• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    piaszczystej plaży Penhally.
    Czuła, że pozwala sobie żyć złudzeniem, ale właśnie wtedy zaczęła w
    marzeniach łączyć jego imię ze swoim i uważać czas spędzony na plaży za
    ich wspólne chwile, chociaż on najwyżej tylko zerkał czasem w jej
    kierunku.
    Zaczęło się to następnego wieczoru, po tym, jak dokuczył mu
    kręgosłup.
    Emily jak zwykle pojechała odwiedzić Beabeę. Choroba babci
    postępowała, a pod wpływem morfiny chora miała coraz krótsze okresy
    pełnej świadomości. Nie chcąc oglądać jej powolnego gaśnięcia, Emily
    zrezygnowała z wysiadywania przy łóżku najbliższej jej osoby i zaczęła
    biegać od hospicjum do plaży.
    64
    RS
    Uczciwie przyznała się przed sobą, że biegów nie traktuje jak
    psychicznej migracji w celu oderwania siÄ™ od tego, co rozgrywa siÄ™ w
    cichym pokoju hospicjum. Obserwowanie wysokiego mężczyzny, który
    schodzi na plażę i zaczyna serię ćwiczeń, nagle stało się dla niej bardzo
    istotnym punktem dnia.
    Nie inaczej dziÅ›.
    Złapała się na zerkaniu na zegar, gdyż wszystko wskazywało na to, że
    będzie musiała zostać dłużej w szpitalu. Jednak jej obawy, że zjawi się u
    babci, kiedy ta zdąży zasnąć, okazały się płonne. Teraz jednak siedziała już
    na plaży, w cieniu swoich skał, a jej serce biło szybciej na myśl o
    perspektywie spotkania mężczyzny, z którym pracowała przez cały dzień.
    - Ach, więc to tu się ukrywasz! - usłyszała znajomy głos i aż
    podskoczyła.
    - Zajid! - szepnęła, kiedy na tle lawendowo-brzoskwiniowej poświaty
    zachodu zobaczyła znajomą sylwetkę.
    I mocno poczerwieniała, bo znowu bezwiednie nazwała go po imieniu.
    - Widziałem, jak patrzyłaś na zegarek po położeniu Abira do łóżeczka,
    a potem gdzieś zniknęłaś. Nie wiedziałem, czy masz pózny dyżur, czy też
    będziesz tu nade mną czuwać.
    Emily nie wyjaśniła mu dotąd powodu swojego zwolnienia z dyżurów,
    toteż poczuła się zaniepokojona, że może stracić ten przywilej.
    - Przepraszam, doktorze Chalil, powinnam była pana o tym uprzedzić -
    zaczęła. - Doktor Breyley zgodził się, żebym mieszkała z dala od szpitala,
    bo w ten sposób mogę odwiedzać babcię. To dlatego nie figuruję w
    harmonogramie dyżurów na wezwanie, ale kiedy...
    - Uspokój się. - Odezwał się do niej tak, jak do swoich małych
    pacjentów, kiedy czuli się zagubieni. - Na pewno istnieje uzasadniony
    65
    RS
    powód takiej decyzji, a ja nie mam żadnych krytycznych uwag do twojej
    pracy, kiedy jesteś na dyżurze. No dobrze... - Jego glos się zmienił. - Wolisz
    popatrzeć, jak ćwiczę, czy może sama też się trochę pogimnastykujesz?
    W Emily burzyły się emocje. Na pewno nie mogłaby mówić o
    chorobie babci bez dławienia w gardle. Z drugiej strony serce w niej żywiej
    zabiło na myśl o dotrzymaniu towarzystwa Zajidowi.
    - Czy już biegałaś? - zapytał.
    Emily stała z otwartymi ustami, chłonąc wzrokiem jego prężne ciało.
    - Eee... nnie. Jeszcze nie - wyjąkała i spojrzała w bok. Dobrze
    pamiętała emocje, jakie wzbudził w niej dotyk jego skóry, i pragnęła
    powtórzyć to doświadczenie.
    - W takim razie, jeśli teraz pobiegasz, pózniej możemy razem
    popływać - zaproponował. - Umiesz pływać, prawda?
    - Beabea nie pozwalała mi chodzić samotnie na plażę, dopóki nie
    udowodniłam, że potrafię dobrze pływać. Potem ukończyłam kurs
    ratownika, więc mogłabym się przydać, gdyby ktoś znalazł się w tarapatach.
    - I dlatego się uparłaś, żeby czuwać nade mną, kiedy łamałem wszelkie
    zasady bezpieczeństwa -stwierdził Zajid.
    Emily jednak nie zamierzała się tłumaczyć. Nie mogła się przecież
    przyznać, że pragnęła jeszcze raz zerknąć na jego wspaniałe ciało.
    Gdy rozpoczęła swój bieg do końca plaży, zaczęła się zastanawiać, czy
    wspólne pływanie z Zajidem to rzeczywiście dobry pomysł. Odnosił się do
    niej bardzo przyjaznie, lecz mimo to miała świadomość dystansu, jaki
    powstał między nimi. Czy jest przeciwny jej obecności na plaży? Możliwe,
    że zdecydował się tu przyjeżdżać, by uniknąć spotkania z osobami, które
    mogłyby go rozpoznać..
    Pozostaje jeszcze sprawa odosobnienia.
    66
    RS
    Pod koniec sezonu jest tu zdecydowanie mniej urlopowiczów, którzy
    byliby skłonni przeciągać pobyt na plaży do wieczora. Dzięki temu Zajid
    mógłby właściwie mieć pewność, że nikt nie będzie obserwował jego
    ćwiczeń.
    Gdy go mijała po raz trzeci, zauważyła, że wybrał lżejszą wersję
    treningu. Biegnąc skrajem mokrego piasku, znalazła się między Zajidem a
    zachodzącym słońcem, co pozwoliło jej zobaczyć ćwiczącego z bliska. Tak
    wyrazny jego obraz widziała dotąd tylko przez chwilę, gdy nachylał się nad
    stołem operacyjnym.
    W tym momencie obrócił się, by sięgnąć po ręcznik, ukazując miejsce
    urazu, który uzasadniał konieczność tej dziwnej gimnastyki. Emily omal nie
    potknęła się z wrażenia. Wielki Boże, co takiego go spotkało?
    Gdy rozmasowywała jego spięte mięśnie, wyczuła pod palcami
    nierówności skóry, ale kiepskie oświetlenie nie pozwalało jej dostrzec, jak
    sina jest ta blizna i jak rozległe musiały być obrażenia.
    - To był wybuch - oznajmił, a Emily uprzytomniła sobie, że stoi i
    wpatruje siÄ™ w jego zabliznione rany.
    - Co wyjaśnia ten typ bliznowacenia - skomentowała, usiłując wybrnąć
    z sytuacji. - Czy potrzeba było wielu operacji i przeszczepów skóry?
    - Nie tylu, ilu bym wymagał po uszkodzeniu rdzenia kręgowego -
    odpowiedział.
    Pragnęła wiedzieć więcej. W gruncie rzeczy pragnęła o tym człowieku
    wiedzieć absolutnie wszystko, lecz nim pomyślała o następnym pytaniu, on
    wskazał morze.
    - Popływamy?
    Trzymając w obu dłoniach obręb topu z zamiarem ściągnięcia go przez
    głowę, Emily nagle przypomniała sobie, dlaczego nie może tego zrobić.
    67
    RS
    - Nie mam na sobie kostiumu - odpowiedziała z poczuciem zawodu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl