-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uprzywilejowanym pochodzeniu z pewnym niedowierzaniem, jak o jakimÅ› micie. W tym
czasie, o którym mówię, pętał się bez pracy, podając się za konowała i myśliwego, a jego żona
przepadła gdzieś bez wieści.
Z karczmy poszliśmy w stronę cerkwi i usiedliśmy na jej schodkach, czekając na woznicę.
Czterdziestu Męczenników stał niedaleko z podniesioną do ust dłonią, żeby grzecznie
kaszlnąć do niej, kiedy będzie trzeba. Było już ciemno; mocno pachniało wieczorną wilgocią i
wychodził księżyc. Na czystym, gwiezdnym niebie były tylko dwa obłoki, akurat nad nami:
jeden duży, drugi mniejszy; biegły samotnie jeden za drugim w stronę gasnącego zachodu jak
matka z dzieciÄ…tkiem.
Piękny dziś był dzień powiedział Dmitrij Pietrowicz.
Nadzwyczajny... zgodził się Czterdziestu Męczenników i grzecznie kaszlnął w dłoń.
Jak to się stało, Dmitrze Pietrowiczu, że akurat tutaj pan przyjechał? zapytał przymilnym
głosem, chcąc widocznie zawiązać rozmowę.
Dmitrij Pietrowicz nie odpowiedział. Czterdziestu Męczenników ciężko westchnął i
powiedział cicho, nie patrząc na nas:
Cierpię wyłącznie przez coś, za co będę musiał przed Panem naszym odpowiedzieć. Ano
fakt, żem człowiek stracony i do niczego, aliści proszę wiarę mi dać: bez kawałka chleba jam
gorszy od psa... Proszę łaskawie wybaczyć, Dmitrze Pietrowiczu!
Silin nie słuchał go i podparłszy głowę pięściami o czymś rozmyślał. Cerkiew stała na
wysokim brzegu na końcu ulicy, widzieliśmy przez kraty ogrodzenia rzekę, zatapiane łąki po
tamtej stronie i jasny, purpurowy ogień od ogniska, wokół którego poruszali się ludzie i konie.
Dalej, za ogniskiem, znów światełka z wioski... Zpiewali tam pieśń.
Nad rzeką i gdzieniegdzie nad łąką unosiła się mgła. Długie, wąskie strzępy mgły, gęste i
białe jak mleko, błądziły nad rzeką, zasłaniając odbicia gwiazd i czepiając się o wierzby.
Zmieniały co chwilę swój kształt i wydawało się, że jedne się obejmowały, drugie kłaniały,
trzecie unosiły ku niebu ręce z obszernymi jak u popów rękawami jakby w modlitwie...
Widocznie nasunęły Dmitrijowi Piertowiczowi myśl o zjawach i nieboszczykach, bo odwrócił
do mnie twarz i zapytał ze smutnym uśmiechem:
Proszę mi powiedzieć, mój drogi, dlaczego, jeśli chcemy opowiedzieć o czymś
strasznych, tajemniczym i fantastycznym, czerpiemy materiał nie z życia, a wyłącznie ze
świata upiorów i pozagrobowych zjaw?
Straszne jest to, czego nie rozumiemy.
A czy życie pan rozumie? Proszę mi powiedzieć: czy życie rozumie pan lepiej niż świat
pozagrobowy?
Dmitrij Pietrowicz przesunął się tak blisko mnie, że czułem jego oddech na swoim
policzku. Jego blada szczupła twarz wydawała się w wieczornym zmierzchu jeszcze bledsza,
a ciemna broda czarna jak węgiel. Oczy miał smutne, szczere i trochę przestraszone jakby
miał zamiar opowiedzieć mi coś strasznego. Patrzył mi prosto w oczy i mówił swoim jak
zwykle błagającym głosem:
Nasze życie jest tak samo niezrozumiałe i straszne jak świat pozagrobowy. Kto się boi
upiorów, ten powinien się bać i mnie, i tych ogni, i nieba, bo to wszystko, jeśli się dobrze
89
zastanowić, jest nie mniej niepojęte i fantastyczne niż przybysze z tamtego świata. Książę
Hamlet nie mógł się zabić, bo lękał się tych zjaw, które, być może, nawiedziłyby go po
śmierci; podoba mi się ten jego słynny monolog, ale prawdę mówiąc, nigdy mnie nie poruszał.
Wyznam panu jak przyjacielowi: wyobrażałem sobie nieraz w chwilach przygnębienia swój
własny koniec, fantazja moja malowała tysiące najbardziej mrocznych obrazów, udawało mi
się doprowadzać siebie do koszmarnej egzaltacji i obłędu i wcale nie wydawało mi się to
straszniejsze od rzeczywistości, zapewniam pana. Co tu dużo gadać, zjawy są straszne, ale
życie również. Ja, mój drogi, nie rozumiem i lękam się życia. Nie wiem, może jestem chorym,
zwariowanym człowiekiem. Normalnemu, zdrowemu człowiekowi wydaje się, że rozumie
wszystko, co widzi i słyszy, a ja straciłem owo wydaje się i codziennie zatruwam siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl