-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przyjechali już Gabby i J.D.Brettman. - Diego podał Melissie kieliszek brandy, po
czym objął ją ramieniem, kiedy rozmawiali o Chicago i o interesach. Lubiła czuć jego
bliskość. Miłość do niego gwałtownie rosła przez ostatnie tygodnie. Zadawała sobie nawet
pytanie, czy mogłaby teraz w ogóle istnieć bez niego. Kilka chwil pózniej przyszli Erie van
Meer z żoną, pięknie uśmiechniętą brunetką w okularach. Melissa była zaskoczona.
Spodziewała się Dutcha raczej w towarzystwie jakiejś pięknej panienki z wyższych sfer. Ale
kiedy poznała Danielle, przyczyny jego zainteresowania stały się oczywiste. Dani była
wyjÄ…tkowa. Podobnie jak Gabby.
- Pozwólmy naszym paniom porozmawiać przez chwilę o modzie, bo ja mam coś do
omówienia z wami dwoma, zanim zacznie się kolacja. - Apollo powiedział to nagle,
uśmiechając się do pań. Wyraznie zignorował przy tym Joyce, podszedł do panów i zabrał ich
na drugÄ… stronÄ™ pokoju.
- Ot i mężczyzni - westchnęła Gabby, odprowadzając pełnym zadumy spojrzeniem
ogromne plecy swego męża.
- Któregoś dnia uduszę go - mruknęła Joyce do siebie. - Pewnego dnia wywieszę go za
oknem na sznurze od telefonu, który przetnę z uśmiechem na ustach.
- Ojej, to nie jest zdrowa postawa - zaśmiała się Danielle.
- Nienawidzę go - powiedziała z jadem w głosie. - Oto co jest zdrowe. - Oczy Joyce
stały się jeszcze czarniejsze.
Gabby wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Jest wystraszony, nie zauważyłaś? - szepnęła do Joyce. - Boi się ciebie. Pochodzi ze
skromnej rodziny dzierżawców ziemi. Z Południa. A twoi rodzice to dobrze prosperująca
familia. W pewien sposób, choć inaczej, J.D. był podobny, dopóki nie pobraliśmy się.
Wydawało się, że mnie nienawidzi i cokolwiek bym zrobiła, zawsze był niezadowolony.
Kłócił się i awanturował. A Apollo w jeszcze mniejszym stopniu niż Dutch skłonny jest
myśleć o małżeństwie. Dani mogłaby napisać książkę o niechętnych mężach. Dutch
nienawidził kobiet.
- Myślał, że nienawidzi - skorygowała Dani, posyłając sympatyczne spojrzenie swemu
przystojnemu mężowi. - Jedyne, czego oni zapewne potrzebują, to impuls, który może
pobudzić instynkty mężowskie i ojcowskie.
Melissa przytaknęła.
- Diego jest bardzo dobry dla Matthew. Nawet nie wiedziałam wtedy w Gwatemali, że
lubi dzieci.
- Wychowywać się w Ameryce Zrodkowej, to musi być ekscytujące - powiedziała
Gabby.
Po oczach Melissy było widać, że ma co wspominać.
- %7łyć w pobliżu Diega Laremosa to było ekscytujące - poprawiła. - Był całym moim
światem.
- A mimo to dość długo żyliście oddzielnie.
- To było małżeństwo nie chciane. Wyjechałam, ponieważ sądziłam, że mnie już nie
chce, a teraz staramy się pozbierać i złożyć wszystko w całość. Nie jest łatwo - wyznała
Melissa.
- To dobry człowiek - powiedziała Gabby, patrząc przyjaznie spokojnymi, zielonymi
oczami. Uratował mi życie w Gwatemali, kiedy staraliśmy się wydostać z opałów siostrę
J.D. W krytycznej sytuacji jest to najbardziej opanowany mężczyzna, jakiego znam.
- Przypuszczam, że oni musieli w ten sposób żyć - zauważyła Joyce. Powędrowała
spojrzeniem ku miejscu, w którym stał Apollo i przez moment wszystko, co do niego czuła,
malowało się na jej twarzy.
- Przepraszam - powiedziała pani Albright, stając w drzwiach. - Kolacja na stole.
- Dziękuję, pani Albright - Melissa uśmiechnęła się i podeszła do Diega.
- Kolacja, kochanie - powiedziała lekko.
- Przez cały czas, jaki byliśmy razem - powiedział, kiedy przechodzili do elegancko
urządzonej jadalni - nie pamiętam, abyś kiedykolwiek użyła tego słowa.
- A ty używasz go ciągle - zauważyła z zuchwałym uśmiechem. - Jeśli nie po
angielsku, to po hiszpańsku.
- To przychodzi samo. - Przycisnął jej rękę do siebie i popatrzył na nią z głębokim
uczuciem.
Inni mężowie, idąc za nimi, wymieniali ze swoimi żonami porozumiewawcze
uśmiechy. Zamykająca pochód Joyce dotykała rękawa Apolla, jak gdyby były tam kolce. A
Apollo kroczył sztywno jak człowiek, który połknął kij.
- Rozluznij siÄ™, dobrze? - mruknÄ…Å‚ do Joyce.
- Dobrze ci mówić, człowieku z żelaza.
Zwrócił ku niej głowę. Popatrzyli na siebie z dzikim pragnieniem.
- Boże, nie patrz tak na mnie - warknął prawie. - Nie tutaj.
- Niby dlaczego?
Szarpnął ją za sobą do stołu. Był przerażająco surowy.
Kolacja była dobra, ale goście - przynajmniej dwoje z nich' - sprawili, że napięcie
utrzymywało się.
- Stoisz mi na nodze - powiedziała nagle najeżona Joyce do Apolla.
- Jak możesz czuć cokolwiek, mając nogę tego rozmiaru? - odciął się.
Joyce starała się coś powiedzieć, ale nie mogła. Chwyciła swoją torebkę i rzucając
niemal z płaczem w głosie krótkie dobranoc" wybiegła na dwór.
- Cholera - warknął Apollo i poszedł za nią, trzaskając drzwiami.
Kiedy wrócił w końcu do salonu, aby się pożegnać, był sam. Twarz wykrzywiał mu
grymas, widać było lekkie zaczerwienienie na jednym z policzków, ale jego przyjaciele
okazali się na tyle uprzejmi, że tego nie zauważyli. Pozostali goście wyszli wkrótce po nim.
Drzwi zamknęły się i Diego poprowadził Melissę do salonu.
- Wypijmy jeszcze po łyku kawy - powiedział - zanim pani Albright pozbiera
naczynia.
Melissa napełniła filiżankę.
- Dobrze poszło, prawda?
Uniósł brwi i uśmiechnął się.
- Masz na myśli Apolla i Joyce? Kiedy ją odpowiednio ubrać, ma świetną prezencję i
unikalnÄ… urodÄ™.
- Tak też sądziłam. - Uśmiechnęła się. - Wydaje mi się, że go uderzyła. Zwróciłeś
uwagÄ™ na jego policzek?
- Ale zauważyłem także ślad szminki na jego ustach - powiedział z zadumą i
tłumionym śmiechem. - Biedak. Ożeni się, zanim zda sobie sprawę z tego, co się dzieje.
Postawiła spodeczek i filiżankę na kolanie.
- To w taki sposób myślisz o małżeństwie? Czy jest to coś, co sprawia, że mężczyznie
należy współczuć?
- Tak, w pewnym okresie myślałem dokładnie w ten sposób - przyznał. Zapalił cygaro
i otoczył się chmurą dymu. - Nawet mówiłem ci o tym.
- Pamiętam - uśmiechnęła się do swojej kawy, upijając łyk. - Byłam zbyt młoda i
naiwna, aby uważać, że mogę skłonić cię do zmiany zdania.
- Gdybym dał ci szansę, być może tak by i było - powiedział, przymykając oczy. - Nie
mogę sobie przypomnieć ani jednego momentu w moim życiu, kiedy myślałbym o dzieciach i
domu, wiesz? I nawet gdy byłem z tobą, myślałem tylko o twoim zachwycającym ciele. I
nagle straciłem głowę i przywiązałem się do ciebie w najbardziej stały i trwały sposób.
Znienawidziłem za to ciebie i twojego ojca.
- Zauważyłam to - powiedziała żałośnie.
- Dopiero kiedy poroniłaś, wrócił mój rozsądek - kontynuował patrząc jej w twarz. -
Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak wiele odrzuciłem. Zdawałem sobie sprawę z niechęci
mojej babki do ciebie. Nawet chyba sądziłem, że chłód mojej rodziny sprawi, iż mnie
porzucisz. - Opuścił głowę i popatrzył na czubki butów. - Bardzo długo żyłem samotnie,
mogłem robić to, co chciałem. Ale tygodnie ciągnęły się bez końca. Brakowało mi ciebie. I
zawsze przypominał mi się ten dzień w deszczu i nasze łoże z liści. - Westchnął głęboko. - [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl