• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Chyba przegonili go tam u Arnoldy? - zapytała, bojąc się usłyszeć
    odpowiedz.
    - Nie. - Głos Helen był zimny i ostry. - Jak myślisz, dlaczego jestem na nią
    taka wściekła, co? Ta głupia dziewczyna zaprosiła go do domu i podała
    mu i kawę, i jedzenie. I oczywiście połknęła każde kłamstwo, które jej
    powiedział.
    Co jej powiedział?
    - A jak myślisz? %7łe jest niewinny jak dziecko. - Helenę odchyliła się na
    krześle i złożyła dłonie na wydatnym brzuchu. - Powiedział, że wszystko
    to była wasza wina. %7łe Lina była całkiem szalona. W końcu była w domu
    dla psychicznie chorych, a to wystarczający dowód. Zmyśliła całą historię
    na jego temat i dlatego trafił do więzienia. Co ty na to? - Helenę prychnęła
    poirytowana. - Krew się we mnie gotuje, gdy widzę takie głupie
    zachowanie. Jak ona mogła uwierzyć w jego słowa?
    126
    Elizabeth nie znała odpowiedzi, więc milczała.
    - Robi mi się niedobrze, gdy o nich pomyślę. Niedobrze, słyszysz! Tego
    ranka, gdy przyszła i mi o tym powiedziała, prawie chciałam ją uderzyć.
    Tak, gdyby nie Lars, zrobiłabym to. Powstrzymał mnie - dodała jakby ze
    wstydem. Zaraz jednak odzyskała pewność siebie. - Powiedziałam jej, że
    może się zdarzyć, że i ona znajdzie się na liście dziewczyn, które Steffen
    wziął siłą.
    Elizabeth poczuła, że robi jej słabo. Czy ta straszna historia znowu ma się
    powtórzyć?
    - Powiedziałam jej, żeby tylko poczekała, aż wrócicie do domu. Wtedy
    może stracić i pracę, i dom. - Helen zerknęła na przyjaciółkę i dodała
    łagodniejszym tonem: - Wiem, że byłam trochę za ostra, bo Arnolda za-
    częła krzyczeć. Pózniej, jak już się wykrzyczała, oświadczyła, że płacą za
    dom i że mogą zapraszać na kawę, kogo im się żywnie podoba. I nikomu
    nic do tego.
    - To prawda - przyznała cicho Elizabeth. - Mogą zapraszać, kogo chcą.
    - Ale Steffen nie ma prawa tu przychodzić! - Usłyszały nagle gniewny
    głos.
    Elizabeth aż podskoczyła, gdy zobaczyła Jensa w drzwiach. Jak długo
    tam stał?
    - Matko Boska, ale mnie przestraszyłeś! - krzyknęła Helenę, łapiąc się za
    pierÅ›.
    Elizabeth zwilżyła usta.
    - Dziękuję Helenę, że mi o wszystkim powiedziałaś. Teraz możesz
    odejść. Chciałabym porozmawiać z Jensem na osobności. - Poklepała
    przyjaciółkę po dłoni i uśmiechnęła się do niej. - Dobranoc.
    Służąca wyszła, cicho zamykając za sobą drzwi. Ale dopiero, gdy
    rozległo się trzaśnięcie drzwi wejściowych, Elizabeth spojrzała na męża.
    -Jest coś, o czym ci nie powiedziałam. Steffen tu był. I to nawet dwa razy.
    124
    Widziała, jak twarz Jensa tężeje, a oczy się zwężają. - Dwa razy -
    wysyczał. - A ty nic nie powiedziałaś? Chciała mu wszystko wyjaśnić, ale
    nie potrafiła wydusić z siebie słowa.
    Rozdział 12
    Jedna z izb na poddaszu służyła za tkalnię. Na podłodze stały kosze z
    przędzą i wełną, a na ścianach wisiały motki wełny, które nie zostały
    jeszcze ufarbowa-ne. Wisiały obok siebie na długim kiju, którego końce
    owinięto nićmi, by nie pospadały.
    Maria poluzniła motki, przerzuciła kilka przez ramię i spojrzała przez
    okno. Z komina pralni ulatywała wąska strużka dymu, co oznaczało, że
    Hansine napaliła w piecu. Choć bardzo lubiła farbować wełnę, ociągała
    się z zejściem na dół. Po prostu zle się czuła, będąc zmuszona przebywać
    w towarzystwie służącej. Przedpołudnia spędzane z Fredrikiem w sklepie
    były dla niej jak powiew świeżego powietrza. Jednak chłopak coraz lepiej
    sobie radził i nie była mu już tak bardzo potrzebna. Sam jej to zresztą
    powiedział.
    - Mogę jechać z tobą także jutro - zaproponowała. -Jutro przyjadą nowe
    materiały, bardzo jestem ich ciekawa.
    - Podoba ci się tutaj - odrzekł ze śmiechem Fredrik. Maria poczuła, że
    rumieniec występuje jej na twarz.
    Nawet jeśli chłopak był zainteresowany Hansine, nie mogła mu
    powiedzieć, dlaczego lepiej czuła się w sklepie niż w domu. Na szczęście
    nie musiała się tłumaczyć.
    125
    - Myślę, że będzie to w tobie siedziało jeszcze przez długi czas. Tak
    mówią ci, którzy się na tym znają. Lubisz dodawać i odejmować, prawda?
    Skinęła głową. To prawda, lubiła liczyć, ale najważniejsze było poczucie,
    że pomaga innym. Dobrze pamiętała, jak była dzieckiem i to Peder był
    właścicielem sklepu - królestwa niebiańskiego. Tak przynajmniej o nim
    myślała. A potem to ona przejęła jego obowiązki i nie zdarzyło się, żeby
    ktoś głodował, gdy ona stała za ladą. Na szczęście Fredrik myślał
    podobnie, z czego Maria bardzo się cieszyła. Czasem się krzywił, gdy
    ktoś brał na kredyt tytoń i inne błahostki, ale nigdy nikomu nie odmówił
    jedzenia.
    Kiedy po południu wróciła do domu, powłócząc zmęczonymi od
    chodzenia nogami, pierwszą osobą, na która się natknęła, była Hansine.
    - Naciągnęłam na krosno wiele metrów wełny -oznajmiła dziewczyna,
    uśmiechając się z dumą. - Po południu musimy ufarbować tę, która wisi
    na poddaszu. Dorte jej potrzebuje.
    Maria milczała. Obiecała, że sama zajmie się farbowaniem, ale nie
    powiedziała kiedy to zrobi. A teściowa czekała na wełnę.
    Właściwie nie chodziło o to, co powiedziała służąca, ale o sposób, w jaki
    to zrobiła - tak jakby to ona rządziła w Heimly. Maria zastanawiała się,
    jak to będzie, gdy Hansine wyjdzie za Fredrika i przeprowadzi się do
    Storvika. Czy będzie stała razem z nim za ladą? Odsunęła od siebie te
    myśli z cichym westchnieniem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl