• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    mieście nieustannie słychać samoloty. Tylko że lądują na lotnisku, a
    nie na wycieraczce.
    - Bardzo się cieszę, że państwa widzę. Proszę wejść do środka.
    Callum jest na polu, naprawia płot.
    - Czy pracuje sam? - spytał senator, przyglądając się jej
    badawczo.
    S
    R
    Stella była pewna, że to pytanie to jakiś test, który powinna
    zaliczyć.
    - Ależ nie. Pomagają mu dwaj mężczyzni z Drayton Downs.
    - Ian, nie zadręczaj tej biednej dziewczyny pytaniami, ledwie
    wszedłeś - skarciła go łagodnie żona. Jej złotobrązowe oczy rozbłysły,
    gdy odwróciła twarz do Stelli. - Jestem tak podniecona. Zawsze
    wiedziałam, że mój drogi chłopiec znajdzie wspaniałą żonę. Wasz ślub
    nastąpił tak szybko. Myślę, że to bardzo romantyczne.
    - Tak - wymamrotała słabym głosem Stella. - Callum urzekł mnie
    od pierwszej chwili. ProszÄ™ do salonu. Zaraz podam herbatÄ™.
    Czuła się niezręcznie, prowadząc Roperów do salonu. To był w
    końcu ich dom, mieszkali tu przez wiele lat, zanim Ian Roper zajął się
    politykÄ….
    Senator usiadł w fotelu pod oknem z miną króla żądającego
    zwrotu tronu. Uważnie zlustrował pokój. Pewnie sprawdzał, czy nie
    zniknęły jakieś rodowe srebra.
    Margaret wciąż stała.
    - Z chęcią ci pomogę - zaproponowała.
    - Nie, dziękuję - zaprotestowała Stella. - Właśnie robiłam coś w
    kuchni...
    - Pieczesz ciasto! - Margaret wciągnęła głęboko powietrze i
    uśmiechnęła się.
    - Aadny zapach - ożywił się senator.
    - Tak - przyznała Stella. - Ale to jeszcze trochę potrwa.
    - Nie martw się. Nie jesteśmy głodni - zapewniła Margaret. - Ale
    S
    R
    chęcią napijemy się herbaty. Jeszcze jedno, Stello... - Margaret
    zawahała się. - Czy moglibyśmy u was przenocować? W Mount Isa jest
    rodeo i wszystkie hotele są pełne.
    Ratunku! Nie mogą tu zostać. Nie będą mieli gdzie spać. Ona
    spała w pokoju gościnnym, a Callum w dużej sypialni. W pozostałych
    pokojach były tylko pojedyncze łóżka. Stella poczuła, że jej głowa za
    chwilÄ™ eksploduje.
    - Oczywiście, że tak. To... to cudownie. Zrobię herbatę - rzuciła i
    uciekła do kuchni.
    Serce waliło jej jak oszalałe. Spokojnie! Tylko bez paniki!
    Pomyśl! Co jest ważniejsze? Posprzątanie bałaganu w kuchni czy
    ukrycie faktu, że szczęśliwe małżeństwo to tylko fikcja?
    Przypomniała sobie rozmarzony wyraz oczu Margaret i już
    wiedziała, że zna odpowiedz. Ale to znaczyło, że musi zabrać swoje
    rzeczy z sypialni i przenieść je do pokoju Calluma. Znaczyło, że ona i
    Callum będą spać w jednym pokoju. W jednym łóżku.
    Lepiej teraz o tym nie myśleć.
    Drżącą ręką nalała wody do czajniczka. Starała się zachować
    spokój. Kiedy w pracy zajmowała się cyklonem, dokładnie wiedziała,
    jakie procedury należy zastosować. Teraz szybko zrobiła listę procedur,
    jakie trzeba zastosować przy tej katastrofie. Po pierwsze, podać
    herbatę. Po drugie, spakować swoje rzeczy do walizki. Po trzecie,
    położyć nowe prześcieradła na łóżku Roperów. Po czwarte, posprzątać
    kuchnię. I jeszcze wymienić parę uwag z teściami. Po piąte...
    Nieważne. Przecież wcześniej padnie trupem.
    S
    R
    Słońce właśnie zachodziło. Ostatni słupek był już wbity w ziemię
    i Callum uklepywał ją łopatą. Jim i Ernie kończyli zakładać poręcz.
    Dobra robota.
    - Wpadniecie do mnie na piwo? - spytał Callum.
    - Dzięki, stary, ale spieszymy się do domu.
    Zastanawiał się, czy nie powinien ich bardziej namawiać, ale
    wiedział, że w obecności Stelli będą się czuli nieswojo. On też był
    skrępowany w jej towarzystwie. Przede wszystkim tracił przy niej
    rozum. Jej bliskość była słodką torturą. O mało nie oszalał na pikniku.
    Wciąż myślał o tym, żeby rzucić się na nią i całować na miękkiej
    trawie. Chciał, by ona pragnęła jego. Jego, a nie Scotta.
    Jak na cofającej się taśmie wciąż miał przed oczami to, co mogło
    się zdarzyć: jej czarne, błyszczące włosy na aksamitnej trawie, jej oczy
    przybierające dymny kolor, gdy pochylał się nad nią, jej kuszące usta,
    jej ciało gorące i napięte z pożądania, jej głos - niski i zmysłowy,
    którym przyzywała go do siebie.
    Do diabła! Jakim on był głupcem!
    Przeklinając, wrzucił łopatę do ciężarówki. Niech cię diabli,
    Scott. Nie powinieneś zostawiać tej kobiety.
    Tylko po co ona przyjechała na ten piknik?
    Wchodząc do domu tylnym wejściem, usłyszał głosy. Odetchnął
    z ulgą. Towarzystwo. Po raz pierwszy w życiu był z tego powodu
    szczęśliwy. Goście pomogą mu zachować dystans wobec Stelli. Ale
    otwierając drzwi, zamarł. To był głos matki! Rany boskie! Ze Stellą
    S
    R
    siedzieli tu jego rodzice. Jak ona dawała sobie radę? I jak on sobie
    poradzi?
    Rodzice zawsze uważali go za wzorowego syna, który nigdy ich
    nie zawiódł. Jeśli dowiedzą się prawdy o jego małżeństwie, przeżyją
    szok. Z bijącym sercem wszedł do kuchni.
    Ale nawet gdyby myślał o tym przez cały dzień, nigdy by nie
    wymyślił tego, co teraz ujrzał. Jego matka, w fartuchu, uwijała się przy
    zmywaniu. Stella, trochę blada i zmęczona, wycierała wielką miskę, a
    na stole przed nią piętrzyły się czyściutkie sztućce i talerze. Ojciec
    siedział przy stole kuchennym, spokojnie obierając krewetki. Niech
    ktoś powie, że cudów nie ma!
    Na jego widok wszyscy zaczęli mówić naraz. Matka tłumaczyła,
    że nie może się przywitać, bo ma mokre ręce, Stella przepraszała, że
    nie zmieniła jeszcze prześcieradeł... Nic z tego nie rozumiał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl