• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    się nieprzyjemnie i obrzucił Olego paskudnym spojrzeniem.
    - Nie jesteś głupi, chłopcze.
    Ole nie odpowiedział. Zaczekał, aż wyminie go Torfinn i dopiero potem ruszył za nimi.
    Teraz to Pål prowadziÅ‚, a dopóki jechaÅ‚ przodem, nic zÅ‚ego nie mogÅ‚o siÄ™ wydarzyć.
    Przez dłuższy czas posuwali się w milczeniu. Wreszcie dotarli do ostatnich szczytów, za
    którymi ścieżka biegła już łagodniej w dół. Konie były silne i wypoczęte i utrzymywały równe
    tempo. Ole uznał, że dotrą na miejsce, nim się ściemni. Nagle z lasu wyskoczył zając, przecinając
    drogę Palowi. Gdy zwierzę dobiegło do brzóz, by się schować, przenikliwie pisnęło, a moment
    pózniej martwe ciężko padło na śnieg. Ole nie rozumiał, co się stało, spostrzegł tylko, że szarobiałe
    futerko zabarwiÅ‚o siÄ™ czerwieniÄ…, a na Å›niegu rozlaÅ‚a siÄ™ plama krwi. Torfinn podjechaÅ‚ do Påla i
    gniewnie spytał:
    - Dlaczego to zrobiłeś?
    Teraz i Ole zorientowaÅ‚ siÄ™, co tu zaszÅ‚o. Pål bez sÅ‚owa zsiadÅ‚ z konia i z pewnym wysiÅ‚kiem
    podszedł do zająca. Nachylił się, wyciągnął nóż tkwiący w ciele zwierzątka, a potem podniósł je za
    uszy.
    - Nie zapomniało się całkiem starych sztuczek. - Jednym ruchem odciął zającowi oboje
    uszu, po czym kopniakiem odrzucił truchło między pnie brzóz. Zakrwawiony nóż wytarł o nogawkę
    spodni i schował do pochwy.
    - Dlaczego to zrobiłeś? Tylko żeby nam pokazać, jak dobrze umiesz rzucać nożem? - spytał
    Ole. - Niepotrzebnie się wysilałeś, znamy takie sztuczki.
    Pål niedbaÅ‚ym ruchem wetknÄ…Å‚ zajÄ™cze uszy do kieszeni kurtki.
    - Wcale nie myślę, że kogoś takiego jak ty zachwycą łowieckie chwyty. Ciebie interesuje co
    innego. Szkoda, że ten zając nie miał rudego futra.
    Ole zbladÅ‚. Pål odgadÅ‚, że Olemu spodobaÅ‚a siÄ™ Åshild. Tym okropniejsze byÅ‚o takie
    porównanie.
    - A może sam wolisz jechać przez góry, ćwicząc po drodze swoje umiejętności? Proszę
    bardzo. Torfinn i ja bez trudu wrócimy stąd do domu.
    - Obiecaliście Sigurdowi, że mnie przeprowadzicie na drugą stronę. Chyba nie chcecie
    złamać tej obietnicy?
    Wprawdzie Ole miał ochotę to uczynić, ale po namyśle zmienił zdanie.
    - Więc jedzmy dalej. Tylko nie będzie już żadnych postojów.
    PatrzyÅ‚, jak Pål dosiada konia. Rana na szyi najwyrazniej wciąż sprawiaÅ‚a mu ból, a przez to
    poruszał się sztywno i z największą ostrożnością.
    Wkrótce znalezli się na płaskowyżu. Kiedy dotarli do pierwszego jeziora, słońce stało już
    wysoko na niebie, ale w powietrzu nadal czuło się chłód. Lód powinien ich utrzymać.
    - Może któryÅ› z was pojedzie pierwszy? Lepiej znacie tÄ™ okolicÄ™ - powiedziaÅ‚ Pål.
    Torfinn wyminął go w milczeniu, a Ole wciąż jechał na końcu. Nie chciał, by na
    zamarzniętym jeziorze doszło do awantury.
    Po pewnym czasie Pål zwolniÅ‚, wtedy i Ole wstrzymaÅ‚ nieco konia. Torfinn, nie odwracajÄ…c
    się, pojechał dalej. Dzień był piękny. Przed nimi, na tle błękitnego nieba, wznosił się
    najpotężniejszy z okolicznych szczytów, Skogshodn. Na skały, na nagie gałęzie karłowatych brzóz,
    jezioro i porozrzucane tu i ówdzie głazy spływały słoneczne promienie. W oddali na lodzie pojawili
    się jacyś ludzie. Pewnie mają ochotę na świeżą rybę, pomyślał Ole, prostując plecy. Musiał być
    czujny. Nie mógÅ‚ oprzeć siÄ™ wrażeniu, że Pål coÅ› knuje. Nie zwalniaÅ‚ bez powodu.
    Ledwie chÅ‚opak zdążyÅ‚ o tym pomyÅ›leć, Pål siÄ™ zatrzymaÅ‚.
    - Co się stało?
    Pål zgiÄ…Å‚ siÄ™ wpół, jakby dokuczaÅ‚ mu jakiÅ› ból, ale zaraz siÄ™ wyprostowaÅ‚ i zawoÅ‚aÅ‚:
    - Coś się dzieje z koniem, nie chce dalej iść!
    - Przecież wygląda normalnie! - odkrzyknął Ole.
    - Czy nie zauważyÅ‚eÅ›, że utyka trochÄ™ na tylnÄ… nogÄ™? Ole nie przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ koniowi Påla
    zbyt uważnie.
    - Moim zdaniem wszystko jest w porządku. Zmuś go do przejścia kilku kroków.
    Torfinn był już tylko małą kropką daleko na drugim brzegu, ale zatrzymał się teraz i czekał
    na nich. Pål Å›cisnÄ…Å‚ konia udami, ale ten ani drgnÄ…Å‚. Ole zsiadÅ‚ i podszedÅ‚ niechÄ™tnie.
    - Ty też schodz na dół.
    Palowi wcale się nie spieszyło. Ole zaczął się niecierpliwić; nie miał ochoty na kolejny
    postój. Chciał jak najszybciej rozstać się z tym człowiekiem, lecz jeśli koń naprawdę utykał, trzeba
    to sprawdzić.
    - Przytrzymam konia, a ty obejrzyj mu tylne nogi - powiedziaÅ‚ Pål, zsiadajÄ…c. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl