• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Pierwsze piętnaście minut upłynęło nam niezręcznie, ale
    wkrótce przyrodzona fantazja dziewcząt wzięła górę nad
    powściągliwością - Louisa zaczęła opowiadać nam
    skwapliwie o Williamie i domagała się, żebyśmy natychmiast,
    285
    w tej chwili, złożyli wizytę w Hartfield, a Lavinia radośnie
    opisała niedawne widowisko teatralne twierdząc, że
    dosłownie całe Highbury przybyło na przedstawienie i że
    wśród widzów pojawili się nawet państwo Knightleyowie!
    W ten sposób dowiedzieliśmy się, że trzeba liczyć się z
    Hartfield i rodziną Pringle'ów. Wydawało się, że ich gościnny
    i pogodny dom stanowi dla blizniaczek niewyczerpane zródło
    przyjemności.
    Ale dość o tym! Przeżywam ponownie nasz powrót do
    domu i pierwsze dni w Anglii po to jedynie, droga pani, aby
    podkreślić, jak szybko nasze serca podbił zarówno William,
    jak i jego matka. Rychło spostrzegliśmy, że Louisa, choć
    jeszcze tak młodziutka, jest wielce przywiązana do pani
    szanownego syna, on zaś z kolei do niej, toteż grając na
    rozsądną zwłokę, postanowiliśmy poprzeć ich plany
    małżeńskie, tymczasem zaś poszukać sobie odpowiedniego
    domu, w którym moglibyśmy osiąść wraz z panem
    Ludgrovem. Oto, droga pani, istota mojej opowieści.
    Odczuwam ulgę, zrzuciwszy ten ciężar z piersi. Nie
    chciałabym, by zaistniały między nami jakiekolwiek
    nieporozumienia. Mam nadzieję często odwiedzać w
    przyszłości Highbury, szczególnie wtedy, gdy będziemy
    mogli razem cieszyć się wnukami.
    NiewÄ…tpliwie to, co za chwilÄ™ napiszÄ™, nie jest comme il faut.
    Ale ponieważ mieszkałam tak długo pośród pogan, w
    pewnych sprawach nie przestrzegam zapewne konwenansów i
    względów przyzwoitości w takim stopniu, jak powinnam.
    Czy słyszałaś kiedyś, pani, by matka pannymłodej
    dziękowała matce pana młodego za to, że ta wychowała syna
    na wspaniałego młodzieńca, który został mężem jej córki?
    Jeśli nie, to możesz uważać moje słowa za precedens.
    Pan Ludgrove dołącza się do najserdeczniejszych
    pozdrowień dla was, a ja mam nadzieję, że mogę kreślić się
    286
    jako
    pani szczera przyjaciółka,
    Laetitia Ludgrove
    287
    LIST D
    pani Goddard do pani Pinkney
    Highbury,
    26 czerwca 1817 roku
    No, kochana Charlotto, wesele bezpiecznie dobiegło
    końca, rodzice panny młodej wyjechali, a do szkoły powrócił
    znowu spokój i porządek.
    Jest godzina dziesiąta i ostatnie promienie długiego,
    letniego wieczora zgasły już na niebie. Zrobiło się ciemno,
    można więc mieć nadzieję, że dziewczęta wkrótce zasną.
    Jeszcze kilka minut temu ciągle szeptały do siebie, już leżąc
    w łóżkach. Emocje, jakie przyniósł im ten dzień, były
    doprawdy oszołamiające. Obawiam się, że niektóre z tych
    niemądrych stworzeń łudzą się teraz niemożliwie
    romantycznymi marzeniami. Louisa nie jest przecież
    typowym przykładem młodej żony. Trudno się spodziewać,
    by kiedyś raz jeszcze jakiś zamożny młody kawaler,
    mieszkający w Highbury, pojął za żonę uczennicę z mojej
    szkoły. Ojej, dlaczego w ogóle mówię ci o nieistotnych
    sprawach? Jestem bardzo zmęczona, a myśli wirują mi tak
    szybko w głowie, że chyba nie bardzo wiem, co piszę. Wiem
    natomiast, że nie uda mi się zasnąć zapaliłam więc świecę i
    postanowiłam skreślić do ciebie list, żeby się uspokoić.
    Ogromnie żałuję, że was tutaj nie ma. Odbylibyśmy równie
    interesującą rozmowę, jak wtedy, w czasie świąt, kiedy
    siedziałyśmy wraz z panem Pinkneyem przy kominku,
    podczas gdy wszyscy inni pojechali przygotowywać się w
    288
    Hartfield do przedstawienia.
    Prawdę mówiąc, uważam, że właśnie przez tę sztukę, High
    Life Below the Stairs, wypadki potoczyły się dalej tak, jak się
    potoczyły. To owe ciągnące się godzinami próby
    przyspieszyły zaręczyny Williama i Louisy oraz Elizabeth
    Martin i Charlesa Rutherforda. Oczywiście nie chcę
    utyskiwać. Jestem jak najdalsza od wszelkich narzekań. Jak
    zresztą wiesz, sama zachęcałam Elizabeth, by spotykała się z
    panem Rutherfordem. Ach, jakże przyjemnie jest widzieć
    wokół siebie szczęśliwych ludzi o rozradowanych uśmiechem
    twarzach i mieć świadomość, że przyłożyło się rękę do ich
    pomyślności.
    Jak łatwo było przewidzieć, wesele Louisy przebiegało w
    radosnej atmosferze. Rodzice byli łaskawi, młoda para
    promieniała ze szczęścia, a wszyscy goście zachowywali się
    przyzwoicie. Do kościoła przyszła cała moja szkoła. Zlubu
    narzeczonym udzielił Charles Rutherford. Powinnam nawet
    dodać, że czynił to z widoczną przyjemnością. Może słowo
    nie jest odpowiednie, ale niewątpliwie spełnienie tego
    obowiązku duchownego dostarczyło mu większego
    zadowolenia niż jakiekolwiek inne uroczystości, które
    zdarzyło mu się dotąd prowadzić.
    Wspominałam ci chyba, że pani Ludgrove chciała
    początkowo, by ślub odbył się w Londynie, a wesele w domu
    na Upper Berkeley Street - a chociaż wzruszyło mnie, że
    Louisa wolała pojechać do ślubu ze szkoły, to miałam jednak
    pewne obawy, czy wszystko pójdzie dobrze. Sara pracowała
    aż przez kilka dni, żeby przygotować weselne śniadanie.
    Ponieważ trzeba było nakarmić tylu gości, sam wypiek ciast
    stanowił poważny problem. Obawiałam się, że długa
    nieobecność małżonki wyprowadzi Johna z równowagi, ale
    na szczęście on zawsze lubił blizniaczki - choć nigdy nie
    potrafił ich rozróżnić - i nieoczekiwanie przyszedł nam nawet
    289
    z pomocą. Wesele wymagało znacznych wysiłków
    organizacyjnych, z których większość spadła oczywiście na
    mnie. Tymczasem codzienne życie szkoły biegło swoim
    trybem, odbywały się lekcje, a ja, jak zwykle, musiałam
    rozwiązywać problemy nauczycieli i przezwyciężać ich różne
    idiosynkrazje. Pomoc ze strony pani Ludgrove ograniczyła się
    do tego, że zabrała Louisę do Londynu po zakup sukni
    ślubnej! A zatem nawet jej zabrakło do pomocy. Zaraz po
    porannym nabożeństwie niemal sześćdziesiąt osób zasiadło w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl