-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mi siÄ™ potwornie wysoki.
Usłyszała jego chichot, gdy tymczasem jego ręka
przesunęła się wzdłuż jej pleców, zapoznała ponow
nie z lekkim występem jej bioder, z długą linią ud.
GRA LUSTER 171
Spleceni ze sobÄ…, zamienili siÄ™ pozycjami. Dotykali
się delikatnie, ale coraz bardziej ponaglająco. Już nie
muskali się wargami, lecz oddali namiętnemu poca
łunkowi. Rozmowa ucichła, jakby przeszła w sen.
Ogarniające ich pożądanie było jak tropikalna fala
- gorąca i gwałtowna. Narastała, wzniosła się wyso
ko, zalała ich, aż odpłynęła...
Ubrana w wyjęte z szafy Setha dżinsy i flanelową
koszulę, Lindsay zbiegła ze schodów. Panujący w do
mu chłód wskazywał dobitnie, że trzeba jak najszyb
ciej napalić. Jeszcze tylko w kominku w sypialni tlił
się ogień. Postanowiła zacząć od pieca w kuchni. Pod
śpiewując zaimprowizowaną melodię, otworzyła ku
chenne drzwi.
Jakie było jej zdumienie, kiedy się okazało, że Seth
był szybszy i że ją ubiegł. Poczuła zapach kawy.
- Cześć! - Podchodząc, objęła go wpół, przyci
skając policzek do jego pleców. -Myślałam, że jesteś
jeszcze na górze.
- Zszedłem, gdy ćwiczyłaś przy drążku Ruth. -
Odwrócił się i przyciągnął ją do siebie. - Nie zjadła
byś śniadania?
- Kto wie - wymruczała, omal nie eksplodując
z radości z powodu tak zwyczajnej i naturalnej zaży
łości. - Kto je przygotuje?
- Ja i ty.
- Och. - Uniosła brwi. - Mam nadzieję, że lubisz
zimne płatki i banany. To moja specjalność.
Skrzywił się.
172 GRA LUSTER
- A gdybyś zrobiła coś z jajek? Potrafisz?
- Jeszcze jak! Robię piękne jajka na Wielkanoc.
- Zrobię jajecznicę - zdecydował i pocałował ją
w czoło. - Poradzisz sobie z grzankami?
- Być może. - Z głową na jego piersi patrzyła na
sypiący za oknem śnieg.
Drzewa i trawnik przypominały teatralną dekora
cję. Biały tren śniegu leżał na ziemi nietknięty, dzie
wiczy. Zawsze zielone krzewy, które zasadził Seth,
miały swoje własne śnieżne okrycia; obok, górujące
nad nimi drzewa wyglądały jak śniegowe olbrzymy.
A śnieg nieprzerwanie sypał.
- Chodzmy na dwór - powiedziała z rozpędu
Lindsay. - Jest tak cudownie.
- Po śniadaniu. Poza tym i tak trzeba donieść
drewna.
- Chodząca logika! - Popatrzyła na niego, marsz
cząc nos. - Chodząca praktyczność!
- Architekt musi być logiczny i praktyczny,
w przeciwnym razie jego budowle waliłyby się.
- Ale twoje budowle nie wyglÄ…dajÄ… praktycznie.
- Przyglądała mu się, gdy szedł do lodówki. Kim
właściwie jest ten mężczyzna, w którym się zakocha
ła? Kim jest mężczyzna, który zawładnął jej uczucia
mi i rości sobie prawo do jej ciała? - Są zawsze pięk
ne. Nikt nie lubi tych stalowych i szklanych pudełek,
które pozbawiają miasta ich charakteru.
- Piękne może być również praktyczne. - Odwró
cił się, trzymając w ręku karton z jajkami. - Albo,
ujmując to precyzyjniej, praktyczne może być piękne.
GRA LUSTER 173
- Tak, sądzę jednak, że trudniej jest zaprojektować
naprawdę dobry budynek, który byłby zarówno pięk
ny, jak i funkcjonalny.
- Gdyby to nie było trudne, nie warto by się było
fatygować, nie sądzisz?
Lindsay w zamyśleniu pokiwała głową.
- Pozwolisz mi obejrzeć to, co robisz dla Nowej
Zelandii? Nigdy nie widziałam żadnego budynku na
etapie projektowania.
- Oczywiście. - Zaczaj wbijać jajka do miseczki.
Przygotowali i jedli posiłek w miłym nastroju.
Lindsay doszła do wniosku, że kuchnia pachnie rodzi
ną: kawą, grzankami i przypalonymi jajkami. Chłonę
ła zapach, zapamiętując go, świadoma, że może się
okazać cenny w jakiś poranek w przyszłości. Kiedy
zjedli i sprzątnęli kuchnię, włożyli na siebie parę
warstw ciepłych ubrań i opuścili dom.
Po pierwszym kroku Lindsay zapadła się w śnieg.
Seth, śmiejąc się, popchnął ją lekko, i jak długa pole
ciała na plecy, tonąc w śniegu po ramiona. Jego
śmiech odbił się od otaczającej ich zewsząd białej
ściany, podkreślając ich samotność.
- Może powinienem zawiesić ci na szyi dzwonek,
żeby cię w razie czego odnalezć - zawołał, nie prze
stając się śmiać.
Z trudem wygrzebywała się spod śniegu. Oblepiał
jej włosy i kleił się do płaszcza. Widząc jej grozną
minę, Seth uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Też mi odważniak - powiedziała, pociągając no
sem, zanim z mozołem zaczęła brnąć przez zaspy.
174 GRA LUSTER
- Drewno jest złożone tam. - Seth złapał ją za
rękę. Tylko przez chwilę stawiała opór, po czym udała
siÄ™ razem z nim.
Byli jak na bezludnej wyspie. Znieg sypał z nieba
i ginÄ…Å‚ w otaczajÄ…cym ich zewszÄ…d grubym kobiercu.
Prawie nie było słychać morza. Botki Ruth sięgały
Lindsay do kolan, ale przy każdym kroku nasiąkały
im noski. Była różowa z zimna, ale widok wynagra
dzał wszelką niewygodę.
Biel była nieskalana. Nie było blasku, od które
go bolałyby oczy, ani żadnych cieni powodujących
zmianę tonacji. Czysta, gładka biel, której nic nie
zakłóca.
- De w tym piękna - wyszeptała Lindsay, przysta
jąc z Sethem przy stercie drewna. Jeszcze długo pa
trzyła, obejmując wzrokiem całą panoramę. - Ale nie
sądzę, żeby można to narysować czy sfotografować.
Coś by się przy tym straciło.
- Wyszłoby płasko i jednostajnie - przytaknął
Seth. Nakładał drewno w jej wyciągnięte ręce.
- Tak, właśnie tak. - Ucieszyła się, że przyznał jej
rację. - Wolę zapamiętać ten widok, niż oglądać go
w jednym wymiarze. - Wolnym krokiem zmierzali
w stronę tylnych drzwi. - Ale ty musisz być nie lada
ekspertem, żeby widzieć rzeczywistość, patrząc na
rysunek.
- Proces jest odwrotny. - Złożyli drewno w ko
mórce. - Robię szkice, opierając się na tym, co widzę
w rzeczywistości.
Lindsay przystanęła na chwilę. Była odrobinę zdy-
GRA LUSTER 175
szana po wysiłku, jakim było wydobywanie się z gru
bej warstwy śniegu.
- Tak. - Pokiwała głową. - Potrafię to zrozumieć.
- Patrząc na niego, uśmiechnęła się. - Masz śnieg na
rzęsach.
Spojrzał na nią porozumiewawczo. Przechyliła
na bok głowę, zapraszając go do pocałunku. Pochy
lił się, a gdy ich usta się spotkały, usłyszała, jak
wciąga powietrze, by zaraz potem podnieść ją
i wziąć na ręce.
Przeniósł ją przez składzik, aż do drzwi. A kiedy
chciał ją nieść dalej, do kuchni, zaprotestowała.
- Seth, jesteśmy cali w śniegu. Zamoczymy dom.
- No i co z tego?
Znalezli siÄ™ w holu.
- DokÄ…d idziemy?
- Na górę.
- Seth, chyba oszalałeś. Naświnimy. Worth będzie
zrozpaczony.
- Worth jest bardzo wyrozumiały - oświadczył
Seth, skręcając do swojej sypialni. Położył Lindsay na
łóżku. Z pozycji leżącej podniosła się na łokcie.
- Seth. - Zdjął płaszcz i wziął się za buty. Zrobi
ła wielkie oczy, po części rozbawiona, po części
zdumiona. - Seth, na miłość boską. Jestem cała
w śniegu.
- Więc jak najszybciej musisz się pozbyć mokrych
rzeczy.
Rzucił na bok buty, podszedł do niej i zaczął jej
rozpinać płaszcz.
17 6 GRA LUSTER
- Jesteś szalony stwierdziła, śmiejąc się, gdy
zdjął z niej płaszcz i dorzucił do swoich butów.
- Niewykluczone - przyznał. Dwoma szybkimi
szarpnięciami ściągnął z niej boty. Za nimi poszły
grube wełniane skarpety, po czym zaczął masować
zziębnięte stopy Lindsay. Jej reakcja była natych
miastowa.
- Seth, przestań się wygłupiać - protestowała jesz
cze, ale głos już miała ochrypły. - Cały śnieg roztopił
się na łóżku.
Uśmiechając się, całował poduszeczki dużych pal [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl