• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

     Jasiu, jakiś wystraszony Zuzał tu stoi. Wpuścić?
     A jak nie wpuścisz, to sobie pójdzie?
     Wątpię  ocenił Ptak.
     No to wpuść  wsunąłem bandaż pod leżącą na siedzeniu bluzę Plomby
    Zuzałek wszedł niemrawo, zasunął drzwi i drżący na całym ciele, oparł się o nie.
     Cześć, chłopaki  przywitał się.
     Zlepy jakiś?  zapytała Ewka.
     Przepraszam  Zuzałek ugiął się na nogach.  Cześć!
     Cześć  pokręciła głową Ewka, włączając muzykę. Zamknęła oczy.
     Ja do ciebie, Cyna  odetchnął głęboka Był chorobliwie blady, zupełnie jak konduktor. Może
    w pociągu krąży wirus grypy albo innej zarazy?
    Na wszelki wypadek nie poprosiłem, żeby usiadł. Stał więc i bujał się na chudych nogach.
     No?  zachęciłem go do rozmowy
     No bo ...  wygiął długie paluchy  Bo mówiłeś, że jeszcze pogadamy w pociągu, no i
    jesteśmy w pociągu, a nie gadamy... Nie gadamy...  przełknął ślinę.
    Zrobiło mi się żal chłopaka. Chyba za ostro potraktowałem go w parku i teraz przeżywa okropne
    męki.
    260
    - Nie gadamy, Zuzał, bo siedzimy w różnych przedziałach, jeżeli nie zauważyłeś. A sprawa
    rozbija się o twoje podejrzane zachowanie. Nie wyjaśniłeś na przykład, skąd miałeś nóż Ogórasa.
     Ten bagnet?  Plomba przerwał żucie bułki.  No, no! Zuzał, nie poznaję cię. Zostałeś
    bandziorem?
    Zuzał skurczył się, jakby rozbolał go żołądek. Nadal jednak nie miałem ochoty sadzać go obok
    siebie.
     To co nam powiesz ciekawego?  zachęcił go Kostek.
     O bagnecie?
     Uhm  zaczynałem tracić do niego cierpliwość. Nieszczęśnik nabrał powietrza, a potem
    wyrzucił z siebie
    potok słów.
     Cyna, ja naprawdę nie zamierzałem... nie chciałem cię śledzić... musiałem, kurczę, musiałem...
    Szczęsny chce cię wykończyć, mówiłem ci już, a ja nie będę w jego bandzie, mam to gdzieś! 
    Przerwał, ciężko dysząc.
     Kicham na Skunksa, możesz mu to przekazać  wykrzywiłem się pogardliwie.
     Nie o to chodzi  siadł, nie pytając o pozwolenie.  Ja chcę dla ciebie dobrze. Chcę, żebyś się
    ze mną zaprzyjaznił. Wypisywałem różne rzeczy, żeby padło na Hulewicza, pamiętasz? Tornado
    wymiata i takie tam. On powiedział, że jak się nie przyłączę, skończę jak ty. No to preparowałem
    różności, żeby go wyrzucili ze szkoły.
     To TY?!  wstałem uniesiony zdumieniem.  Moją czwórkę z WOS-u też wydrapałeś z
    dziennika?
    Pokiwał głową.
    261
     Padalcu!  chwyciłem go za sweter na piersiach. -J Nie zasługujesz na litość i zapomnij o
    przyjazni. Wolałbym usiąść gołym tyłkiem na rozpalonych kamieniach, niż z tobą w jednej ławce!
     potrząsnąłem delikwentem jak workiem, ziemniaków
     Puść go, oszalałeś?!  oburzyła się Ewa. Chyba nadszarpnąłem swój wizerunek miłego gościa.
     Właśnie, daj spokój  włączył się Kostek.  Działał w dobrej wierze. Mam nadzieję...
    Pozwoliłem Zuzałowi opaść na siedzenie.
     Skąd wziąłeś ten bagnet?  zapytałem, z trudem łapiąc oddech.
     Podejrzewałem...  jęknął  pomyślałem sobie, że Szczęsny wynajął Jurka Mętlika, żeby miał
    na ciebie oko. Widziałem, jak go załatwiliście na trawniku. Bagnet leżał w krzakach, zabrałem jako
    dowód, że... no wiesz. Przepraszam, Cyna.
    Przeczucie mnie nie myliło. Otaczali mnie pomyleńcy.
     Niech ci będzie  machnąłem ręką.  Idę do kibelka, muszę to przemyśleć w spokoju 
    powiedziałem, wychodząc pospiesznie.
    W końcu korytarza, przy otwartym oknie stał Skunks, paląc papierosa. Na mój widok pstryknął
    niedopałkiem za okno i schował się w przedziale. Jak go ktoś na tym paleniu nakryje, pomyśli, że
    doniosłem belfrom. Gorzej trafić nie mogłem.
    Wszedłem do ubikacji, zatrzasnąłem drzwi, przekręcając
    262
    uchwyt zamka. Zachrzęściło. Zaraz potem usłyszałem szelest i cichy chichot. Zadrżałem z
    niepokoju.
    Nacisnąłem uchwyt, lecz ten obrócił się niemrawo wokół własnej osi. Drzwi były zablokowane.
    Pomyślałem, że wyważę je kopniakiem, gdy dotarło do ninie, że otwierają się do środka. Co gorsza,
    nie było klamki, za którą mógłbym chwycić. A niech to...
     Mam nadzieję, że nie wyjdziesz stąd do Bożego Narodzenia!  zawołał ktoś zza drzwi.
    Poznałem ten głos.
     Skunks, nie wygłupiaj się!  krzyknąłem, waląc pięścią w gładką płytę.
     Wesołych świąt, Cyna!  zabrzmiała odpowiedz.
     Mówiłem ci, obserwacja drużyny przeciwnej to podstawa. No i trochę farta  Szczęsny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl