• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    nauczycielem, ale w tej kwestii nie mam złudzeń.
    Jim wziÄ…Å‚ od Laury lusterko.
     Ale ja mam złudzenia i zamierzam podążyć za tymi złudzeniami, by już nigdy nie
    zagrażały nikomu z was.
    Wieczorem Tibbles Dwa zachowywała się całkiem nietypowo. Obwąchiwała jedzenie, jakby
    było zatrute, potem poszła na swoje krzesło na balkonie i zapatrzyła się w niebo na północy.
    Zachodzące słońce odbijało się pomarańczowo w jej ślepiach, a wiatr mierzwił jej futerko. Jim
    wyszedł z mieszkania z puszką piwa w ręku i oparł się o poręcz obok.
     Co siÄ™ dzieje, TD? Nie masz apetytu?
    Kotka zignorowała go, bez ruchu wpatrywała się w północne niebo.
     Coś cię dręczy, prawda? Nie masz ochoty powiedzieć?
    Tibbles Dwa podniosła nieco nosek, ale poza tym nie zasugerowała, o czym rozmyśla.
     Będę musiał wyjechać na kilka dni. Nie będziesz miała nic przeciwko temu, by wziął cię do
    siebie wujek Mervyn? To nie potrwa długo, ale sprawa, którą muszę się zająć, jest dość ważna.
    Po raz pierwszy tego wieczoru TD odwróciła łebek i wbiła wzrok w Jima. Jeszcze nigdy nie
    widział u żadnego kota takiej miny. Koty zawsze sprawiają nieco protekcjonalne wrażenie  w
    końcu czemu nie? Spędzają życie, śpiąc, śniąc i bawiąc się, a ludzie spełniają każdą ich zachciankę,
    jakby pochodziły z królewskiego rodu. Mina Tibbles Dwa była jednak całkiem odmienna 
    wyrachowana i opanowana, jak gdyby kotka właśnie podjęła decyzję w bardzo ważnej sprawie.
     Daj mi jakiś znak, TD. Tańczącą kartę do tarota, cokolwiek.
    TD przez jakiś czas wpatrywała się w Jima, potem zeskoczyła z krzesła i wróciła do
    mieszkania. Jim chwilę się wahał, podążył jednak za nią. Kotka poszła prosto do sypialni i
    wskoczyła na komodę, gdzie przewróciła butelkę z płynem po goleniu Hugo Bossa, po czym jednym
    susem znalazła się na szafie, gdzie leżała torba podróżna. Usiadła na niej i władczo spoglądała z
    góry.
     Jesteś kotem. Skąd wiesz, że planuję wyjazd?
    TD ziewnęła i oblizała pyszczek.
     Nie możesz ze mną jechać. Nie ma takiej możliwości. Nikt nie zabiera kotów na
    Arktykę. Psy może tak. Jeśli to psy pracujące, ale widziałaś kiedyś sanie z kocim zaprzęgiem?
    TD siedziała na torbie nieruchoma jak skała. Po jakimś czasie Jim nie mógł zrobić nic
    innego, jak wzruszyć ramionami i wyjść z pokoju. Kiedy skończył pizzę i wszedł do sypialni, okazało
    się, że kotka ciągle tkwi w tym samym miejscu i obserwuje go uważnie jak Demon Zimna.
    Póznym popołudniem pojechał do Hubbardów. Henry wyciągnął z szafy cały ekwipunek
    polarnika i leżały w stercie na kanapie w salonie: grube swetry, podbite futrem kurtki z kapturem,
    ocieplane buty, do tego plecaki, uprzęże i najrozmaitsze parciane pasy oraz wyciągi, których
    przeznaczenia Jim nie umiał określić.
    Jack był w domu  siedział rozwalony w fotelu i rozmawiał przez telefon z jednym z nowych
    kolegów ze szkoły.
     Tak, tak... tak, jak powiedziałem. Nie wkurzaj się.
    Jim zasalutował mu i Jack odpowiedział takim samym gestem. Potem Jim zwrócił się do
    Henry'ego.
     Chyba powinien pan wiedzieć, że Demon Zimna czaił się dziś po południu na terenie
    campusu. Widziałem go.
     Widział go pan?! Jest ponoć niewidoczny w tempera turach powyżej minus
    czterdziestu.
     Jedna z moich uczennic pokazała mi sztuczkę z lusterkiem. Widziałem go dokładnie i
    wyglądał tak, jak go pan opisał.
    Henry Hubbard zerknął na sprzęt. Wziął do ręki gogle śniegowe z fioletowymi szkłami,
    popatrzył na nie i odłożył je z powrotem na kupkę.
     Nie sądziłem, że kiedykolwiek jeszcze włożę cokolwiek z tych rzeczy. Omal ich nie
    wyrzuciłem.
     Nie zamierza pan chyba wystawić mnie do wiatru?
    Henry Hubbard spojrzał w kierunku Jacka, który właśnie się roześmiał do telefonu.
     Nie, panie Rook. Nie zamierzam się wycofać. Gra idzie o zbyt wielką stawkę, prawda?
    Dał Jimowi znak, by poszedł za nim do jadalni, gdzie na stole leżały rozłożone mapy
    północnej Alaski.
     Pozwoliłem sobie zarezerwować dla nas obu bilety na lot do Fairbanks. Wylatujemy z
    LAX w piątek o siódmej rano. Przenocujemy w Fairbanks i następnego dnia polecimy czarterowym
    samolotem do Zatoki Utraconej Nadziei. Uważam, że tym razem powinniśmy spróbować podejść do
    Domu Martwego Człowieka z innej strony. Wylądujemy na południe od lodowca Sheenjek, tutaj,
    nie po północnej stronie. Teren jest trudniejszy, ale będziemy mieli do pokonania mniej niż
    jedną trzecią dystansu. Zaczynamy grę, którą przegramy, jeśli wpadniemy w strefę złej pogody, ale
    zdecydowałem się na ten wariant dlatego, że nie ma pan doświadczenia z wędrowaniem po Arktyce.
    Przy co prawda trudniejszym, ale tylko nieco ponadtrzydziestokilometrowym marszu niż przy
    mozoleniu się przez sto czterdzieści kilometrów pańskie szansę na przeżycie wzrosną.
     Powinienem być w dobrej formie. Przy każdej okazji chodzę po schodach. Wie pan...
    dla kondycji. Mięśnie łydek mnie dobijają.
     Jeśli cokolwiek pana tam dobije, to zimno. Nie kąsa tylko palców rąk i nóg, ale
    wgryza się w mózg. Zżera wolę życia.
     Co ze skuterem śnieżnym? Załatwił pan skuter?
     Załatwiłem traktor śnieżny. Sno-Cat przewiezie nas przez prawie cały lodowiec,
    kiedy jednak dotrzemy do gór po drugiej stronie, będziemy musieli zacząć iść na piechotę. Jakieś
    jedenaście, trzynaście kilometrów.
    Jim popatrzył na mapę.
     Gdzie, pańskim zdaniem, jest Dom Martwego Człowieka?
     Dokładnie nie wiem. Ostatnim razem korzystaliśmy z dwóch tak zwanych map
    okresowych i masy legend, ale na podstawie tego, co przeżyłem, podejrzewam, że mapy były mocno
    błędne. Tak naprawdę mogły być fałszerstwem i zostać sporządzone przez oszusta o bujnej
    wyobrazni, który chciał nakłonić Uniwersytet Alaski do wyłożenia sporej sumy na zakup
     autentycznego dokumentu historycznego".
     Co z legendami?
     Czytałem transkrypty wiele razy. Większość opowieści brzmi jak szaleństwo,
    pojawiające się przy zbyt długim przebywaniu w zamknięciu albo po nadużyciu jukońskiej
    whisky, są jednak dwie, które dość dokładnie opisują umiejscowienie Domu Martwego Człowieka.
    Oto jedna z nich. Została przetłumaczona z języka Eskimosów.  Wielki dom stoi na skale obok
    lodowca Przeklętego Aososia, wpływającego do lodowca Sheenjek. Za domem stoi krzywa skała,
    znana jako Kuszenie Zmierci". Druga opowieść, przedstawiona przez trapera o nazwisku Jean-
    Pierre Troisrivieres, który zagubił się w burzy śnieżnej w tej samej okolicy, brzmi:  Przez śnieg
    widziałem dom na wysokiej skale. Nigdy przedtem nie widziałem w Arktyce podobnego domu.
    Wyglądał niemal jak zamek. Jest wielką tajemnicą, kto i w jaki sposób go zbudował. Z prawej strony
    biegnie lodowiec, który Eskimosi nazywają Strumieniem Aososiowych Duchów, ponieważ ponoć
    niesie do morza dusze wszystkich ryb, jakie Å‚owiÄ…, tam jest bowiem ich miejsce. W jednej linii z
    wielkim kominem widać występ skalny, podobny do zgiętego ludzkiego palca".  Henry Hubbard
    otworzył teczkę i wyjął plik zdjęć satelitarnych, zrobionych w trakcie prowadzonych przez Amoco
    poszukiwań ropy naftowej.  Nie ma stuprocentowej pewności, ale wierzę w istnienie Domu
    Martwego Człowieka i jeśli jeszcze stoi. powinien znajdować się tutaj. Widzi pan cień, jaki ta góra
    rzuca na śnieg? Zgięty jak palec. Widzi pan, w jaki sposób lodowiec okrąża skałę? Ukształtowanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl