-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w rękach, po czym ostrożnie położył go na biurku.
To zostało skradzione z galerii około dwóch lat temu powiedział. Pamiętam,
że w tym czasie do wszystkich komend policji przesłano fotografie tego obrazu.
Zwrócił się do Jupitera:
Miałem przeczucie, że to może być poważna sprawa. Zwłaszcza kiedy przypo-
mniałem sobie, że Bob był wczoraj ścigany i skradziono mu zegar z samochodu, po-
myślałem, że możecie być wmieszani w coś niebezpiecznego. Przyszliśmy chyba akurat,
żeby aresztować złodziei z łupem.
Jupiter odwrócił się i popatrzył na Hugenaya. Biorąc pod uwagę fakt, że po wielu la-
tach zwodzenia policji został właśnie przyłapany, złodziej dzieł sztuki wyglądał całkiem
spokojnie. Co więcej uśmiechał się. Teraz opuścił nawet ręce, wyjął z kieszeni cygaro
i zapalił je.
Proszę mi powiedzieć rzekł o jakie przestępstwo jestem oskarżony?
No, na początek wystarczy posiadanie skradzionych rzeczy powiedział skwa-
pliwie Reynolds. Następnie może być uprowadzenie, złośliwe dokonanie szkód, och,
myślę, że znajdzie się wiele zarzutów.
Doprawdy? Hugenay pyknął cygaro i wypuścił kłąb dymu. Proszę nie oskar-
żać mnie zbyt pochopnie, drogi przyjacielu. Przyszedłem tu w imię dobra społecznego,
polując na pewne dzieła sztuki, które zostały ukryte przez Alberta Zegara. Ten chłopiec
skinął w stronę Jupitera powie panu, że on i jego przyjaciele z własnej woli pomo-
gli mi w moich poszukiwaniach. Zaś szkody w tym domu zostały dokonane za pozwo-
leniem gospodyni. Musieliśmy znalezć te obrazy. I znalezliśmy. Przekazujemy je teraz
w wasze ręce, panowie, i zbieramy się do wyjścia.
Nie tak szybko... zaczÄ…Å‚ komendant Reynolds.
Powiedz im, że mówię samą prawdę, chłopcze przerwał pan Hugenay, zwraca-
jÄ…c siÄ™ do Jupitera.
Jupiter przymknął oczy. Rzeczywiście, wszystko, co Hugenay powiedział, było
prawdÄ….
Tak, komendancie wykrztusił wreszcie niechętnie. Jesteśmy tu dobrowolnie,
a pan Hugenay poszukiwał skradzionych obrazów. To absolutna prawda.
Ale my wiemy o nim wszystko. Miał zamiar zatrzymać je po znalezieniu! za-
wołał komendant.
To pan tak twierdzi powiedział Hugenay. Nie może pan jednak tego udo-
wodnić. Tak więc, proszę wybaczyć, ale musimy już iść. Jestem pewien, że nie zaaresz-
tuje nas pan, gdyż wtedy musiałbym wystąpić o milion dolarów odszkodowania za nie-
słuszne aresztowanie, i wygrałbym.
82
Skinął na swoich ludzi, którzy wciąż trzymali ręce w górze.
Chodzcie, panowie rzekł. Nie jesteśmy tu już potrzebni. %7łyczymy wszyst-
kim dobrej nocy.
Zaraz, zaraz! odezwał się jeden z policjantów. Nie wymigacie się tak łatwo.
W każdym razie możemy zatrzymać tych dwóch za udawanie oficerów policji.
Doprawdy? pan Hugenay ziewnÄ…Å‚ lekko. Fred, podejdz tu, proszÄ™. Teraz
przyjrzyjcie się, panowie, insygniom, jakie Fred nosi. Widzicie te inicjały?
D. P. N. J. odczytał Reynolds zdziwiony.
Zgadza siÄ™. Oznacza to Departament Policji Nowego Jorku. Ci panowie sÄ… ak-
torami, których wynająłem do pomocy w moich poszukiwaniach. Noszą uniformy
Departamentu Policji miasta Nowy Jork, które jest niemal o siedem tysięcy kilometrów
stąd. Był to jedynie nieszkodliwy żart z mojej strony. Nie możecie powiedzieć, że podają
się oni za oficerów policji Los Angeles, skoro noszą mundury policji nowojorskiej.
Jupiter przełknął głośno ślinę. Teraz, patrząc z bliska, zobaczył, że to prawda.
Podobnie jak inni był pewny, że mężczyzni noszą mundury policji Los Angeles.
Chodzmy, panowie Hugenay spokojnie skierował się do drzwi.
Komendant Reynolds drapał się po głowie.
Cholerny świat, że też nie mam ich za co aresztować powiedział ze złością.
Chyba rzeczywiście musimy pozwolić im odejść.
Jupiter patrzył na Hugenaya z podziwem. Nie dostał wprawdzie obrazów, ale raz
jeszcze udało mu się umknąć.
Hugenay zatrzymał się w drzwiach i zwrócił się do Jupitera:
To była prawdziwa przyjemność pracować z tobą, chłopcze. %7łałuję jedynie, że nie
możemy działać razem zawodowo. Przy mnie czekałaby cię wielka przyszłość. Jednakże
jestem pewien, że któregoś dnia znów się spotkamy.
Po chwili drzwi wejściowe zamknęły się za Hugenayem i jego ludzmi. Komendant
Reynolds wciąż drapał się w głowę.
Dobrze powiedział myślę, że czas na wyjaśnienia. Jupiterze, o co właściwie
chodziło?
Chłopiec wziął głęboki oddech.
Widzi pan, komendancie, wszystko zaczęło się od krzyczącego zegara... i opo-
wiadał przez długi czas.
Alfred Hitchcock zabiera głos
Wiecie już, co Jupiter opowiedział komendantowi Reynoldsowi. Ale może chcieli-
byście usłyszeć o kilku szczegółach, które zostały ujawnione, nim sprawa została oficjal-
nie zamknięta.
Skradzione obrazy, które były przyczyną aresztowania ojca Harry ego, zostały umiesz-
czone pod kuchennym linoleum przez samego pana Zegara. W obawie przed policjÄ…
starał się skierować podejrzenia na kogoś innego. Kiedy tylko mógł się bezpiecznie wy-
cofać, opuścił kraj i ukrywał się w Południowej Ameryce. Chciał umknąć nie tylko po-
licji, ale również Carlosowi, Jerry emu i panu Jeetersowi. Należeli oni do gangu złodziei
obrazów i naciskali na niego, by ponownie się do nich przyłączył.
Pan Zegar istotnie chorował i zmarł w Ameryce Południowej, tak jak to powiedział
Hugenay, nie było więc możliwe, żeby zapłacił za swoje przestępstwa. Carlos, Jerry i pan
Jeeters zostali aresztowani w garażu, gdzie znaleziono ich skutych kajdankami dookoła
słupa. Przyznali się do udziału w serii włamań i kompletnie oczyścili z zarzutów ojca
Harry ego. Został on zwolniony z więzienia i wrócił do rodziny.
Trik, który Bert Zegar demonstrował w starym filmie, a który pamiętali zarówno
Watson, jak i ojciec Pete a, polegał na spowodowaniu rozbicia lustra krzykiem o wyso-
kich tonach. Pewne określone fale dzwiękowe wywoływały wibracje, które powodowały
pękanie cienkiego szkła. Stworzyło to bardzo dramatyczną scenę w filmie.
Pózniej pan Zegar kupił podobne lustro i powiesił w swojej bibliotece. Używał go [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl