-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lata. Kiedy ostatnio cię widziałam, byłaś dzieckiem.
W ciągu dwóch lat wiele może się zdarzyć uśmiechnęła się Julia. Przez
większość tego czasu staczałam walki z dużymi, owłosionymi mężczyznami.
Powinnaś obejrzeć nasze zapasy. Dwóch napompowanych gnomów naparza się w
komorze bezgrawitacyjnej. Niepiękny widok. Przyślę ci płytę z nagraniem.
Nie, nie przyślesz.
Holly przypomniała sobie o zatarciu pamięci.
Prawda westchnęła. Nie przyślę.
W kabinie pasażerskiej odrzutowca Mierzwa ponownie przeżywał dni swojej chwały.
Hej, Artemisie zawołał z ustami pełnymi kawioru. Pamiętasz, jak nieomal
urwałem Butlerowi głowę wybuchem gazów?
Artemis nie uśmiechnął się.
Pamiętam, Mierzwa. Okazałeś się ziarnkiem piasku w doskonale funkcjonującej
maszynie.
Prawdę mówiąc, to był wypadek. Po prostu się zdenerwowałem. Nie zdawałem
sobie sprawy, że wielkolud za mną stoi.
To dla mnie ogromna pociecha. Zostałem załatwiony przez problem jelitowy.
A pamiętasz, jak uratowałem ci skórę w Laboratoriach Koboi? Gdyby nie ja, już
dawno gniłbyś na Wzgórzu Wyjców. Naprawdę nie umiesz nic zrobić beze mnie?
Artemis pociągnął łyk wody mineralnej z wąskiego kryształowego kieliszka.
Najwyrazniej nie, choć żyję nadzieją.
W przejściu między rzędami pojawiła się Holly.
Powinniśmy wydać ci sprzęt, Artemisie. Za trzydzieści minut lądujemy.
Dobry pomysł.
Elficzka wytrząsnęła zawartość torby na stół.
Okej, co my tu mamy. Na początek mikrofon krtaniowy i kamera tęczówkowa.
Pani kapitan wybrała ze stosu coś, co wyglądało jak okrągły opatrunek na
przylepcu, zerwała ochronny pergamin i przykleiła do szyi Artemisa tkaninę, która
natychmiast przybrała kolor jego skóry.
Lateks pamięciowy wyjaśniła. Prawie niewidoczny. Być może mrówka,
wędrująca po twojej krtani, by go zauważyła, ale poza tym& Ponadto tkaniny nie
widać na rentgenie, więc mikrofon jest niewykrywalny. Zbiera wszystkie dzwięki w
promieniu dziesięciu metrów i przesyła je do chipa w moim kasku. Niestety, nie
możemy ci dać słuchawki, zbyt rzuca się w oczy. Więc my będziemy cię słyszeć, ale
ty nas nie.
Artemis przełknął ślinę i poczuł, jak mikrofon jezdzi mu po grdyce.
A kamera?
Już się robi.
Holly wyjęła soczewkę kontaktową ze słoika z płynem.
Po prostu cudo. Wysoka rozdzielczość, cyfrowa jakość oraz zestaw filtrów, w tym
powiększenie i obraz termiczny.
Mierzwa wyssał do czysta kość kurczaka.
Zaczynasz gadać jak Ogierek.
Cud techniki, w rzeczy samej rzekł Artemis, przyglądając się soczewce ale jest
orzechowa.
Pewnie, że orzechowa. Mam orzechowe oczy.
Miło mi to słyszeć, Holly. Ale, jak dobrze wiesz, moje oczy są niebieskie. Ta kamera
siÄ™ nie nadaje.
Nie patrz na mnie, BÅ‚otniaku. To ty podobno jesteÅ› geniuszem.
Nie mogę iść do Spiro z jednym okiem niebieskim, a drugim brązowym. Zauważy,
że się różnią.
Trzeba było o tym pomyśleć, kiedy medytowałeś. Teraz jest już trochę za pózno.
Artemis ścisnął nasadę nosa.
Masz rację. Ja to wszystko zaplanowałem; myślenie to moje zadanie, a nie twoje.
Holly łypnęła nań podejrzliwie.
Czyżbyś chciał mnie obrazić, Błotniaku? Mierzwa wypluł kość do pobliskiego
kosza.
Muszę ci powiedzieć, Arty, że obsuwa na tym etapie operacji bynajmniej nie dodaje
mi otuchy. Mam tylko nadzieję, że naprawdę jesteś taki sprytny, jak nieustannie
opowiadasz.
Nikomu nie opowiadam, jaki naprawdę jestem sprytny. Wzbudziłbym przerażenie.
Trudno, zaryzykujemy brązową soczewkę. Przy odrobinie szczęścia Spiro się nie
zorientuje. A gdyby coś zauważył, postaram się wymyślić jakiś wykręt.
Holly podniosła kamerę czubkiem palca i wsunęła ją pod powiekę Artemisa.
To twoja decyzja, Artemisie powiedziała. Mam tylko nadzieję, że w osobie Spiro
nie znajdziesz przeciwnika równego sobie.
23.00. Lotnisko O Hare, Chicago
Spiro czekał na nich w prywatnym hangarze na lotnisku. Miał na sobie płaszcz z
futrzanym kołnierzem, narzucony na nieodłączny biały garnitur. Mokry asfalt lśnił w
drżącym blasku halogenowych reflektorów, podmuch śmigieł helikoptera szarpał
połami płaszcza przemysłowca. Wszystko wyglądało całkiem jak w kinie.
Przydałaby się jeszcze muzyka w tle, pomyślał Artemis, schodząc z samobieżnych
schodków.
Mierzwa, zgodnie z instrukcją, ponownie wszedł w rolę opryszka.
Rusz się, mały warknął całkiem przekonywająco. Nie chcemy chyba, żeby pan
Spiro na nas czekał.
Artemis miał właśnie ostro zareagować, gdy uświadomił sobie, że powinien
sprawiać wrażenie przerażonego dzieciaka . Nie było to łatwe dla Artemisa Fowla
pokora stanowiła niemały problem.
Rusz się, mówię! powtórzył krasnal, podkreślając żądanie mocnym pchnięciem.
Artemis potknął się na schodkach i niemal wpadł na uśmiechniętego od ucha do
ucha Arno Blunta. Nie był to zwykły uśmiech zamiast zębów w ustach Blunta
błyszczał porcelanowy komplet ostro zakończonych trójkątów. Ochroniarz
prezentował światu oblicze hybrydy człowieka i rekina.
Co, podobają ci się? zawołał, dostrzegając ciekawe spojrzenie Artemisa. Mam
też inne protezy. Jedną zupełnie płaską, w sam raz do miażdżenia różnych rzeczy.
Usta Artemisa już-już zaczęły się układać w szyderczy grymas, gdy przypomniał
sobie, że ma wyglądać na zalęknionego. Czym prędzej nerwowo poruszył wargami,
naśladując reakcję, jaką zazwyczaj wywoływał Butler. Jednak Spiro nie dał się
nabrać.
Aadnie udajesz, synek. Ale wybacz, jakoś nie mogę uwierzyć, żeby wielki Artemis
Fowl tak łatwo pękł. Arno, sprawdz ten samolot.
Blunt skinął głową i zanurzył się w brzuchu odrzutowca. Julia, ubrana w mundur
stewardesy, poprawiała pokrowce na oparciach foteli. Mimo wielkiej sprawności
fizycznej z trudem utrzymywała równowagę na wysokich obcasach.
Gdzie pilot? warknÄ…Å‚ Blunt.
Samolot pilotował osobiście panicz Artemis odparła Julia. Lata, odkąd ukończył
jedenaście lat.
Ach, tak? A to zgodne z prawem?
Julia zrobiła najniewinniejszą z min.
Ja tam nic nie wiem, proszÄ™ pana. Ja tylko podajÄ™ drinki.
Blunt stęknął głucho z właściwym sobie wdziękiem, po czym pobieżnie obrzucił
wzrokiem wnętrze, aż w końcu uznał, że może uwierzyć stewardesie. Na swoje
szczęście gdyby zaczął się spierać, spotkałyby go dwie przykrości. Po pierwsze,
Julia przylałaby mu w nos pierścieniem z nefrytem; po drugie, Holly, ukryta w górnej
szafce pod osłoną tarczy, ogłuszyłaby go strzałem z neutrina 2000. Oczywiście,
mogła go również zamesmeryzować, jednak strzał z blastera wydał się jej bardziej
stosowny po tym, co Blunt zrobił Butlerowi.
Nikogo tu nie ma oprócz głupiej stewardesy oznajmił Blunt, wystawiając głowę
na zewnÄ…trz.
Spiro wcale się nie zdziwił.
Tak przypuszczałem. Jednak na pewno gdzieś tu są. Wierz mi, Digence, Artemis
Fowl nigdy nie dałby się zastraszyć takiemu tłumokowi jak ty. Zjawił się tutaj, bo
chce tu być.
Artemisa nie zaskoczyło to wnioskowanie; podejrzenia Spiro były całkiem naturalne.
Nie wiem, o co panu chodzi obruszył się na wszelki wypadek. Jestem tutaj, bo
ten odrażający człowieczek zagroził, że zmiażdży mi czaszkę zębami. Inaczej, po co
bym przyjeżdżał? Pan nie wykorzysta Kostki K, a ja z łatwością zbuduję sobie
następną. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl