• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Berniego. Mamy próbę dziś po południu o czwartej. Przyjdziesz?
    - Dzisiaj nie mogę, malutka. Jestem zajęta. Powiesz mi, kiedy będzie następna
    próba, dobrze?
    Odkurzacz uderzył w ostatni stopień schodów i w holu na górze pojawiła się
    Tish. Na jej twarzy widać było głęboką koncentrację. Im szybciej wykona się prace w
    domu, tym lepiej. Polly skinęła na nią, żeby wyłączyła odkurzacz. Tish zmarszczyła
    brwi, ale spełniła jej życzenie.
    - Przygotujesz dzisiaj kolację, Tish? - spytała Polly.
    - Niby dlaczego? Wiesz, że pracuję tylko tutaj - Tish odgarnęła kosmyk włosów.
    Była cała zarumieniona.
    - Nie zauważyłam, żebyś pracowała tu... bardzo ciężko.
    - Zazwyczaj robię to, co mi każą - odparła bezczelnie Tish.
    - W takim razie każę ci, a nie proszę. Przygotuj dziś wieczór kolację.
    - Dziękuję, ale wolę sprzątanie. Mam randkę i nie wrócę na czas do domu, pani
    Napoleon!
    - No cóż, tak się składa, że ja też mam randkę i przypominam sobie twoją
    niedawną ofertę pomocy. A może się myliłam?
    - Ho, ho, randka! Dama umówiła się na randkę! Jakiś romans?
    - Gdyby nawet tak było, dowiedziałabyś się o tym ostatnia. Zgodziłam się zabrać
    pana MacInstosha dziś po południu do starej fabryki lalek i zaprosiłam go potem na
    kolację. I dotrzymam słowa, z kolacją czy bez. Jeśli o mnie chodzi, rodzina może się
    obejść bez jedzenia, a z Joshem pójdę gdzieś na kolację - głos Polly drżał ze
    wściekłości.
    Tish patrzyła na nią z rękami opartymi na biodrach. Vicky przestała skakać na
    świeżo pościelonym łóżku i wysunęła się z pokoju. %7ładna z dziewcząt nie dostrzegła
    44
    S
    R
    stojÄ…cej w drzwiach matki.
    - O co ci chodzi, Polly?
    W złości Polly odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z matką. - Dokładnie o to,
    co powiedziałam - jej głos ciął jak brzytwa. - Mam już dość tej funkcji głównej
    kucharki i pomywaczki! Jakoś nigdy nie czuję, żebym miała prawo lub przywilej
    zachowywać się jak szef czegokolwiek!
    Matka patrzyła na nią w zdumieniu. Tish chciała włączyć odkurzacz, ale matka
    gestem dała jej znak, żeby tego nie robiła. Wciąż patrząc na Polly powiedziała:
    - Czy dobrze słyszałam? - Zaprosiłaś obcego mężczyznę na kolację, nawet mi o
    tym nie mówiąc?
    - Zawsze zachęcałaś nas do tego, żeby przyprowadzać do domu przyjaciół,
    prawda? - nie ustępowała Polly. - A Josh MacIntosh nie jest tak całkiem  obcym
    mężczyzną". Jest bardzo miły; zna tatę i pana Svensena i zaproponował, że pomoże mi
    zorganizować pracownię.
    Matka dalej patrzyła na nią z niedowierzaniem. Tish wymknęła się nie
    zauważona.
    Polly potrząsnęła głową.
    - Skoro Tish jet prawdziwą primadonną w rodzinie i upiekłaby się jej nawet
    zbrodnia, chyba nic nie mogę zrobić w tej sprawie. Zaplanowałam całą kolację, mamo,
    ale nie będzie mnie w domu, żeby ją przygotować. Ja... - Polly nie była w stanie
    dokończyć zdania. Odwróciła się, przebiegła przez hol do swojego pokoju, zatrzasnęła
    drzwi i rzuciła się na łóżko.
    - Nigdy go tu nie przyprowadzę - jęknęła w poduszkę. - Ona nie chce mi
    pozwolić na tę pracownię, po co więc wszystko planować? A Tish? Też mi wielka
    pomoc!
    Waliła pięściami w poduszkę, aż po policzkach popłynęły łzy, jakby zmywając
    jej gniew. Po chwili przestała płakać i wstała z łóżka, by usiąść przy oknie.
    45
    S
    R
    Był ciepły, słoneczny dzień. Ogród różany ojca wypełniał róg podwórka. Polly
    wciągnęła głęboko powietrze, niemal czując w pokoju słodkawy zapach róż. Azy za-
    cierały kontury obrazu.
    - Moje oczy! - powiedziała głośno, wycierając je. - Będą nadal spuchnięte, gdy
    zjawi się Josh. O, nie! Czy pomyśli, że ma to coś wspólnego z odwołaniem kolacji? I o
    czym będziemy teraz rozmawiać, gdy nie ma żadnych szans na pracownię w piwnicy?
    Do diabła z Tish! Gdyby nie była taka złośliwa, matka nigdy by nas nie usłyszała.
    Byłaby zachwycona możliwością goszczenia na kolacji  nowego człowieka w
    miasteczku". Już sobie to wyobrażam. Ale Tish musiała wszystko zepsuć.
    - Pollyyy! - dobiegł ją głos Vicky. - Telefon. Już miała powiedzieć, że oddzwoni
    pózniej, ale rozmyśliła się.
    - Dzięki, Vicky - zawołała. Dzwoniła Enid.
    - Co się stało, Polly? Zaziębiłaś się?
    - Nie - odparła obojętnie.
    - Posłuchaj, jesteś dziś wieczór zajęta? Przyszły tydzień jest ostatnim, jaki
    spędzę w domu, a dowiedziałam się, że rodzice dziś wychodzą i wrócą pózno.
    Pomyślałam, że możemy coś wykombinować. Mam w lodówce duży stek. Szkoda
    byłoby go zmarnować i taki piękny księżyc na dodatek, prawda?
    Polly wytarła nos i zastanawiała się, co powiedzieć.
    - Jesteś tam jeszcze? - spytała Enid.
    - Tak - westchnęła Polly. - Ale nie wiem, co odpowiedzieć. Planowałam dziś
    wyprawÄ™ z Joshem do fabryki lalek, a potem kolacjÄ™ tutaj w domu. Enid, ja siÄ™ wcale
    nie zaziębiłam. Po prostu poryczałam się. Pokłóciłam się z Tish, wmieszała się w to
    mama i stanęło na tym, że w ogóle nie będę w domu na kolacji. A teraz nie wiem, co
    robić. Masz szczęście, że jesteś jedynaczką!
    - Ojej - odparła współczująco Enid, a potem dodała bardziej radosnym tonem: -
    Mam doskonały pomysł. Przyprowadz go tutaj, a ja zadzwonię... do Kevina. Byłoby
    46
    S
    R
    mu przykro, gdybyśmy go pominęły. Masz coś przeciwko temu? Powiem mu, że
    wpadłyśmy na ten pomysł w ostatniej chwili.
    Poczciwa, stara Enid, pomyślała Polly. Chciała Josha i będzie go miała. Dla
    Polly liczył się wyłącznie jako ekspert od ceramiki. Ale Kevin też się przecież nie
    liczył, a może jednak tak? To będzie idealne rozwiązanie. Na koniec zaaranżuje
    wszystko tak, by Kevin odwiózł ją do domu, i zostawi Josha z Enid.
    - Dobra, jesteś słodka - powiedziała już weselej Polly. - Kiedy zadzwonisz do
    Kevina, możesz mu powiedzieć, że jestem na noże z rodziną i zaproponowałaś, żebym
    przyprowadziła Josha do ciebie.
    - Doskonale, Polly - Enid była wyraznie podekscytowana. - Co włożysz?
    - Miałam zamiar włożyć dżinsy i starą koszulę do tej fabryki. Będziemy trochę
    myszkować w tym brudzie i pajęczynach. Chyba pobiegnę do domu, żeby się przebrać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl