• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Nawet w takiej sytuacji d'Averc nie potrafił powstrzymać się od ironicznych uwag.
    Byli rozpięci po obu stronach Bewcharda na dwóch ramach, z których odcięto dwoje martwych już
    ludzi. Pod nimi czarne stworzenia bezustannie wynurzały się i zapadały z powrotem pod
    powierzchniÄ™
    krwi wypełniającej zbiornik. Czerwona poświata z wiszącego nad głowami Miecza Zwitu zalewała
    całe
    wnętrze, okrywała blaskiem zwrócone ku górze twarze wyczekujących Pirackich Lordów, padała na
    oblicze Yaljona, którego nieruchome oczy pałające triumfem wbijały się w obnażone ciała dwóch
    przyjaciół, pokryte takimi samymi jak u Bewcharda dziwacznymi symbolami.
    Z basenu dobiegały mlaszczące odgłosy, potwory pływały w cuchnącej mazi, czekając bez wątpienia
    na
    dopływ świeżej krwi. Hawkmoona przeniknął dreszcz obrzydzenia, z trudem opanowywał skurcze
    żołądka. Czuł pulsowanie w głowie, a zdrętwiałe kończyny przeszywał dokuczliwy ból. Jego myśli
    skierowały się ku Yisseldzie, ojczystej ziemi oraz nie wyrównanym rachunkom z Mrocznym
    Imperium.
    Miał oto już nigdy więcej nie ujrzeć żony, nie odetchnąć powietrzem Kamargu, nie zaznać smaku
    zwycięstwa nad Granbretanem, o ile takie mogło kiedykolwiek nastąpić. Utracił to wszystko
    próbując
    ratować obcego, niedawno dopiero
    poznanego człowieka, którego walka nic nie znaczyła wobec zmagań z siłami Mrocznego Imperium.
    Teraz, o krok od śmierci, było już za pózno na rozpatrywanie tego wszystkiego. Miał bowiem
    wkrótce
    umrzeć w straszliwy sposób, zarżnięty niczym prosię, czując, jak siły życiowe opuszczają go z
    każdym
    uderzeniem serca.
    Yaljon uśmiechnął się.
     Nie wykrzykujesz już śmiałego zawołania bitewnego, niewolniku? Jesteś dziwnie milczący.
    Czyżbyś
    nie chciał mnie o nic zapytać? Nie będziesz skamlał o życie? Nie będziesz błagał o to, by znów
    zostać
    niewolnikiem? Nie będziesz prosił o wybaczenie za zatopienie mojego statku, zabicie moich ludzi i
    znieważenie mnie?
    Hawkmoon splunął w jego kierunku, ale nie trafił.
    Valjon jakby od niechcenia wzruszył ramionami.
     Czekam na nowy nóż. Kiedy zostanie przyniesiony i poświęcony według rytuału, przetnę twoje
    żyły
    w kilku tylko miejscach, żeby mieć pewność, iż będziesz konał powoli, że będziesz mógł zobaczyć,
    jak
    te stworzenia w dole żywią się twoją krwią. A twój bezkrwisty zewłok wyślemy burmistrzowi
    Narleenu,
    o ile się nie mylę, wujowi Bewcharda, jako dowód, że Starvel nie będzie tolerował żadnego
    nieposłuszeństwa.
    Do sali wkroczył jeden z piratów, ukląkł przed Yaljonem i podał mu długi, ostry nóż. Herszt przyjął
    go
    i człowiek wycofał się szybko.
    Yaljon zaczął mruczeć coś cicho, to pochylając głowę nad nożem, to znów spoglądając w górę na
    Miecz
    Zwitu. Następnie przełożył nóż do prawej dłoni i uniósł go, niemalże dotykając ostrzem uda
    Hawkmoona.
     Teraz zaczniemy od początku  rzekł w końcu, intonując pieśń i rozpoczynając litanię, którą
    słyszeli poprzednio.
    Książę napiął wszystkie mięśnie, próbując zerwać więzy, aż poczuł w gardle gorycz żółci. Słowa
    dudniły mu w uszach, chóralny śpiew nasilał się, zbliżając do histerycznego wycia.
     ...Mieczu Zwitu, który powodujesz, że martwi ożywają, a żywi mogą żyć wiecznie...
    Czubek noża oparł się o skórę na udzie Hawkmoona.
     ...który czerpiesz swój blask ze świeżej krwi człowieka...
    Książę półprzytomnie zaczął się zastanawiać, czy rzeczywiście jest to możliwe, by różowy miecz
    jakimś szczególnym sposobem czerpał swój blask z krwi. Nóż dotknął jego kolana. Hawkmoon
    przeklÄ…Å‚
    Yaljona, szamocząc się jak opętany w więzach.
     ...będziesz nadal otoczony czcią w Zwiątyni Batacha Gerandiuna...
    Valjon urwał nagle i wciągnął głęboko powietrze, utkwiwszy wzrok w górze, ponad Hawkmoonem.
    Książę wykręcił szyję i syknął ze zdumienia.
    Miecz Zwitu opadał ku nim spod dachu!
    Kiedy zbliżył się nieco, Hawkmoon dostrzegł, iż zawieszony był w sieci z grubego drutu, a teraz
    obok
    niego stał człowiek.
    Jego głowę skrywał wysoki hełm, zbroja i cały strój były w barwach czarnej i złotej, a u boku wisiał
    olbrzymi obusieczny oręż.
    Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Rozpoznał tego człowieka  o ile był to człowiek.
     Rycerz w Czerni i ZÅ‚ocie!  wykrzyknÄ…Å‚.
     Do waszych usług  rozbrzmiał ironicznie głęboki, dudniący wewnątrz hełmu głos.
    Yaljon ryknął z wściekłości i cisnął w Rycerza nożem, lecz ostrze zadzwoniło tylko o zbroję, odbiło
    siÄ™
    i wpadło do basenu.
    Przybysz ostrożnie zacisnął skrytą w rękawicy dłoń na rękojeści Miecza Zwitu, zawisł na nim i
    spokojnie przeciÄ…Å‚ sznury mocujÄ…ce nadgarstki Hawkmoona.
     Ty... ty bezcześcisz nasz święty obiekt  jęknął z niedowierzaniem Yaljon.  Dlaczego nie
    spotkała cię kara? Nasz bóg, Batach Gerandiun, będzie musiał wywrzeć zemstę. To jego miecz, jest
    w
    nim zaklęta jego dusza.
     Ja wiem lepiej  odparł Rycerz.  To miecz Hawkmoona. Kiedyś Magiczna Laska zdecydowała
    wykorzystać twojego przodka, Batacha Gerandiuna, do własnych
    celów, udostępniając moc zawartą w tym różowym mieczu, ale teraz owa moc musi przejść w
    posiadanie obecnego tu Hawkmoona! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl