• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Mogłaby jeszcze spróbować ukraść samochód,
    ale z goryczą pomyślała, że musiałaby to być maszyna
    z zainstalowanym systemem nawigacji satelitarnej
    i pełnym bakiem benzyny.
    A więc niestety najrozsądniejsze, co może zrobić,
    to zostać tam. gdzie jest. Zresztą, co to ma
    wspólnego z rozsądkiem? Czy gdyby ktoś dał jej
    szansę ucieczki, faktycznie by z niej skorzystała?
    Czy może mieć stuprocentową pewność, że nie
    działa pod wpływem niebezpiecznych uczuć, jakie
    pojawiają się na myśl o Xandrze? %7łe nie ma ochoty
    się im poddać? Jeszcze czego! - zbeształa się
    i uświadomiła sobie, że palą ją policzki. Poczuła,
    jak znane już i bardzo szczególne napięcie ogarnia
    jej ciało.
    Mamy przecież dwudziesty pierwszy wiek; żadna
    kobieta nic musi już ukrywać, że także i jej
    zdarza się odczuwać pożądanie. Nie musi sobie
    wmawiać, że podniecenie może się brać tylko z miłości.
    Ma pełne prawo tak czuć i jeśli uzna za
    stosowne, nie ma przeszkód, by zaangażowała się
    w znajomość, która da obojgu trochę czystej przyjemności,
    bez wielkich konsekwencji. Mówiąc wprost,
    co stoi na przeszkodzie, by z kimś spać, a potem się
    z nim pożegnać, jeżeli oboje akceptują takie rozwiązanie?
    Katrina zastanawiała się, czy ona akceptuje
    takie rozwiązanie. Czy właśnie tego by
    chciała?
    Snując takie rozważania, chodziła tam i z powrotem
    po dywanie, aż nagle przypadkiem zaczepiła
    palcem stopy o kant jakiejś skrzynki, której
    w zamyśleniu nie zauważyła, a która wystawała
    spod niskiej kanapy.
    Zmarszczyła brwi i schyliła się. by rozmasować
    bolący palce, a przy okazji uklękła i chciała popchnąć
    skrzynkę pod kanapę, żeby nie przeszkadzała.
    Po chwili zmieniła jednak zdanie i wyciągnęła ją
    na środek.
    Ciekawe, co jest w środku. Oczywiście zdawała
    sobie sprawę, że nieładnie robi. zaglądając do wnętrza,
    ale kobieca ciekawość zwyciężyła i Katrina
    uniosła pokrywkę.
    W skrzynce były książki. Nic więc dziwnego, że
    taka ciężka! Wzięła jedną z nich do ręki i ze
    zdziwienia otworzyła usta. To nie książki, to dzieła
    sztuki godne biblioteki konesera - bardzo zresztÄ…
    zamożnego, gdyż woluminy oprawione były w skórę,
    ze złotymi literami na grzbiecie i złoconymi
    brzegami stronic. Jedna taka książka warta jest
    majątek! Z nabożną czcią Katrina otwarła książkę.
    Pierwsze wydanie. Książka o wartości kolekcjonerskiej,
    przypuszczalnie niezwykle rzadka. Był to tom
    poezji, zawierający między innymi wiersze Roberta
    Browninga dedykowane Elizabeth Barret. Na marginesie
    czyjaś ręka pięknym, eleganckim pismem
    skreśliła następujące słowa: ,.Dla mojej ukochanej
    Elizabeth".
    Gorące łzy wzruszenia zaćmiły jej wzrok. Tak
    proste słowa, a dla kogoś musiały znaczyć więcej
    niż tysiąc pierwszych wydań. Ta książka była prezentem
    ofiarowanym z miłości. Dla ukochanej osoby.
    Bardzo delikatnie zamknęła ją i odłożyła na
    miejsce, po czym podniosła drugą.
    Ta była dla odmiany po francusku - dzieło autora
    o nieznanym jej nazwisku, ale podobnie jak poprzednia
    nosiła dedykację  dla Elizabeth". Pod
    dedykacją widniał zamaszysty, męski podpis,
    a obok rodowy półksiężyc władcy Zuranu.
    Serce podskoczyło jej w piersi. To oznacza, że
    książki pochodzą z samego pałacu królewskiego!
    A Elizabeth, kimkolwiek była, musiała być wielką
    miłością królewskiego syna!
    Podniosła trzeci wolumin. Tym razem książka
    była po arabsku.
    Nie trzeba być znawcą, by mając w ręku takie
    książki, ocenić ich wartość. Białe kruki, niepowtarzalne,
    warte fortunę. Ale o wiele większe znaczenie
    miała dla niej nic ich wartość materialna, lecz to.
    że były świadectwem czyjegoś niezmiernego oddania
    i głębokiej miłości. Jak wspaniale byłoby być
    kobietą, którą ktoś aż tak bardzo kocha.
    Po stanie książek można bvlo poznać, że zawsze
    ktoś troskliwie się z nimi obchodził, szanował je
    i traktował jak cenny skarb. Teraz jednak znalazły
    się w posiadaniu Xandra, a nietrudno zgadnąć, jak
    trafiły do jego namiotu. Pewnie zostały skradzione
    prawowitemu właścicielowi - pomyślała.
    Choć nie było jej zimno, przeszył ją dreszcz. Co
    ją tak zaskoczyło? Przecież zdawała sobie sprawę,
    kim jest Xander!
    To zdarzenie w alejce, jego chłodne kalkulacje
    w sprawie okupu za jej wolność, odkrycie, że trzyma
    u siebie skradzione przedmioty... Teraz już
    naprawdę zdawała sobie sprawę, w jak smutnym
    położeniu się znalazła, trafiając w ręce kogoś takiego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl