• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    BÅ‚ysk w oczach Adama i jego powrót do maÅ‚ych prowo­
    kacji wystarczyły, by wytrącić ją z otępienia, w jakim trwała
    od paru godzin. Ze zdziwieniem spostrzegła, że chodząc po
    kuchni, zaczęła nucić jakiś przebój. Kiedy bekon już się
    zarumienił i z tostera wyskoczyły grzanki, zawołała Adama
    na kolacjÄ™.
    - To się nazywa zgrany zespół - powiedział, stając
    w drzwiach w pięć sekund pózniej. Miał na sobie wytarte,
    świeżo wyprane dżinsy i luzny sweter. Przejął inicjatywę,
    wyłączył elektryczny czajnik i sięgnął po pudełko z herbatą.
    - Dziękuję, Naomi. Już na sam zapach cieknie mi ślinka
    - dodał, potwierdzając to głośnym burczeniem brzucha.
    - Ostrz zęby - poleciła, nakładając na talerze spore
    porcje. - Siadaj, ja zaparzÄ™ herbatÄ™.
    - Mhm... bekon jest wspaniaÅ‚y - mruknÄ…Å‚. - Jeżeli sma­
    żysz coś takiego na śniadanie dla Edwarda, to się nie dziwię,
    że postanowił się z tobą ożenić.
    Właśnie gdy udało się jej wreszcie uspokoić, ta drobna
    prowokacja rozbiła dobry nastrój jak eksplozja.
    - Nie robiÄ™ Å›niadaÅ„ Edwardowi - oznajmiÅ‚a, zastanawia­
    jąc się, dlaczego jego słowa wyprowadziły ją z równowagi.
    - Nie? Nawet wtedy, gdy spędzacie razem noc?
    - Nigdy nie spÄ™dziliÅ›my razem nocy - wyjaÅ›niÅ‚a z lodo­
    watym chłodem, nie potrafiąc zapanować nad grymasem,
    który pojawił się na jej twarzy. Co go to obchodzi?
    Przez chwilÄ™ panowaÅ‚a cisza, na tyle niezrÄ™czna, że zapra­
    gnęła, by powiedziaÅ‚ cokolwiek, nawet jeden ze swoich gÅ‚u­
    pich żartów. On jednak wpatrywał się w nią w milczeniu.
    - Czy w żyłach tego mężczyzny płynie krew, czy mleko?
    - wypalił nagle. - Chyba zwariowałaś, jeśli wmawiasz sobie,
    że możecie być szczęśliwi bez tej iskry, która pojawia się
    miÄ™dzy mężczyznÄ… i kobietÄ…. Chyba że... jesteÅ› wciąż dzie­
    wicÄ…?
    PoczuÅ‚a, jak przez jej ciaÅ‚o przebiega gorÄ…ca fala, wspina­
    jÄ…ca siÄ™ po szyi i zalewajÄ…ca policzki.
    - Nie... - wy bąkała, nie wiadomo czemu broniąc się
    przed jego atakiem, i z jękiem zamknęła oczy. Powinna go
    uderzyć, zamiast odpowiadać na takie pytania.
    - I kto by się tego spodziewał po Edwardzie! - rzekł
    jeszcze bardziej rozdrażnionym głosem.
    - To nie był Edward - wydusiła.
    Kolejne chwile ciężkiej ciszy stawały sienie do zniesienia.
    Powoli otworzyła oczy. Siedział naprzeciw niej bez ruchu,
    a jego cierpliwe spojrzenie zdawało się mówić:  Czekam na
    coś, co masz mi do powiedzenia, i będę tak siedzieć dopóty,
    aż zdecydujesz się to zrobić".
    Niestety, znała to spojrzenie zbyt dobrze, by spodziewać
    się, że granie na zwłokę odniesie jakiś skutek.
    - To było dziewięć lat temu - zaczęła, niezbyt panując
    nad głosem i dziwiąc się, że zamierza mu opowiedzieć całą
    historię, skoro nie zdołała do tej pory przemóc się, by wyznać
    wszystko Edwardowi. - On był lekarzem, który robił duże
    wrażenie na kobietach, a ja byÅ‚am pielÄ™gniarkÄ…, której nie­
    trudno zawrócić w gÅ‚owie, i która lekkomyÅ›lnie wzięła mÄ™­
    skie zapewnienia o miÅ‚oÅ›ci jako deklaracjÄ™ poważnych za­
    miarów. - ZaÅ›miaÅ‚a siÄ™ smÄ™tnie. - MaÅ‚o brakowaÅ‚o, a zaczÄ™­
    Å‚abym ukÅ‚adać wtedy listÄ™ goÅ›ci na wesele. On wkrótce wy­
    ruszył na nowy podbój.
    - Bardzo go... kochałaś? - spytał z wahaniem.
    - Tak... Myślę, że wtedy go kochałam. W przeciwnym
    razie nie poszłabym z nim do łóżka - wyznała ze smutkiem
    w głosie, będącym słabym echem dawnego rozczarowania.
    - Wtedy zrozumiaÅ‚am, że to, co naprawdÄ™ liczy siÄ™ w zwiÄ…z­
    ku, to nie gorące pocałunki i namiętne noce, ale wzajemne
    zrozumienie i chęć realizacji wspólnych celów.
    - I Edward siÄ™ z tym zgadza?
    - Oczywiście, że się zgadza - odparła z irytacją. - Nie
    oświadczyłby mi się, gdyby nie wierzył, że pasujemy do
    siebie.
    - A czy ty go kochasz? - dociekaÅ‚, a Naomi po raz pier­
    wszy poczuła, że odpowiedz, którą do tej pory uważała za
    oczywistą, uwięzła jej w gardle.
    - Nie przyjęłabym jego propozycji, gdyby było inaczej
    - odparła wymijająco.
    Po lekkiej zmianie na twarzy mogła poznać, że zauważył
    jej unik, i wiedziała, że należy spodziewać się kolejnego
    ataku. Edward z pewnością nie wyłapałby takiego niuansu
    i przyjąłby jej słowa z wiarą niezakłóconą najmniejszym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl