• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    żadnego przymocowania i przesunął się... Więc jak wyszła, to położyłem go jak był i wygładzi-
    Å‚em.
    - To jest dla was lekcja, konstablu Macpherson, żebyście nigdy nie próbowali mnie
    oszukiwać. Myśleliście sobie pewnie, że nikt nie dowie się o naruszeniu przez was dyscypliny?
    A mnie wystarczyło jedno spojrzenie, żeby wiedzieć, że ktoś tu był. Macie szczęście, że niczego
    nie zabrano, gdyż w przeciwnym wypadku wylecielibyście ze służby.
    Przykro mi, że fatygowałem pana do takiego drobiazgu, panie Holmes, ale sądziłem, że problem
    nie pasujących do siebie plam może pana zainteresować.
    - Miał pan rację. To ciekawostka z rodzaju tych, które lubię. Czy ta kobieta była tu tylko raz,
    Macpherson?
    - Tak jest sir, tylko raz.
    - Kto to był?
    - Nie znam nazwiska, sir.
    Przyszła, bo przeczytała ogłoszenie o pisaniu na maszynie i pomyliła numery. Bardzo miła
    i Å‚adna pani, sir.
    - Wysoka? Przystojna?
    - Tak jest, sir. Całkiem dojrzała kobieta. Pewnie niektórzy mówią o niej, że jest nawet bardziej
    niż ładna. Była uprzejma i miła, to pomyślałem, że nic się przecież nie stanie jak pozwolę jej obej-
    rzeć ten pokój, sir.
    - Jak była ubrana?
    - normalnie, sir. Miała długi płaszcz i kapelusz.
    - O której to było?
    - Zaczynało zmierzchać. Jak wracałem z brandy, to zapalali latarnie.
    - Doskonale. Chodz, Watsonie.
    Sądzę, że mamy coś ważnego do zrobienia.
    Lestrade pozostał w pokoju, zaś konstabl odprowadził nas do drzwi. Gdy znalezliśmy się na
    zewnątrz, Holmes pokazał mu coś w wyciągniętej dłoni.
    - Dobry Boże, sir! - jęknął policjant z podziwem, zaś mój przyjaciel przyłożył palec do warg na
    znak milczenia. Schował ów przedmiot do kieszeni na piersiach, po czym wybuchnął
    śmiechem.
    - Doskonale - oświadczył. - Chodz, mój drogi, czas już na ostatni akt. Ucieszysz się na wieść,
    że nie będzie żadnej wojny, imć Trelawney Hope nie zakończy gwałtownie swej obiecującej
    kariery, niedyskretny monarcha nie zostanie ukarany za brak taktu, a nasz premier nie będzie
    musiał biedzić się nad rozplątywaniem europejskich sojuszy. Mówiąc krótko, przy odrobinie
    wysiłku i taktu z naszej strony, nikt nic nie straci i nastąpi szczęśliwe zakończenie czegoś, co
    mogło stać się naprawdę nieprzyjemną sprawą.
    - Rozwiązałeś tajemnicę! - ucieszyłem się.
    - Nie do końca. Pewne kwestie są dla mnie nadal niejasne, ale wiem już tyle, że tylko z własnej
    winy moglibyśmy nie dowiedzieć się reszty. Idziemy na Whitehall Terrace i kończymy z tą
    sprawÄ….
    Gdy zjawiliśmy się tam, Holmes poprosił o zaanonsowanie nas lady Hildzie, nie jej mężowi.
    Zostaliśmy zaprowadzeni do bawialni.
    - Panie Holmes! - gdy weszła, zarumieniła się nagle na twarzy.
    - To niezbyt miło i taktownie z pańskiej storny. Dla znanych panu powodów prosiłam, by
    utrzymał pan moją wizytę u pana w tajemnicy, a pan kompromituje mnie przychodząc tutaj i dając
    tym do zrozumienia, że łączy nas coś z tą sprawą.
    - Niestety, madame, nie miałem innego wyjścia. Zgodziłem się odzyskać ten niezwykle ważny
    dokument i dlatego też zmuszony jestem prosić panią, by była tak miła i oddała mi go.
    Słysząc to pani domu zerwała się na równe nogi blednąc jak ściana i przez moment obawiałem
    się, że zemdleje. Ale otrząsnęła się z szoku i opanowując zaskoczenie stwierdziła:
    - Pan... pan mnie obraża, panie Holmes.
    - Proszę sobie darować, to bezskuteczne. Proszę dać mi ten list.
    - Służący wskaże panu drogę - oznajmiła, sięgając po dzwonek.
    - Proszę tego nie robić. Jeśli nas pani stąd wyrzuci, cały mój wysiłek, by uniknąć skandalu,
    pójdzie na marne. Proszę oddać list, a postaram się resztę tak załatwić, by sprawa nie wyszła na
    jaw. Ale będzie to możliwe tylko wtedy, gdy mi pani pomoże.
    W przeciwnym wypadku będę musiał powiedzieć wszystko pani mężowi.
    Znieruchomiała, wpatrując się natarczywie w jego twarz, jakby chciała wyczytać z niej, czy
    mówi prawdę. Dłoń jej spoczywała na dzwonku, ale nie naciskała go.
    - Proszę usiąść. Padając w tym miejscu, w którym stoi pani w tej chwili, może wyrządzić sobie
    pani krzywdę. Dziękuję pani...
    - Daję panu pięć minut.
    - Wystarczy mi jedna. Wiem o pani wizycie u Eduardo Lucasa, o tym, że dała mu pani
    dokument, którego szukamy, jak również o tym, że wróciła tam pani wczoraj, co było naprawdę
    wysoce nierozważne. Znam też sposób w jaki wyjęła go pani ze skrytki pod dywanem.
    W miarę jak mówił, jej twarz szarzała, a zanim była w stanie wydobyć z siebie głos musiała
    parokrotnie przełknąć ślinę.
    - Pan oszalał, panie Holmes! - wykrztusiła w końcu.
    Bez słowa wyjął z kieszeni kawałek tektury. Było to zdjęcie kobiety. Jej zdjęcie.
    - Nosiłem tę fotografię przy sobie, sądząc, że może się przydać. Policjant rozpoznał panią, gdy
    mu ją dziś pokazałem.
    Jęknęła, odrzucając głowę na oparcie krzesła.
    - Proszę przestać, nie dam się wzruszyć udanym omdleniem! Ma pani ten list i można wszystko
    tak urządzić, żeby nie miała
    pani kłopotów. Mam obowiązek oddać dokument pani mężowi, a moją sprawą jest sposób, w jaki
    to zrobię. Proszę być ze mną szczerą, to pani jedyna szansa.
    Jej odwaga godna była podziwu - nawet teraz nie przyznała się do klęski.
    - Powtarzam panu, panie Holmes, że to jakaś absurdalna pomyłka.
    Słysząc to mój przyjaciel wstał.
    - Szkoda mi pani - powiedział cicho. - Zrobiłem wszystko, co mogłem, by pani pomóc i widzę,
    że nadaremnie - nacisnął przycisk dzwonka i spytał służącego, który pojawił się w drzwiach. -
    Czy pan Hope jest w domu?
    - Będzie za kwadrans pierwsza, sir.
    Holmes spojrzał na zegarek.
    - Piętnaście minut. Doskonale, zaczekam na niego.
    Zaledwie służący zamknął drzwi, lady Hilda padła przed Holmesem na kolana z twarzą zalaną
    Å‚zami.
    - Proszę mnie oszczędzić, panie Holmes! Na miłość boską niech pan mu nic nie mówi! Kocham
    go z całego serca, a ta wiadomość złamałaby mu serce!
    Sherlock uniósł ją do pozycji stojącej i stwierdził: - Cieszę się, madame, że choć w ostatniej
    chwili, ale wrócił pani zdrowy rozsądek. Nie mamy chwili do stracenia. Gdzie jest list?
    Pobiegła do sekretarzyka, otworzyła go i wyjęła spośród papierów długą, błękitną kopertę.
    - Oto on, obym go nigdy nie zobaczyła!
    - Jak by go tu oddać? - mruknął. - Zaraz... moment...
    Gdzie jest skrzynka z korespondencją męża, z której go pani zabrała?
    - W sypialni.
    - Nasze szczęście! Proszę ją natychmiast przynieść.
    Chwilę pózniej wróciła niosąc płaskie pudełko z czerwonego inkrustowanego drewna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl