-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obecnej tak zwane narody zajmują pewne wydzielone tereny naszego kontynentu, a także przylegające doń
wyspy. Istniejącym obecnie granicom nadaje się często charakter ostateczny i duchowy. Powiada się, że są to
granice naturalne , a przez ich naturalność rozumie się jakąś magiczną predeterminację dziejów przez formy
ukształtowania skorupy ziemskiej. Ale mit ten natychmiast znika, jeśli zastosujemy do niego to samo
rozumowanie, które doprowadziło do obalenia twierdzenia o więzach krwi i wspólnego języka jako dwu
głównych filarach narodu. Również w tym wypadku, jeśli cofniemy się o kilka wieków, okaże się, że zarówno
Francja jak i Hiszpania rozdrobnione były na mniejsze narody, oczywiście ze swymi własnymi granicami
naturalnymi . Graniczne góry były wówczas niższe od Pirenejów czy Alp, a granice wodne węższe od Renu,
kanału La Manche czy Cieśniny Gibraltarskiej. Ale to jedynie dowodzi, że naturalność granic jest sprawą
najzupełniej względną. Zależy ona od środków ekonomicznych i wojskowych będących w danej epoce do
dyspozycji.
Rzeczywistość historyczna sławetnych granic naturalnych" sprowadza się do tego, że ludowi A
utrudniały one najazdy na lud B. Ponieważ były utrudnieniem - w pokojowym współżyciu czy w działaniach
wojennych - dla ludu A, były zarazem ochroną dla ludu B. A zatem idea granic naturalnych , jako jeszcze
bardziej naturalna od idei granicy w ogóle, pierwotnie implikuje istnienie możliwości nieograniczonych
najazdów i fuzji pomiędzy poszczególnymi ludami. Jak się okazuje, jedynym hamulcem były przeszkody
materialne. Wczorajsze i przedwczorajsze granice nie wydają się dziś podstawą istnienia narodów francuskiego i
hiszpańskiego, a nawet wręcz przeciwnie: jawią się one jako przeszkody, które na drodze do ujednolicenia
napotykała idea narodowa. Niemniej dzisiejszym granicom przypisujemy charakter ostateczny i fundamentalny,
mimo że dla nowoczesnych środków komunikacji i nowoczesnych technik wojennych nie stanowią one już
żadnej przeszkody.
A zatem jaką rolę odegrały granice w powstawaniu narodów, skoro nie stanowiły ich pozytywnej
podstawy? Sprawa jest jasna, a jej zrozumienie jest nadzwyczaj ważne dla uchwycenia różnicy pomiędzy
autentyczną ideą państwa narodowego a tą, która powodowała państwem-miastem. Granice służyły zawsze do
konsolidacji raz osiągniętej jedności politycznej. Nie były zatem początkiem narodu, a na odwrót: na początku
były przeszkodą, a dopiero kiedy się z ich istnieniem pogodzono, stawały się zapewniającym jedność środkiem
materialnym.
Otóż dokładnie tę samą rolę spełniały również więzy krwi i wspólny język. Narodu nie stworzyła taka czy
inna wspólnota plemienna, lecz na odwrót: państwo narodowe, w swych dążeniach unifikacyjnych, ścierało się
zawsze z wieloma grupami plemiennymi i z wieloma językami, tak samo jak z całą gamą innych przeszkód i
trudności. Dopiero zdecydowane ich pokonanie dawało w rezultacie względne zjednoczenie plemion i języków,
które służyło dalszej konsolidacji jedności.
Tak więc, nie pozostaje nic innego jak tylko sprostować tradycyjne nieporozumienia odnośnie idei
państwa narodowego i za pierwotne przeszkody, stojące na drodze powstawania narodu, uznać te właśnie trzy
czynniki, o których dotychczas sądzono, iż są jego podstawami. Rzecz jasna, prostując te nieporozumienia,
narażam się na zarzuty, iż teraz sam padam ofiarą nieporozumienia.
Tajemnicy państwa narodowego należy zdecydowanie szukać w jemu tylko właściwej inspiracji
państwowotwórczej, w jego własnej polityce, a nie w obcych mu zródłach o charakterze biologicznym czy
geograficznym.
Dlaczego właśnie mniemano, iż dla zrozumienia owego cudownego zjawiska, jakim jest nowoczesny
naród, trzeba się odwoływać do wspólnoty krwi, do języka czy wreszcie do wspólnoty terytorialnej? Po prostu
dlatego, że te czynniki stanowiły o głęboko zakorzenionej zgodności i solidarności jednostki z władzą publiczną,
czyli o czymś zupełnie nieznanym w państwie starożytnym. W Atenach czy w Rzymie państwo tworzyła
zaledwie niewielka grupka ludzi; cała reszta - niewolnicy, mieszkańcy prowincji, kolonowie - to byli jedynie
poddani. W Anglii, we Francji czy Hiszpanii nikt nie był nigdy tylko i wyłącznie poddanym państwa, zawsze był
także jego członkiem, utożsamiał się z nim. Forma, przede wszystkim prawna, owej jedności z państwem i w
państwie bywała bardzo różna w różnych okresach. Różnice w położeniu i statusie jednostek często były
znaczne, klasy mogły być uprzywilejowane i upośledzone. Jeśli jednak postaramy się zinterpretować efektywną
rzeczywistość sytuacji politycznej w każdej epoce, ożywiając jej ducha, to stanie się dla nas oczywiste, że każda
jednostka czuła się aktywnym poddanym państwa, jego wspólnikiem i współpracownikiem. Naród - w tym
sensie tego słowa, oznacza hipostatyczny związek władzy publicznej z kierowaną przez nią zbiorowością.
Państwo zawsze, niezależnie od tego, jaka jest jego forma (prymitywna, antyczna, średniowieczna czy
nowoczesna) jest zaproszeniem przez jedną grupę ludzi innych ludzkich grup do połączenia sił w celu
wykonania jakiegoś wspólnego przedsięwzięcia. Ostatecznym rezultatem tego przedsięwzięcia niezależnie od
tego, jakie byłyby jego kolejne, bezpośrednie cele, będzie zorganizowanie pewnego typu wspólnego życia.
Państwo i plan życia oraz program działania czy program ludzkich zachowań to terminy nierozłączne.
Poszczególne typy państw scharakteryzować można według tego, w jaki sposób grupa wiodąca organizuje swą
współpracę z innymi. I tak państwo starożytne nigdy nie dopuszczało możliwości wchłonięcia owych innych. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl