-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przyprowadzę go, mem sahib. Brucena czekała.
W chwilę pózniej Nasir stał już w drzwiach, więc kazała mu wejść do
pokoju.
Był niskim, kościstym mężczyzną. Wuj uważał go za bardzo inteligentnego
człowieka.
- Posłuchaj mnie - zaczęła. - Chciałabym powiedzieć ci coś ważnego, żeby
nikt się o tym nie dowiedział.
Zauważyła, że słuchał uważnie, ze skupionym wyrazem twarzy.
- Mam przeczucie, choć mogę się mylić, że lord sahib, lord Rawthorne, dziś
w nocy wyśle w tajemnicy posłańca z pewnym zadaniem. Jeśli to zrobi, będzie
to jeden z jego ludzi, aby nikt z nas tu obecnych niczego się nie domyślił.
Po chwili powiedziała:
- Nie wolno do tego dopuścić, Nasir.
- Dopilnujesz tego?
- Tak, będę obserwował, mem sahib.
- Jeśli którykolwiek ze służących lorda lub jeden z żołnierzy, którzy
przyjechali wraz z nim z Gwalior odjedzie, musisz przyjść i powiadomić mnie
o tym natychmiast... zrozumiałeś?
- Tak, mem sahib.
- Jeśli ktoś będzie miał jakieś podejrzenia, powiedz wszystkim, że wysłałam
po ciebie, by porozmawiać o Azimie.
- Nikt nie będzie mnie wypytywał, mem sahib - odparł Nasir.
- Dziękuję, Nasir. Wiem, że mogę ci zauać, ale proszę, przyjdz i obudz mnie,
gdy tylko ktoś opuści dom.
- Tak zrobiÄ™, mem sahib.
Nasir skłonił się i wyszedł, a Brucena z pomocą pokojówki rozebrała się i
położyła do łóżka.
Mogę się mylić, myślała leżąc oparta na poduszkach. Jednak po wysłuchaniu
rozmowy lorda Rawthorne'a i kaprala, jej podejrzliwość ciągle rosła.
Obaj wydali jej się teraz grozni. Wielka, czarna chmura zawisła nagle nad
Iainem.
W końcu powiedziała sobie, że nie jest zbyt rozsądna. Z pewnością lord nie
zrobiłby krzywdy Iainowi. Czy mógłby mieć aż tak mało honoru, by z samego
pragnienia pożądania, jakie nim zawładnęło, może rozważać jakiś niecny
podstęp?
Z drugiej jednak strony, powiedział z całą stanowczością: Poślubi mnie
pani!", a za moment dodał, że uczyni wszystko, by nie dopuścić do jej
małżeństwa z Iainem.
Co mógł zrobić?
Trudno było jej uznać, że nasuwające się podejrzenia miały zródło tylko w
jej wyobrazni. Istniały bez względu na jej wysiłki wymazania ich ze swojej
świadomości.
Zaczynała zapadać w drzemkę, gdy usłyszała skrzypienie drzwi.
Natychmiast usiadła.
Nasir stąpał tak cicho, że nie słyszała nawet, jak zbliżał się do łóżka.
- Miała pani rację, mem sahib. Jeden z osobistych służących lorda sahiba jest
już przy koniach - wyszeptał.
- Więc my także musimy jechać - odparła prędko. - Musimy ostrzec kapitana
Sleemana i majora Huntleya. Rozumiesz?
- My, mem sahib?
- Ty i ja, Nasir. Jak tylko ten mężczyzna oddali się, osiodłaj dwa konie.
Zaczekaj przy rozjezdzie za krzewami. Znasz drogÄ™ do Selopa?
- Tak, mem sahib.
- I wiesz, gdzie znajdziemy kapitana?
- Tak, mem sahib.
- Więc pospiesz się!
Nasir opuścił pokój tak cicho jak do niego wszedł, a Brucena zaczęła się
ubierać.
Założyła najlżejszy strój do jazdy konnej i buty; potem niosąc w ręku swój
kapelusz z szerokim rondem przeszła korytarzem do pokoju Amelii.
Nie zapukała, lecz otworzyła powoli drzwi i w tym momencie usłyszała
AmeliÄ™:
- Kto to?
- To ja Brucena.
Amelia oparła się o poduszki.
- Co się stało, kochanie?
Brucena podeszła blisko do łóżka. Zwiatło księżyca wpadające przez zasłony
w oknie oświetlało pokój.
- Muszę wyjechać, aby ostrzec wuja Williama i Iaina, że znajdują mę w
niebezpieczeństwie. Sądzę, choć nie jestem jeszcae całkiem pewna, że wysłano
posłańca, by zawiadomić thagów o tym, że ktoś jest na ich tropie. W
konsekwencji tego mogą zaskoczyć wuja i Iaina; a potem ich zabić! Muszę ich
o tym wszystkim powiadomić, Amelio!
- Ma cherie, skąd o tym wiesz? Jak to możliwe? - zaczęła Amelia.
- Nie mam teraz czasu, lecz przysięgam, że istnieją poważne powody do
obaw. Teraz posłuchaj. To niezwykle istotne: lord Rawthorne nie może się
dowiedzieć, że opuściłam bungalow.
- Ale dlaczego? Co on ma z tym wspólnego?
- On ma z tym wiele wspólnego, przynajmniej tak mi się wydaje. Więc jutro,
Amelio, musisz mu powiedzieć, że zle się czuję i mam gorączkę. Niech moja
pokojówka udaje, że się mną zajmuje. Pamiętaj, by donosiła posiłki do mojego
pokoju. Może je gdzieś wyrzucać, ale nikomu więcej w domu nie pozwól, by
domyślał się, że mnie nie ma.
Każda inna kobieta zgodziłaby się na to, Lecz nie bez protestów. Amelia
jednak, będąc żoną Williama, nie musiała się uczyć ani reagowania na
przeróżne nagłe wypadki, ani zadawania właściwych pytań.
- Kto jedzie z tobÄ…?
- Nasir.
- Z nim będziesz bezpieczna. Mam nadzieję, że William nie będzie zły, że
pozwoliłam ci odjechać. Brucena z uśmiechem pocałowała Amelię w policzek.
- Nie jesteś w stanie mnie teraz zatrzymać. Wrócę tak szybko jak to będzie
możliwe.
Opuściła pokój i przeszła przez ogrodzenie werandy do rozjazdu, przy
którym za kępą drzew czekał Nasir I końmi.
W milczeniu pomógł jej dosiąść wierzchowca, potem ruszyli. Jechali wolno
po miękkiej ziemi, żeby nie słychać było tętentu końskich kopyt. Dopiero, gdy
oddalili siÄ™ od bungalowu i znalezli na odkrytym terenie, przyspieszyli tempa.
Blask księżyca oświetlał wszystko srebrnym kolorem, a droga była tak
dobrze widoczna jak za dnia.
Po raz pierwszy Brucena poczuła w sobie nagłą radość.
Pomagała Iainowi i wiedziała, że ich wzajemna miłość ułatwi jej ocalenie
go, a także zapobiegnie zrujnowaniu planów wuja i Iaina.
Po tych wydarzeniach przypominała sobie, że Nasir ani na chwilę nie tracił
pewności, tak że od początku podróży aż do miejsca przeznaczenia, prawie nie
hamował koni.
Galopowali przez dłuższy czas, zanim spytała:
- Jak daleko jest Selopa?
- TÄ… drogÄ… niedaleko.
Popatrzyła na niego czekając na wyjaśnienie, więc powiedział:
Kapitan sahib jechał głównym traktem, by nie wzbudzać niczyjej
ciekawości. Udawał, że przeprowadza rutynowy patrol lub inspekcję więzienia.
Spotykał się z urzędnikami dystryktu - robił to bez pośpiechu, by nikt niczego
nie podejrzewał.
- Rozumiem - powiedziała Brucena.
Jechali szybko. Miała wrażenie, że Nasir przeprowadzał ją przez najdzikszą,
najmniej zaludnioną część regionu, ponieważ rzadko napotykali jakąś drogę i
małe wioski.
Przejeżdżali właściwie przez pustkowie oświetlone światłem księżyca, które
mogłoby wydać się jej piękne, gdyby nie odbywała tej podróży w takim
napięciu, niezdolna do myślenia o niczym innym oprócz czyhającego na Iaina
niebezpieczeństwa.
A jeżeli przybędzie za pózno i mężczyzna wysłany przez lorda
Rawtohorne'a, który w jej przekonaniu miał powiadomić thagów, dotrze tam
pierwszy i zaskoczy Iaina i wuja?
Nie miała pojęcia, ilu dokładnie żołnierzy wzięli ze sobą. Przechodziły ją
ciarki na wspomnienie opowieści, wuja, który pewnego razu schwytał grupę
trzystu thagów, znajdujących się tylko w jednym miejscu.
Skoro teraz mogło być ich tylu, jaką mieli szansę?
Galopowali bez przystanku, a Nasir wskazywał drogę. Konie ich reagowały
na każdy ruch i teraz Brucena była zadowolona, że wuj miał sztuki dobrej rasy.
Tylko przy zakupie koni potrafił być rozrzutny. Uświadomiła sobie, że jego [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl