• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    cieszenia płynące z jego ust i zadała sobie sprawę
    z tego, że całuje jej włosy. Odwróciła się ku niemu.
    - Przepraszam - wyjąkała.
    Przyciągnął ją bliżej, a ona położyła mu głowę na
    piersi.
    - Nie ma za co. - Gładził jej dłoń zaciśniętą w pięść.
    Upłynęło kilka minut, zanim rozprostowała palce
    i wówczas poczuł coś twardego. Uniósłszy jej rękę,
    ujrzał perłową kaczuszkę. Znowu ogarnęła go złość.
    Czy ten facet naprawdę uważa, że można ot tak
    wpaść do Skye w dniu, w którym jego córka ma
    pochować najważniejszą osobę w jej życiu, podarować
    jej drobiazg z masy perłowej, i kilka godzin pózniej
    S
    R
    wyjechać? Zbrzydzony symboliką tego drobiazgu, od-
    łożył go na stolik nocny. Helen nie protestowała, więc
    pocałował ją w czoło, wyrzucając sobie, że zamiast
    być przy niej, siedział w pubie. Płynęły minuty, aż
    stracił poczucie czasu. Obejmował Helen, gładząc ją
    po ramieniu, aż zasnęła, a on razem z nią.
    Obudziła się zdezorientowana. Leżała z otwartymi
    oczami, starając się rozeznać, gdzie jest. Budzik wska-
    zywał trzecią dwadzieścia. Zaschło jej w ustach i mi-
    mo że spała, czuła się wyczerpana i obolała.
    Zanim wróciła jej pamięć, domyśliła się, że leży
    przy niej James, bo wyczuła jego charakterystyczny
    zapach. W końcu przypomniała sobie, że ją obejmo-
    wał, szeptał czułe słówka, całował jej włosy. %7łe nama-
    wiał ją, by dała upust rozpaczy. Ze był przy niej.
    Ojciec ją zawiódł, za to James przy niej czuwa.
    Kiedy Owen oznajmił, że wyjeżdża, poczuła się,
    jakby ją uderzył. Oczekiwała, że ojciec zatrzyma się
    w Skye na jakiś czas, choćby na kilka dni, ale z jego
    spojrzenia wyzierała dobrze znana jej tęsknota. Wie-
    działa, że żadne prośby nie pomogą. Potrzebowała go,
    ale nie chciała usłyszeć odmowy. Tego by nie zniosła.
    W świetle padającym z korytarza spoglądała na
    Jamesa. Pogrążony we śnie wydawał się jeszcze pięk-
    niejszy. Przed oczami miała zarys jego szczęki oraz
    warg, teraz delikatnych i kuszÄ…cych, ale gdy przypo-
    mniała sobie, jak potrafią być zachłanne, coś się w niej
    poruszyło.
    Jego pierś pod jej policzkiem miarowo się unosiła
    i opadała. W pewnej chwili, gdy poruszyła dłonią,
    mięśnie jego brzucha drgnęły. Obejmowała go nogą
    S
    R
    tak, że jej udo znajdowało się bardzo blisko jego męs-
    kości. Wystarczy, że przesunie je nieco wyżej...
    Helen, nie rób tego. Dopiero co pochowałaś Elsie,
    pożegnałaś ojca i rozpaczałaś na ramieniu Jamesa jak
    rozhisteryzowany bachor. JesteÅ› w koszmarnym sta-
    nie. Na pewno wyglÄ…dasz jak zmora. On nawet ciÄ™ nie
    dotknie, ale, co najważniejsze, sama go zapewniałaś,
    że nic takiego się nie stanie.
    Bardzo jednak tego chciała. Nagle poczuła, że bę-
    dzie to bardzo sensowne zakończenie strasznego dnia.
    Wcale się nie oszukiwała, że James nie wyjedzie. Tym
    razem nie idzie o przyszłość. Po prostu jest kobie-
    tą, która potrzebuje zaspokojenia. Najważniejsza jest
    ta noc, ta chwila. Wcześniej potrzebowała ukojenia
    i James jej to dał. Pocieszał ją, ale teraz ona potrzebuje
    więcej. Teraz chciała się poczuć jak kobieta, nie jak
    doskonale zorganizowana pielęgniarka Helen z przy-
    chodni ani jak osierocona Helen Franklin.
    Czy to pomoże jej zapomnieć? Tak. Złagodzi smu-
    tek? Tak. Czy to odpowiedzialny krok? Nie, ale co
    z tego? %7łycie jest krótkie, a ten dzień był wyjątkowo
    trudny. Już raz zrezygnowała z takiej szansy, więc
    teraz jej nie przegapi.
    Wiodła palcem po linii jego szczęki, po podbródku
    aż do dolnej wargi. Obudziła go delikatna pieszczota,
    tak delikatna jak muśnięcia skrzydeł motyla, jak wes-
    tchnienie. Podniósł powieki.
    Dłoń Helen znieruchomiała, a ona sama wstrzymała
    oddech. Obudził się? Ujął jej rękę i zaczął całować
    palce, ale sekundę pózniej przeniósł ich dłonie na
    swoją pierś i kojącym gestem poklepał ją po ręce. Jak-
    by była dzieckiem. O nie.
    S
    R
    - Nie śpisz - stwierdziła, opierając się na łokciu,
    by lepiej widzieć jego twarz.
    - Nie śpię - odpowiedział.
    W półmroku wyglądał tajemniczo i niebezpiecznie.
    Poczuła, że go pożąda.
    - Jak się czujesz? - Bardzo się starał o neutralny
    ton, bo dostrzegł znamienny błysk w jej oku, a to
    oznaczało kłopoty. W jej spojrzeniu tliło się pożądanie
    i chociaż sam bardzo tego chciał, nie uważał, by takie
    zwieńczenie emocjonalnie wyczerpującego dnia było
    wskazane.
    Znowu traktuje ją jak dziecko. Miała ochotę od-
    powiedzieć:  Napalona", ale zdawała sobie sprawę,
    że przemawia przez niego zatroskanie.
    - Lepiej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl