• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    dobiegały ją urywki wypowiadanych szeptem po łacinie zdań.
     Dlaczego? Dlaczego? Panie?... Przebacz słabości mojej... Daj znak. Panie mój... Czy zdołam... Bądz miłościw...
    W samolocie jakby się uspokoił. Przez całą drogę powrotną odmawiał wieczorne modlitwy. Widocznie jednak powziął już jakąś decyzję, bo tuż
    przed lądowaniem w Radowie chwycił za rękę siedzącą przy nim Kamę i patrząc błagalnie w jej oczy zapytał:
     Czy możemy dziś porozmawiać?
     Oczywiście. Wpadnę do ciebie po kolacji. Czy Stefan też ma przyjść?
     Nie. Nie. Tylko ty.
    Czuła, że proces zapoczątkowany, a może tylko ujawniony incydentem na plaży, Poczyna wkraczać w fazę decydującą.
    IX. KRYZYS
    W takim stanie nie widziała go dawno. Co prawda, już przed dwoma godzinami, po powrocie z klasztoru w Uhrbach, zdawała sobie sprawę, że
    czeka ją trudna rozmowa. Nie spodziewała się jednak, iż reakcja po spotkaniu z przeszłością będzie aż tak gwałtowna.
    Teraz, gdy stał przed nią z rękami wzniesionymi w górę rozpaczliwym gestem, wydawał jej się znów tym samym dziwacznym, na wpół obłąkanym
    mnichem, którego przed wielu miesiącami przywiózł do Instytutu Miksza.
     Powiesz mi? Przyrzeknij, że powiesz!  powtarzał nerwowo.
     Oczywiście, że powiem. Jak tylko będę mogła...
     Przyrzeknij!
    Patrzył na nią z uporem.
     Przyrzekam.
     Jeśli ci pozwoli... Tak... Tak... Wszystko od niego zależy...
     Powiedz wreszcie, o co ci chodzi?
     Niełatwo powiedzieć... Nie dziw się... Jestem nędznym, nierozumnym człowiekiem.Ułomny jest duch mój... Ja myślałem... Długo myślałem i... nic
    nie wiem... Nie rozumiem.
    Pewno nie powinienem pytać... Nie wolno pytać!
     Czego nie rozumiesz?
     Dlaczego? Po co? Po co tu jestem? Wiem, że zle czynię... Wyroki Najwyższego są niezbadane, i nie mnie ich dociekać. Ale ja ciągle myślę... Ja już
    nie mogę... Czy grzechem jest pytać? Na pewno jest grzechem!
    Pot wystąpił mu na czoło.
     Nie jest grzechem, Modeście  podjęła łagodnie.  Pytać należy zawsze. Nie wiem tylko, czy potrafię odpowiedzieć na twe pytania. Chcesz
    wiedzieć, skąd się tu wziąłeś wśród nas? Jak to się stało? Tego nie wiemy. Jeszcze nie wiemy. Istnieją pewne przypuszczenia, ale to jeszcze mało.
    Jestem jednak przekonana, że znajdziemy odpowiedz na to pytanie.
    Pokręcił przecząco głową.
     Nie! Nie! Nie to! Jak to się stało  ja wiem! Pamiętam... Złe siły... Ale ja pytam nie o to. Pytam dlaczego, po co tu jestem?
     Jak to po co?  ściągnęła brwi.  Nie rozumiem pytania? Spróbuj jaśniej wytłumaczyć.
     Pan Nasz nic nie czyni bez przyczyny  powiedział po łacinie.  Niezbadane Jego wyroki. Tak być musi. Pojmuję to, ale... Ty chyba wiesz,
    dlaczego? A mówiłaś: pytać nie grzech...
     Jeszcze nie bardzo rozumiem, o co ci chodzi. Co ja mam wiedzieć?
     Ja widziałem dziś... tam... w Uhrbach. To było naprawdę Uhrbach. Te same mury...Tylko czas upłynął. To jest Ziemia...  usiłował chaotycznie
    wytłumaczyć.  To jest ten sam świat. Ale inny... Jakiś... nie ten... Ja nie rozumiem, dlaczego? Mówiłaś: świat się zmienił... I że to jest dobrze... Ale
    ja wtedy... w tamtym moim życiu... wierzyłem: prawda boża zwycięży. Królestwo Boże... Czy to jest Królestwo Boże? Ja nie wiem... Nie rozumiem.
    Patrzę i widzę... Tak. To jest ten świat! Te same mury, ten sam dom boży, wirydarz, krużganki... Te same kolumny w kaplicy... kamień na grobie
    ojca Alberta... To nic, że napis zatarty. Ja to rozumiem, że czas płynął, że minęły wieki... Ale jest przecież Bóg! Chrystus Pan, Jego nauka... A teraz
    widzę i nie mogę zrozumieć. Myślałem, że to Królestwo Boże. Ale  nie. Potem myślałem, że to omam... że demonów sprawa... kuszenie
    szatańskie... Ale nie. Chyba nie... To, co dziś widziałem, to było naprawdę... Kto ty jesteś?  wpatrywał się z napięciem w jej twarz.  Ja nie wiem,
    kto ty jesteś! Kto jest Stefan, a kto Balicz doktor? Kto Garda i inni mężowie czcigodni? Jesteście dobrzy dla mnie... Ale... wy nie mówicie... nigdy
    nie mówicie...o Nim!
     O kim?
    - O Bogu. O Panu Naszym. Gdzie on? Jeśli to jest świat bez Boga, to...  urwał, a oczy jego napełniały się przerażeniem. Kama od dawna
    spodziewała się tego pytania. Nie łudziła się, że proces adaptacji ma, w gruncie rzeczy, jak dotąd tylko zewnętrzny, formalny charakter.
    Traktowała go też jako przygotowanie do podjęcia zasadniczej próby przeobrażenia psychiki tego człowieka. Teraz jednak uświadomiła sobie,
    jak trudne czeka ją zadanie. Nie chciała kłamać, a przecież nie mogła ukazać od razu całej prawdy.
     Uspokój się  powiedziała jak najłagodniej.  Zwiat, w którym żyjemy, nie jest jeszcze doskonałym światem. Wiele jeszcze popełniamy błędów, w
    wielu sprawach szukamy dopiero drogi... Ale jest to z pewnością świat lepszy od tego, w którym żyłeś przed pięciu wiekami. Bliższy on jest na
    pewno tym ideałom, które zawarte są w nauce Chrystusa, niż tamten twój świat. Przecież nauka ta mówi o tym, aby ludzie nie czynili sobie wzajem
    krzywdy, aby siÄ™ kochali, aby pomagali jedni drugim, aby sprawiedliwie dzielili siÄ™ owocami swej pracy. To staje siÄ™ coraz bardziej realne w naszym
    świecie. Za krótko jeszcze żyjesz wśród nas, za mało jeszcze widziałeś, abyś mógł sądzić.
     Wiem. Ja staram się zrozumieć, ale to niełatwo. Powiedz!  chwycił ją za rękę.
     Powiedz, jaki cel?
     Cel? Czego?
     %7łe... ja tu. Co chciał Bóg? Czy to nagroda? A może kara?
     Ani nagroda, ani kara. Zostałeś przeniesiony w nasze czasy. Kto to zrobił i dlaczego  nie wiemy. Ale wierz mi, z pewnością nie ma to nic
    wspólnego z żadną karą czy też nagrodą.
     A jednak... Te diabły... demony...
     W naszym świecie nie ma demonów. Mówiłam ci już.
     No tak...  przytaknął niepewnie.  Chwała Panu, ale...
     SÅ‚ucham ciÄ™.
     To niemożliwe!
     Co niemożliwe? %7łe nie ma tu diabłów?
     Nie. Nie. Wierzę ci. Staram się wierzyć... Ale to niemożliwe, że nie ma celu. Wszystko ma cel. Jeśli nie kara i nie nagroda, to... zadanie. Powiedz.
    Co mam robić? Jak służyć Najwyższemu?
     Staraj się zrozumieć...
     Tak!  przerwał gwałtownie.  A ty? Jak ty służysz?  wpił w nią oczy.  Komu służysz?
     Ludziom.
     Człowiek jest prochem. Prochem jest jego ciało. Czy ty troskasz się o jego duszę?
     Właśnie  skinęła głową.  To właśnie jest moje zadanie. Mój zawód.
    Pomyślała jednocześnie, jak fałszywie może rozumieć sens tych słów.
     I o moją też?  zapytał z przejęciem.
     Od chwili, gdy zjawiłeś się tu, przede wszystkim o twoją.
     I walczysz z Szatanem?
     Można to i tak nazwać uśmiechnęła się do swoich myśli.
     Nie!  potrząsnął gwałtownie głową.  To nie jest tak... jak mówisz! Ja czuję... To nie tak! Ten świat... to świat grzeszny! Widziałem...
     Co widziałeś?  spojrzała na niego uważnie.
     Pytasz się? Przecież wiesz... Tam... w tych ogrodach, nad wodą, na piasku... Czy to, co tam widziałem, to nie było naprawdę? Powiedz! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl