-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jill wiedziała, \e powinna protestować, \e będzie zgubiona, jeśli pozwoli Hunterowi wyciągnąć
się z przyjęcia. A tymczasem po prostu szła za nim w kierunku drzwi.
ROZDZIAA CZWARTY
Hunter zręcznie prowadził ją przez tłum, rozdzielając na boki uśmiechy i \egnając się ze
znajomymi. Ani razu nie zwolnił na tyle, by ktoś mógł wciągnąć go w rozmowę. Przy drzwiach
Nancy gwałtownie sprzeciwiła się ich wyjściu, lecz po chwili mówiła do ściany: Hunter
wypchnÄ…Å‚ Jill na korytarz i zatrzasnÄ…Å‚ za sobÄ… drzwi.
- Teraz ju\ lepiej - schodząc po schodach, Hunter wyciągał głęboko w płuca chłodne, czyste
powietrze. - Tam mo\na zawiesić w powietr\u siekierę.
- Nie opowiadaj, \e znowu rzuciłeś palenie.
- Parę miesięcy temu - zatrzymał się przed niebieskimi drzwiami, piętro pod Whelanami. - Daj
klucz. - Ja ... - zawahała się, lecz w końcu podała mu klucze.
Hunter otworzył drzwi. Poczuł wypełniający mieszkanie subtelny zapach perfum Jill. Coś się w
nim poruszyło. Jej mieszkanie w Chapel Hill pachniało tak samo, czuło się w środku jej
obecność, nawet gdy nie było jej w domu.
Jill przekroczyła próg i zatrzymała się. Patrzyła na niego i ewidentnie nie wiedziała, co dalej
zrobić. Gdyby szybko zatrzasnęła mu drzwi przed nosem, Hunter wycofałby się z godnością,
jednak wahała się zbyt długo. Hunter, przyzwyczajony do wykorzystywania okazji, wślizgnął się
do środka nim przypomniała sobie, i\ wcale go tu nie chciała widzieć.
W holu panowały ciemności, tylko na suficie widać było tańczącą plamę światła. To światło
odbite od wody w basenie, zrozumiał po chwili Hunter, poszukując kontaktu. W ciemnościach
jego dłoń musnęła dłoń Jill, równie\ usiłującej zapalić światło. Usłyszał,
jak wciąga .powietrze. Spojrzał na nią. W jej szeroko otwartych oczach widać było przestrach.
- Jill- zdą\ył wyszeptać, jąkając się. W tym samym momencie Jill była w jego objęciach.
- Obejmij mnie! - załkała i mocno zacisnęła wokół niego ramiona. - Hunter, proszę, obejmuj
mnie!
- Tak bardzo za tobą tęskniłem - przytulił ją mocno, z desperacją tonącego. "Nareszcie" -
pomyślał. Tak wiele czasu minęło Qd chwili, kiedy po raz ostatni wypełniała jego ramiona
kobiecym ciepłem, którego tak pragnął. Tak bardzo go potrzebował. - Nigdy nie sądziłem, \e
mo\na tak za kimś tęsknić.
- Myślałam, \e nie będzie ci się chciało mnie szukać - szlochała - myślałam, \e ju\ nigdy się nie
zobaczymy.
- Straciłem całe miesiące starając się ciebie odszukać, próbując namówić twoich rodziców i
przyjaciół, by powiedzieli mi, gdzie jesteś - objął ją jeszcze mocniej. - Mówili, \e nie chciałaś
mnie widzieć.
- Nie chciałam - płakała na jego piersi, gwałtownie oddychając. - Nie chciałam cię ju\ nigdy
widzieć, tak cię nienawidziłam.
- Wiem, kochanie.
- Po prostu obejmij mnie mocno.
- Niemal zwariowałem, przez cały ranek myśląc tylko o tym, \e chcę cię tak obejmować - jęknął,
chowając twarz w jej włosach. - Nie uciekaj .ode ninie ju\ nigdy. Proszę, obiecaj, \e ju\ ode
mnie nie uciekniesz.
- Och, Hunter - jej otwarte, głodne usta spótykały się z jego wargami. Z jękiem smakował ich
dojrzałość, wpijał się w nie, pragnął ich coraz bardziej. Dekolt jej sukni na plecał sięgał niemal
do pasa. Chciwie przesunął dłonią po obna\onym ciele. lego opanowanie niemal prysnęło, gdy
gwałtownie przytuliła się, przyciskając piersi, napięty brzuch i długie, smukłe uda do jego ciała.
Zakręciło mu się w głowie.
- Cały czas myślałem tylko o tobie, o tym, przez co przechodzisz, jak stałaś się wyrzutkiem.
Widziałem twoje zdjęcia w ka\dym brukowcu, w całym kraju. Gdybym wiedział, \e tak się to
skończy - z trudem oderwał usta od jej warg i przytulił twarz do jej szyi. "A gdybyś wiedział, to
co byś właściwie zrobił?" - pomyślał z rozpaczą. Miała rację dziś rano, zrobiłby to wszystko raz
jeszcze. Nie potrafił sobie wyobrazić \adnej innej mo\liwości. - Do diabła, Jill, nigdy nie
chciałem niczego takiego.
- Wiem - powiedziała cichym, nabrzmiałym łzami głosem, powstrzymując szloch. Pociągnęła
nosem, cofnęła się i sięgnęła po torebkę.
- Proszę - Hunter wyciągnął z kieszeni kilka starannie uło\onych chusteczek higienicznych i
podał
jej jednÄ…. .
- Jesteś jedynym znanym mi mę\czyzną, który na serio traktuje harcerską zasadę, by zawsze być
przygotowanym - uśmiechnęła się przez łzy i wytarła nos.
- Samoobrona - z uśmiechem Hunter podał jej jeszcze jedną chustkę do wytarcia oczu. -
Wcześniej czy pózniej, ka\dy dziennikarz wart tego miana kończy z histeryczną kobietą płaczącą
na jego ramieniu. "Albo z dzieckiem" - dodał cicho, myśląc o Belfaście, Managui i setkach
innych wypełnionych horrorem miejscach.
- Nigdy nie sądziłam, \e jestem histeryczką - zaoponowała Jill z lekkim uśmiechem, wycierając
do sucha policzki. - Przepraszam, nie sądziłam, \e tak się to skończy. W moich fantazjach byłam
zawsze jak Ingrid Bergman, na zimno i bez emocji posyłałam cię
do piekła. .
- A kim byłem ja w tych fantazjach?
- Skrzy\owaniem Errola Flynna i Bostońskiego Dusiciela.
- Uch ...
- Nienawidziłam cię, Hunter - Jill spojrzała na niego - bardziej ni\ to wydawało mi się mo\liwe.
- A teraz?
- Teraz? - wolno pokręciła głową, nie spuszczając z niego wzroku. - Nie wiem, Gdy zobaczyłam
cię rano na pla\y, to wszystko nagle wróciło, gniew, ból i nienawiść. Ale teraz czuję się taka
pusta ... - wzruszyła ramionami, lekko się uśmiechając. - Zawsze mówiłeś, \e powinnam
nawiązać łączność ze swymi uczuciami, \e chciałbyś zobaczyć moją spontaniczną reakcję, gdy
ktoÅ› mnie naprawdÄ™ dotknie.
- Przykro mi, \e byłem to ja - odpowiedział cicho.
Czuł ból z powodu wyrządzonej jej krzywdy.
- Starczy tych przeprosin. Chcesz fili\ankę kawy? Hunter spojrzał na nią przenikliwie. Czy Jniała
to być ofiara pokojowa czy te\· prosta uprzejmość? Kiedy chciaÅ‚a, potrafiÅ‚a wykorzystać swe
niezwykłe staranne bostońskie wychowanie, by demonstrować lodowatą uprzejmość. Wiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl