stała jak lalka w prostej koszuli z
    białego atłasu, a tymczasem dwie służące naciągały na nią metry
    marszczonego, intensywnie niebieskiego jedwabiu. Hester nie była
    przyzwyczajona do tak głębokiego dekoltu i zazwyczaj maskowała
    swój brak krągłosci niezliczonymi rzędami koronki, więc natychmiast
    spróbowała podciągnąć stanik nieco wyżej. Regine wydęła wargi,
    przywróciła stan początkowy i powiedziała surowo:
    - Dekolt jest całkiem skromny, panienko. Takim podciąganiem
    zniszczy panienka liniÄ™ sukni.
    - Naturalnie - potulnie zgodziła się Hester. - Wydawało mi się
    jednak, że jest mnie trochę więcej niż zwykle.
    - Na tym polega sztuka odpowiedniego kroju. Rzadko
    widywałam tak wspaniale skrojone, suknie, nawet jeszcze we Francji.
    Czy panienka chce się przejrzeć?
    Hester zapatrzyła się na postać widoczną w lustrze. Fryzura
    mieniła się klejnotami, ciemnoniebieskie oczy były szeroko otwarte ze
    zdumienia, przy uszach kołysały się podłużne kryształki, smukła szyja
    prowadziła do widocznych zaokrągleń, przykrytych atłasem i prostą,
    pojedynczą białą koronką. A wrażenie potęgowało lśnienie
    niebieskiego, udrapowanego jedwabiu.
    Lady Martindale weszła do sypialni i klasnęła w dłonie.
    - Moja droga Hester! - zawołała. - Twoje włosy, ojej! Nawet nie
    wyobrażałam sobie... Regine, gratuluję ci. Ta fryzura jest boska! -
    Potem dokładnie obejrzała Hester ze wszystkich stron i
    zawyrokowała, że suknia jest wspaniała. - Doskonale dopasowana.
    Kochanie, dlaczego nigdy dotąd nie widzieliśmy, jaką masz
    znakomitą figurę. - Hester wciąż zastanawiała się, co odpowiedzieć,
    gdy lady Martindale uśmiechnęła się i dodała: - Musimy zejść do
    salonu. Zaraz pojawi się Robert. Nie mogę doczekać się widoku jego
    miny! Chodz, moja droga.
    W salonie lady Martindale spytała Hester, czy miała już kiedyś
    sukniÄ™ z trenem.
    - To bywa trudne w noszeniu, ale twój tren jest nieduży.
    Widzisz? Tu jest taka pętelka, żebyś mogła go podwinąć do tańca. O,
    właśnie tak. A suknia naprawdę jest piękna, Hester. Podoba ci się?
    - Nie jestem pewna. Nigdy nie miałam niczego tak zwracającego
    uwagÄ™.
    - Będziesz królową balu, zaręczam. Musisz zatańczyć raz z
    Robertem, to naturalne, skoro jest naszym towarzyszem. Potem
    możesz mu odmawiać tyle razy, ile tylko zechcesz. - Lady Martindale
    zaczęła się śmiać. - Cały Londyn będzie mu współczuł.
    - Nie mogę się tego doczekać - powiedziała radośnie Hester.
    Obie jeszcze się śmiały, gdy zaanonsowano nadejście
    Dungarrana. Jeśli Hester w duszy oczekiwała, że siostrzeniec lady
    Martindale stanie osłupiały z zachwytu, to bardzo się zawiodła.
    Owszem, przystanął, ale tylko zmierzył ją wzrokiem z typową dla
    siebie obojętnością.
    - I co, Robercie? Przyznaj, że się myliłeś! Ten ciemnoniebieski
    jedwab jest wprost stworzony dla Hester!
    - Od początku to wiedziałem - odrzekł i pocałował ciotkę w
    policzek.
    - SÅ‚ucham?
    - Od początku to wiedziałem. - Ujmując rękę Hester, by złożyć
    na niej pocałunek, uśmiechnął się. - Wiedziałem również, że panna
    Perceval szybciej zgodzi się na niebieski, jeśli będzie sądzić, że moim
    zdaniem nie powinna tego robić. Mam rację?
    - Pan... pan...! - Hester opanowała się i dodała spokojnie: -
    Naturalnie ma pan rację. Okazał się pan spostrzegawczy i bardzo
    przewrotny.
    - Ale w jakże dobrej sprawie! Czy mogę powiedzieć, że wygląda
    pani olśniewająco, panno Perceval? Gdybym chciał się ożenić...
    - Ale pan nie chce.
    - ...to dziś wieczorem nie mógłbym się pani oprzeć.
    - Mój drogi panie - Hester spojrzała na niego prowokująco -
    gdybym szukała męża...
    - Toco?
    - ...to może zastanowiłabym się, czy nie rozważyć nowych
    pomysłów. Ale na razie - uśmiechnęła się złośliwie - proszę
    przygotować się do odegrania roli odrzuconego zalotnika, lordzie
    Dungarran. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl