• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    w najmniej oczekiwanym momencie, zatem następny ruch należał do Bev.
    85
    RS
    Właśnie miała zrzucić z siebie suknię Tiny, gdy usłyszała kroki w
    korytarzu. Ktoś przekręcił klamkę w drzwiach. Wiedziała, że to Sam. Ten
    człowiek nie ma za grosz ogłady. Czy nie mógłby zapukać?
    - Chwileczkę - powiedziała zadowolona, że pamiętała o zamknięciu
    drzwi. - Przebieram siÄ™.
    Klamka w drzwiach poruszyła się znowu kilkakrotnie, rozległ się
    cichy trzask i drzwi otworzyły się na oścież. Bev chwyciła koc z łóżka i
    okryła się nim, ponieważ suknia zsunęła się jej do kostek. Sam Nichols
    opierał się o futrynę, trzymając wykałaczkę między kciukiem a palcem
    wskazujÄ…cym.
    - Ten drobiazg jest cholernie przydatny - oznajmił cicho, patrząc na nią
    swymi błękitnymi oczami.
    Bev początkowo chciała go zwymyślać, ale wyglądał tak zabawnie w
    swoim kelnerskim stroju, że złość odrobinę jej przeszła.
    - Powiedziałam, że się przebieram.
    - Nie myślałem, że będziesz miała coś przeciwko temu. - Odrzucił
    wykałaczkę na bok. - Szczególnie, że będziemy mieszkać w tej kabinie
    razem.
    - SÅ‚ucham?
    Po raz pierwszy tego wieczoru Bev przyjrzała się dokładniej
    pozbawionej guzików, rozchełstanej koszuli Sama. Zawiązana w talii
    rozchylała się, odsłaniając gęste czarne włosy, porastające jego muskularną
    klatkę piersiową. Wydało jej się, że między nimi prześwituje kolejna blizna.
    - Załatwiłaś sobie współlokatora, Koronko.
    Niskie wejście zmusiło go do pochylenia głowy. Wszedł do środka i
    zamknął drzwi za sobą. Minęło kilkanaście sekund, zanim wreszcie zdołała
    coś wykrztusić.
    86
    RS
    - Z całą pewnością tego nie zrobiłam! Nie rozważałam nawet takiej
    możliwości, nie przyszło mi to w ogóle do głowy. W tej kajucie starczy
    ledwie miejsca dla mnie.
    Oparł się znowu o drzwi i skrzyżował ramiona.
    - Patrzysz na pasażera na gapę, dziecino. Gdybyś mnie tak pięknie nie
    wyrolowała, miałbym własną kajutę, a ty tę koję dla siebie. - Wskazał głową
    w kierunku jedynego łóżka znajdującego się w pokoju. - Lubię spać z
    brzegu. A ty?
    - Musi być jakieś miejsce, w którym będą mogli cię umieścić!
    - Chyba mnie nie zrozumiałaś. Jestem pasażerem bez biletu. - Podniósł
    rękę i wskazał na swój ubiór. - Zwędziłem ten ubiór klauna i jeśli połapią
    się, że udaję jednego z kelnerów, wyrzucą mnie za burtę.
    - Co za rozkoszny pomysł. - Otuliła się kocem i wyplątała się z
    sukienki, która cały czas spoczywała wokół jej stóp.
    - Nawet nie myśl o wydaniu mnie - powiedział, przesuwając wzrokiem
    po jej ciele. - Jeśli to zrobisz, będę musiał przeprowadzić akcję, o której już
    wspomniałem.
    - Nie bądz śmieszny! I nie waż się mi grozić.
    - Zachowuj siÄ™ przyzwoicie, Koronko, a nic ci siÄ™ nie stanie.
    Ich oczy spotkały się. Bev poczuła, że jej puls przyspiesza, ale nie
    ustąpiła. Jeśli to kolejna próba sił, to ona ma zamiar wyjść z niej zwycięsko.
    - Gdyby ktoś mnie uderzył, zabiłabym go - powiedziała zimno. - Nie
    przestraszysz mnie. A poza tym, jak możesz być aż tak podły?
    - Ja? Podły? Czy to ja piłem  Karaibskie Kopniaki" jak wodę, szalałem
    jak hiszpańska tancerka i waliłem kelnerów po tyłkach?
    -  Karaibskie Kopniaki"? - Bev podrapała się za uchem. - Mówisz o
    ponczu...
    87
    RS
    Skinął głową.
    - Zalałaś się kompletnie, Koronko, przyznaj się.
    Westchnęła z irytacją. Czy musiał jej to wypominać tak bez ogródek?
    Przynajmniej stało się jasne, dlaczego zaczęła tam, na parkiecie, wyprawiać
    te wszystkie rzeczy. Nie bała się go już. Była zła.
    Sam również zauważył tę złość. W jej oczach zapalił się mroczny
    ogień. Wyglądała pięknie, roztaczała żar gorącej, karaibskiej nocy. Ten
    ogień pociągał go... a jeszcze bardziej uczucia, które walczyły ze sobą na jej
    twarzy. Zastanowił się, co ona do niego czuje. Rzadko starał się odgadnąć
    myśli innych ludzi. Większość z nich nie zasługiwała na taki wysiłek, a poza
    tym zwykle nie podobało mu się to, co odgadł. Ale z nią było inaczej.
    Oprócz złości, w jej wzroku skrywał się lęk. Bała się czegoś straszliwie.
    Jego? Czy życia w ogóle?
    - Dla jasności - powiedziała napiętym głosem. - Nie obchodzi mnie, co
    myślisz o mnie czy o moich metodach pracy. Nie potrzebuję twojej pomocy,
    jasne? Nie potrzebuję od ciebie niczego. Może trochę zabałaganiłam
    ostatnio, ale dam sobie radÄ™ z tÄ… sprawÄ…... w pojedynkÄ™.
    Mogła wyprowadzić w pole każdego, ale nie Sama. Jej słowa tylko
    potwierdzały podejrzenia Nicholsa. B. J. Brewster, jedyna córka najlepszego
    detektywa w Los Angeles, odczuwała całkowity brak wiary w siebie. Aż
    kusiło go, by to zbadać dokładniej, ale coś mówiło mu, że jej lęk ma swoje
    zródło w sprawach osobistych, nie jest związany z pracą. W pewnym
    stopniu Sam mógł zrozumieć jej obawy i odwagę, na jaką musiała się
    zdobyć, by się z nimi zmierzyć. Walczył parę lat z własnymi demonami... i
    demony zwyciężyły. Bev jeszcze się nie poddała. Walczyła nadal.
    Jeśli chodzi o stojące przed nią zadanie, wierzył, że sobie poradzi.
    Była jeszcze nowicjuszką, ale - mając trochę więcej doświadczenia -
    88
    RS
    mogłaby łatwo dać sobie radę ze wszystkim, na co się porywała. Posiadała
    mnóstwo zalet, tylko po prostu jeszcze o tym nie wiedziała.
    Poczuł, że łagodnieje, więc postanowił wziąć się w garść. Pragnąć jej
    to inna sprawa, ale 1 u b i ć ją było czymś niebezpiecznym. Wystarczająco
    dużo problemów dostarczało mu trzymanie pod kontrolą pragnienia, jakie
    czuł do niej.
    - Czy możesz, czy nie możesz prowadzić tej sprawy sama, to nie ma
    żadnego znaczenia - stwierdził. - Jestem tu i pozostanę. Tak to sobie
    wyobrażał twój ojciec.
    Odwróciła się do niego tyłem i otworzyła pokrywę walizy. Spieranie
    się z mężczyzną, gdy nie ma się na sobie ubrania, nie ma sensu, zwłaszcza
    gdy ten mężczyzna jest niebezpiecznym zwyrodnialcem! Miała uczucie, że
    to zaledwie pierwsza z wielu sytuacji, w których będzie żałować, że nie
    uderzyła go mocniej pałką.
    Osłaniając się kocem, zdjęła rajstopy i włożyła luzną bawełnianą
    sukienkę na ramiączkach, która mogła posłużyć jako nocna koszula, jeśli nie
    zdołałaby się pozbyć współlokatora. Kiedy odwróciła się znowu, ściągał
    właśnie kelnerską bluzę. Nie chciała mu się przyglądać, ale jej uwagę
    przyciągnęła blizna, która szpeciła górną część torsu. Wyglądało to tak,
    jakby ktoś rozciął jego ciało ogrodowymi nożycami. Postrzępione linie
    ciągnęły się nierówną ścieżką od prawej pachy do prawego biodra. Zmroził
    ją ten widok. Uznała za stosowne okazać mu trochę serdeczności.
    - Czy to boli? - zapytała cicho.
    Pokręcił przecząco głową, ale zauważyła, że zaciska mocno szczęki,
    wydostając się z przyciasnej koszulki. Nie mógł władać w pełni prawym
    ramieniem.
    - Czy to był wypadek? - spytała.
    89
    RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl