• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    czającego do komnaty pani Ingeborg skuliła ramiona. wala, tak wielki i ciężki, że Varg niemal całkiem za nim
    - Gdzie twój syn? - ryknął Gerhard. zniknął. "Wszyscy goście wybuchnęli śmiechem, a Gorm
    czym prÄ™dzej musiaÅ‚ zdjąć ozdobÄ™, by nie narażać siÄ™ na je­
    - Spodziewam się, że mówiąc o moim synu, masz na
    szcze większe pośmiewisko. Nie pierwszy raz Varg zadrwił
    myśli Varga? - odparła chłodno. - Jakiś dureń powiedział
    z brata i Gorm żywił do niego coraz większą nienawiść,
    mu, że mur przy -wschodniej wieży jest słabszy i Varg
    próbuje teraz sforsować go na wÅ‚asnÄ… rÄ™kÄ™. Spadnie w koÅ„­ Rycerz Gerhard syknÄ…Å‚ coÅ› przez zÄ™by do Varga i wy­
    cu i skręci sobie kark. Czasami niemal życzę sobie, aby tak padł z komnaty małżonki. Gorm wiernie pospieszył za nim.
    właśnie się stało. - Będę miał tę dziewczynę! Pokażę jej, co to znaczy
    "W tejże chwili dało się słyszeć miękkie stąpanie i Varg sprzeciwiać się rycerzowi Gerhardowi ze Svartmosse! -
    Szalony stanął w drzwiach. Gdyby nie wyraz dzikości grzmiał jeszcze w korytarzu.
    w oczach, jego twarz byÅ‚aby niezwykle pociÄ…gajÄ…ca. Te­ Varg staÅ‚ w drzwiach i spoglÄ…daÅ‚ na matkÄ™, jak gdy­
    by na coś czekał.
    raz także, na swój sposób, fascynowała.
    - Czego sobie ode mnie życzysz? - spytaÅ‚ spokojnie, Ale pani Ingeborg na powrót zatopiÅ‚a siÄ™ we wspo­
    mnieniach.
    jakby nie słysząc ostatnich słów matki.
    PrzyszedÅ‚ także Gorm; z powodu swej nadmiernej tuszy -Kol, Kol, mój jedyny, ukochany synu! Dlaczego mu­
    siałeś umrzeć?
    przy rosłym Vargu wydawał się żałośnie niekształtny.
    Nie zauważyła nawet, że Varg wyszedł.
    - Czego sobie życzÄ™? - warknÄ…Å‚ Gerhard. - Czy kie­
    dykolwiek życzyłem sobie czegoś od ciebie? To byłby
    zmarnowany czas. Chciałem się tylko dowiedzieć, czy
    ty, który chadzasz wÅ‚asnymi drogami, sÅ‚yszaÅ‚eÅ› o dzie­
    wicy z Lasu Mgieł? Czy ona naprawdę istnieje, czy też
    jest tylko -wytworem chorej wyobrazni?
    ROZDZIAA V
    NiezwykÅ‚e oczy Varga popatrzyÅ‚y obojÄ™tnie na mat­
    kę, która drgnęła słysząc słowa rycerza o dziewicy,
    i przeniosły się z powrotem na ojca.
    Vendelin upiekÅ‚szy na wÄ™gielkach przaÅ›ny chleb bo­
    - Słyszałem o niej, przypuszczałem jednak, że jesteś so pobiegła do domu Tokego. Po południu trawa pod
    już za stary na tego rodzaju igraszki. A Las Mgieł jest stopami była chłodna, za to gorący bochen grzał ją
    niedostępny dla osoby, która się czegoś boi. w brzuch. Chleb udał jej się nad podziw, chociaż nie
    - Odpowiadaj ojcu jak należy, chłopaku! - obruszył się miała wszystkich składników. Ale Vendelin przez lata
    44
    45
    strach. Miał też wspaniałe rozwiniętą górną połowę ciała.
    nauczyła się sobie radzie, mając do dyspozycji tylko to,
    Nic w tym dziwnego, przy niesprawnych nogach musiał
    co najbardziej konieczne.
    wykorzystywać ją w dwójnasób. Gdyby nie tamta nocna
    2 drżeniem minęła mrocznÄ…, tajemniczÄ… Å›cieżkÄ™ pro­
    przejażdżka, Vendelin bardzo by go polubiła.
    wadzącą w nieznane i pobiegła szybciej aż do małego
    białego domku. - Wejdz do środka - zaprosił ją takim tonem, jakby
    spodziewał się odmowy. Vendelin jednak poszła za nim,
    Tokego nie zastaÅ‚a i nie bardzo wiedziaÅ‚a, czy powin­
    choć z wahaniem, bo tak naprawdÄ™ nie bardzo wiedzia­
    na odczuć ulgÄ™, czy też raczej rozczarowanie. Tak bar­
    Å‚a, czego chce.
    dzo chciała usłyszeć jego zdanie o podarku, ale z drugiej
    - Ten chleb wyglÄ…da na smaczny - powiedziaÅ‚ i po­
    strony czuÅ‚a siÄ™ przy nim zakÅ‚opotana, zwÅ‚aszcza z po­
    prosił, by usiadła. - Ze mnie kiepski piekarz.
    wodu tamtej nocnej przejażdżki, której za nic nie potra­
    - Sam zajmujesz się pracami domowymi? - ostrożnie
    fiła połączyć z Tokem. A jednak to przecież był on!
    zapytała Vendelin. - Sprzątasz, gotujesz, pierzesz?
    Ach, wszystko to takie dziwne!
    - A któż inny miałby to robić? Zresztą czasu mam dość.
    Położyła chleb na progu, przez chwilę z zachwytem
    Vendelin wolałaby, aby Toke nie mówił przez cały
    patrzyÅ‚a na ogród i wreszcie postanowiÅ‚a wracać do do­
    czas z taką goryczą, ale oczywiście uznała, że po prostu
    mu. Ledwie jednak zdążyła się odwrócić, kiedy z lasu
    nie potrafi się postawić w jego sytuacji.
    dobiegł ją szelest nierównych kroków i zaraz z góry [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl