-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwyciła torebkę i skierowała się w stronę drzwi, czując nagłą
113
RS
potrzebÄ™ opuszczenia tego domu i oddalenia siÄ™ od Ethana. - IdÄ™ do
siebie - oznajmiła. - Pózniej omówimy szczegóły poszukiwań.
- Dobrze. - Odprowadził ją do wyjścia. Otworzyła drzwi, zanim
zdążył to zrobić. W progu się odwróciła.
- A tak przy okazji, Ethan... - zaczęła.
- Słucham? - Stał w mroku korytarza, obserwując Aislinn.
- Twój pocałunek nie był testem. Pocałowałeś mnie, bo miałeś
na to ochotę - powiedziała.
- Tak myślisz? - spytał z lekką kpiną.
- Właśnie tak myślę. - Mówiła to jako kobieta, a nie wróżka. - W
przyszłości poczekaj na zaproszenie.
Zamknęła z trzaskiem drzwi, nie dając mu szansy na odpowiedz.
- Jak tam, Cassandro? Lepiej pani spała po zmianie leku?
- Dużo lepiej. - Niezależnie od imienia, jakiego używała, czy
tożsamości, jaką przyjmowała, Cassandra potrafiła zręcznie kłamać.
- To świetnie. - Melanie Hunt posłała jej pełen słodyczy uśmiech
i odnotowała coś w dokumentacji.
Cassandra nieraz zastanawiała się, skąd u Melanie ten
nieodłączny uśmiech, jak przyklejony do twarzy. Może to na skutek
jakiejś zmyślnej operacji plastycznej. Była niemal pewna, że mogłaby
powiedzieć tej permanentnie radosnej pani psycholog, że zamierza
wymknąć się tej nocy i obrabować bank, a Melanie tylko by się
uśmiechnęła, kiwnęła głową i uczyniła następną notatkę. Może
poprosiłaby jeszcze doktora Thomasa, żeby przepisał niesfornej
pacjentce nowe leki.
114
RS
Takie myślenie było nieuprzejme, a Cassandra w tych dniach
starała się być miła. Nie miała wątpliwości, że Melanie ma jak
najlepsze chęci. Jej praca nie była łatwa, a ona dokładała wszelkich
starań, żeby jak najlepiej wykorzystać swoje umiejętności. Które są
troszeczkę ograniczone, podszepnął złośliwy głosik wewnętrzny
Cassandry.
- O czym dziś porozmawiamy? - spytała Melanie. Cassandra
ułożyła na kolanach prawie ukończony sweter i przypatrywała mu się
z zadowoleniem.
- To pani kieruje sesją, czyż nie? - odparła.
- Chciałabym porozmawiać o czymś ważnym dla pani. Dlaczego
by nie wrócić do pani dzieciństwa? - zaproponowała Melanie.
- Było dobre. Właściwie całkiem przyjemne - skwitowała starsza
pani.
Rzeczywiście urodzona z niej kłamczucha.
- Nie chciałaby mi pani opowiedzieć jakichś historyjek z czasów
młodości? - nalegała Melanie.
- Nie bardzo - mruknęła Cassandra.
Melanie spróbowała się uśmiechnąć, ale tylko westchnęła
bezradnie.
- Och, pani jest taka zabawna. Czasem boki można zrywać -
usiłowała zażartować.
Zabawna, boki można zrywać", żachnęła się w duchu starsza
pani. Tak nikt jeszcze jej nie scharakteryzował. Niezłe, pomyślała.
Tę dość kłopotliwą rozmowę przerwało nagłe pukanie do drzwi.
115
RS
- PrzychodzÄ™ nie w porÄ™?
Uśmiechnęły się jak na komendę. Uśmiech Melanie miał w
sobie tym razem coś kokieteryjnego, jak zauważyła Cassandra. Traci
czas, i tak nic z tego nie będzie, pomyślała, gdy do pokoju wszedł
przystojny doktor Thomas. On nie jest nią zainteresowany. Oduczył
się zadawania z dziewczętami z personelu.
- Dzień dobry, pani doktor - powitał Melanie z profesjonalną
kurtuazją, po czym zwrócił się do Cassandry.
- Jak dzisiaj miewa się moja ulubiona pacjentka? -spytał ciepło,
kładąc jej rękę na ramieniu.
-Bardzo dobrze, dziękuję - odparła Cassandra, podejrzewając, że
zwraca się tak do każdego pensjonariusza tego domu.
Doktor miał bardziej wnikliwe spojrzenie niż Melanie, gdy
obserwował jej twarz. Jego trudniej było oszukać.
- Właśnie próbowałam namówić Cassandrę, żeby opowiedziała
mi coś zabawnego z okresu swego dzieciństwa - zaświergotała
Melanie, patrzÄ…c w oczy lekarzowi. - Jednak chyba nie jest w nastroju
do wspomnień.
Mało brakowało, a Cassandra powiedziałaby jej, że nigdy nie ma
nastroju do wspomnień. Od kiedy przed dwunastu laty wyszła za mąż
za Lawrence'a i zamknęła za sobą przeszłość, trzymała się zasady,
żeby żyć wyłącznie terazniejszością i nie oglądać się za siebie. Tymi
myślami nie dzieliła się z nikim. Wyczuła, że lekarz i pani psycholog
wymienili spojrzenia.
116
RS
- Ten sweter ma bardzo skomplikowany wzór - zauważył doktor
Thomas. - Posunęła się pani znacznie z robotą, jest prawie skończony.
- Prawie.
Zrobienie go zajęło jej trochę czasu, właściwie nigdy nie była
zbyt wprawna w robieniu na drutach, a ten ścieg był najbardziej
skomplikowany ze wszystkich, jakie znała. Ostatecznie nie musi się
spieszyć.
- Robi go pani dla siebie? - spytał lekarz.
- Och, nie, nie pasowałby na mnie - odrzekła.
- Dla kogoś szczególnego?
- Uhm - mruknęła wymijająco.
- Nie uchyli pani rąbka tajemnicy? - zachęcał doktor Thomas.
- Wie pan, jak to jest. Jak siÄ™ o czymÅ› napomknie, zaraz chcÄ…
wiedzieć więcej.
Poklepał ją po ramieniu.
-A więc zaczekam, aż sama zechce mi ją pani wyjawić.
Nie dodał tylko, jeśli w ogóle", choć nasuwało się to
automatycznie. W tym drogim domu opieki przestrzegano
prywatności pensjonariuszy. Dopóki Cassandra miała pieniądze, żeby
tutaj przebywać, mogła współpracować z personelem, ale nie musiała.
Zależało to tylko i wyłącznie od niej. A że pieniędzy jej nie brakowało
i nie przysparzała kłopotów, wiedziała, że nie będzie musiała opuścić
tego miejsca.
Słuchawki, które Aislinn miała na uszach, zniechęciły chętną do
rozmowy, zajmującą sąsiedni fotel pasażerkę. Nie chodziło o to, że
117
RS
Aislinn celowo chciała sprawić wrażenie nietowarzyskiej. Była po
prostu zbyt zdenerwowana, żeby wdawać się w pogawędkę z tą
sympatycznÄ… skÄ…dinÄ…d obcÄ… osobÄ….
Nie czuła się dobrze w zamkniętych przestrzeniach, jak teraz we
wnętrzu samolotu. Siedziała więc wciśnięta w fotel przy oknie, z
rękami na kolanach, słuchając kojącej muzyki i próbując skupić się na
słowach piosenki.
Niestety, muzyka nie była w stanie skutecznie odwrócić jej
uwagi od współpasażerów. Wiedziała, że łagodna kobieta obok niej
pragnie porozmawiać o swoich wnukach, które niebawem odwiedzi.
%7łe mężczyzna siedzący przed nią jest akwizytorem w podróży
służbowej. %7łe ktoś podróżuje z kobietą, która nie jest jego żoną, i ma
nadzieję, że żona się o tym nie dowie.
Nie czytała w myślach. Po prostu kojarząc pewne szczegóły,
wyrobiła sobie obraz sytuacji. Dla żadnej z tych osób nie mogła nic
uczynić, choć podejrzewała, że warto byłoby poinformować tego
kobieciarza, że żona dowie się o dziewczynie i będzie go to sporo
kosztowało.
Istniało prawdopodobieństwo, że mogłaby dowiedzieć się
czegoś, na co miałaby wpływ. Na przykład o wypadku
samochodowym czy o innej tragedii, której można zapobiec,
ostrzegając osoby bezpośrednio w nią zaangażowane. To by
oznaczało, że najpierw musi wytropić kogoś takiego, a pózniej na
dodatek przekonać go, że nie jest wariatką i że powinien serio [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl