• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    kąpielowe. Rosalie nigdy do tej pory nie widywała mnie inaczej, jak tylko ubranego lub całkiem nagiego, toteż
    miałem ochotę zrobić na niej dobre wrażenie. Nabyłem sobie czarujące majteczki z jedwabiu kanarkowej barwy,
    zdobione meduzami i latajÄ…cymi rybami.
    Była dziesiąta pięćdziesiąt, kiedy zadzwoniłem do drzwi Rosalie. Była już gotowa; cóż za cudowna kobieta.
    Przyniosłem dla niej przezroczysty płaszcz dla ochrony przed kurzem i duży biały kask z wizjerem, w którym
    wyglądała jak astronauta.
    Taszcząc w torbie trzy dobrze zabezpieczone butelki, wyruszyliśmy w zaiste umiarkowanym tempie: Promenada i
    okolice  sto do stu dziesięciu, trasa Saint-Lau-rent-du-Var i Cagnes-Sur-Mer  dziewięćdziesiąt do
    64
    stu, mały odcinek na równinie La Braque  w tempie stu czterdziestu. Moja ukochana doprawdy nie miała powo-
    dów do narzekania.
    O jedenastej dwadzieścia pięć stanęliśmy na kei basenu portowego Golfe-Juan, przed  Zjawą", stateczkiem
    Paula-Louisa.
    Była to dość ładna łódz motorowa o długości dziesięciu metrów, z kabiną mostkową (czy tak się to nazywa?) i
    silnikiem pod pokładem.
    Paul-Louis S. miał już sześćdziesiątkę, niebieskie oczy, siwiejące włosy i starą marynarską czapkę z wyszytą na niej
    kotwicą. Powitał nas serdecznie, a odkrywszy belleta wydał radosny okrzyk. Wskoczyliśmy na pokład i
    zwiedziliśmy dwanaście metrów sześciennych pojemności małego stateczku (Gdyby w kabinie jakieś dwie osoby
    uprawiały miłość, ta trzecia, leżąca na górnej koi, musiałaby bez przerwy uderzać głową o strop).
    Kapitan uruchomił silnik. Było dość cicho. Opuściliśmy nasze miejsce postoju, w zwolnionym tempie osiągnęliśmy
    wyjście z basenu, a gdy tylko ukazało się przed nami morze, Paul-Louis zwiększył szybkość. Stateczek przysiadł na
    zadzie i ruszył gwałtownie do przodu, znacząc na wodzie ciemny ślad.
    Szybkiej jednostce wystarczy zaledwie dziesięć minut, aby dotrzeć z Golfe-Juan do wysp Lérins. PrzylÄ…dek
    Antybów pozostał po lewej burcie, a przed nami rozpościerał się horyzont.
    Przystanęliśmy obok Sainte-Marguerite i tej małej wysepki położonej o kilka węzłów od jej wschodniego cypla,
    która nosi prześliczną nazwę La Tradeliere. Naszym celem była inna skała, położona w podobny sposób obok
    Saint-Honorat, nosząca nazwę Saint-Ferreol. Jest ona nieco mniejsza i nieco bardziej podługowata, mieliśmy zatem
    więcej szans, iż nie spotkamy tam nikogo.
    To było właśnie to. Po pełnym morzu kręciły się jeszcze dwa lub trzy stateczki. Paul-Louis rzucił kotwicę
    65
    w maleńkiej zatoczce, położonej u południowo-wschodnich brzegów wyspy, niewidocznej ani z lądu, ani z
    Sa-int-Honorat. A potem -zeskoczyliśmy na brzeg.
    Chronieni trójzÄ™bem Neptuna, wylÄ…dowaliÅ›my dokÅ‚adnie za»pięć dwunasta, akurat w porze pastisu.
    Jedna z szafek kabiny kryła całą kolekcję butelek, które z pewnością w znacznie większym stopniu przyczyniały się
    do wygarbowania na specyficzny kolor skóry kapitana nizli samo słońce. Wyjęliśmy Casanisa, mój ulubiony trunek,
    manierkę ze słodką wodą i beczułkę z lodem.
    Posiłek upłynął w wesołym nastroju: surówki w an-Choidzie, wędzony łosoś, clementines i kawa. Przyozdobiłem
    menu kilkoma muszelkami, wydobytymi ze szczelin w sąsiednich skałach.
    Po półgodzinnej sjeście znów odbiliśmy od brzegu. Paul-Louis wpadł na pomysł, aby przewiezć nas kilka mil po
    pełnym morzu, żebyśmy mogli wykąpać się w głębszej, a więc i czystszej wodzie. Rosalie stwierdziła, że jest dobrą
    pływaczką, a zresztą nic nie zmusza jej do oddalania się od łodzi. Jeśli idzie o mnie, już dawno temu zrozumiałem, że
    takie samo niebezpieczeństwo grozi człowiekowi, gdy ma trzy metry wody pod brzuchem, jak i wówczas, gdy ma
    ich aż trzysta. Wielkie głębokości nie robią na mnie wrażenia. W tym samym czasie, gdy wyspy Lerins rysowały się
    za nami coraz słabiej, z dala, po naszej prawej burcie, jął defilować sam skraj Eśterelu. Byliśmy niemal całkiem sami.
    Motor pracował na zwolnionych obrotach. Nie słyszeliśmy żadnego odgłosu prócz warkotu silnika, który zresztą też
    w końcu wsiąkł w ów morski krajobraz. Przed naszymi oczyma rozpościerała się zachwycająca i wciąż zmienna
    panorama.
    Po dwudziestu minutach Paul-Louis wyłączył silnik. Teraz pozostał już tylko plusk fal i szmer przecinanej dziobem
    wody. Przez chwilę kapitan pozwolił stateczkowi posuwać się siłą rozpędu. Lecz gdy ten zatrzymał się
    66
    w końcu, niczym zdyszany koń, rzucił za burtę starą rdzawą kotwicę, obciążoną dodatkowo kawałkiem ciężkiego
    łańcucha, i pozwolił jej powlec za sobą długi konopny sznur, który chyba także pamiętał lepsze czasy. Zrobiwszy to,
    zawołał wesoło:
     A teraz prosto w balię, moje wy kanalie! Rozebrał się całkowicie i skacząc głową w dół dał nura
    do wody.
    Wynurzył się o kilka sążni dalej, otarł dłonią roześmianą twarz i zawołał do nas:
     Hej tam, zmokłe kury! Idziecie czy nie? Ta woda jest wprost boska!
    Rosalie przeszła do kabiny, aby przywdziać swój kostium kąpielowy. Ja osobiście czułem się nieco zakłopotany:
    gdybym włożył swój, wyglądałoby to, jakbym chciał udzielać gospodarzowi lekcji wstydliwości, co nie leżało wcale
    w mej naturze; lecz gdybym go nie włożył, cały mój jakże rozkoszny poranny sprawunek okazałby się czymś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl