• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    warte. Tak mi mówił.
    - Ten dom wynajęła moja matka. Samochód jest skasowany, a
    ubezpieczenie jest na mojego ojca. Jak na razie, wycena obrazów jest niewielka.
    Jego dziecko dostanie część spadku. Ale nie są to wielkie pieniądze.
    - Wydawał pieniądze na prawo i lewo - protestowała Tiffany. - Co zrobię,
    jeśli nie uzyskam pomocy? Jak wychowam dziecko?
    - Był bardzo rozrzutny - dodała cicho Laura.
    - Przeglądałem jego rachunki z ostatnich pięciu lat. Nie stać go było na
    rozrzutność. Chyba że ktoś go sponsorował.
    - Co to znaczy? - spytała Tiffany. Jej zalotność znikła. Zaniepokoiła się i
    zmartwiła.
    Laurze prawie zrobiło się jej żal. Z pewnością myślała, że Jordan był
    bogaty i spodziewała się dla dziecka znacznej sumy.
    - 70 -
    S
    R
    - Pieniądze dawała mu matka. Możliwe, że zrobi to samo dla twojego
    dziecka.
    - Nie przypuszczam. - Tiffany spojrzała na Jeda, potem na Laurę. - Już mi
    powiedziała, że kłamię. Jeżeli będę musiała, wezmę adwokata.
    - Z przyjemnością podam ci nazwisko adwokata Jordana. Jed podszedł do
    stołu i wziął notes. Zapisał nazwisko, numer telefonu i podał kartkę Tiffany.
    - Niech twój prawnik zadzwoni do Bena. On przedstawi mu fakty. Spadek
    nie został jeszcze zatwierdzony. Nadal wyceniamy obrazy. Ale z nich nie będzie
    dużo pieniędzy.
    - Nie przekonasz mnie. Te obrazy to majÄ…tek.
    Złożyła kartkę, włożyła ją do cienkiej portmonetki i wzburzona wybiegła
    na zewnÄ…trz.
    Laura patrzyła za nią, zastanawiając się, co będzie dalej.
    - To było... pouczające - powiedział Jed. - Czy ty wiedziałaś o niej?
    - Ubrania, które znalazłeś, muszą być jej - powiedziała powoli Laura. - Ja
    dowiedziałam się o niej na dzień przed śmiercią Jordana.
    - Jak?
    Zaczerpnęła tchu.
    - Wpadłam tu i zastałam ich razem w łóżku.
    ZaklÄ…Å‚.
    - Tego się nie spodziewałaś, jak myślę.
    - Nie. Jordan przekonywał mnie, że to bez znaczenia. Chciał ze mną
    rozmawiać, ale powiedziałam  nie".
    - Teraz rozumiem, dlaczego oddałaś zaręczynowy pierścionek.
    - Jest bez znaczenia. Tak jak wtedy, kiedy mi go wręczał. Ona jest w
    czwartym miesiącu, co oznacza, że spotykali się miesiąc lub dłużej, zanim
    zmarł.
    Czy Jordan w ogóle ją szanował?
    - Bardzo mi przykro - powiedział Jed. - Moja matka o tym wie?
    - 71 -
    S
    R
    - Nikomu o tym nie mówiłam. Zaraz potem on zmarł. Nie było sensu
    jeszcze bardziej ranić twoich rodziców. - Laura przygryzła wargi. - Obawiam
    się, że to przeze mnie się rozbił.
    - Rozbił się, bo się spił.
    - Może pił, bo zerwałam zaręczyny?
    - Wątpię. Przecież Tiffany czekała na niego w łóżku.
    Laura pokiwała głową. Przykro jej było, że Jed tak łatwo uznał, że jej
    osoba nie miała dla Jordana znaczenia.
    - Wszystko zostało już powiedziane. - Skierowała się do wyjścia. - Muszę
    wracać do galerii. - Już miała zapytać, co Jed zamierza zrobić w sprawie
    Tiffany, ale zdecydowała, że nic ją to nie obchodzi. Jordan dokonał wyboru po
    swojemu, a ona po swojemu. Im wcześniej wyjdzie, tym lepiej.
    - Laura?
    Zatrzymała się w drzwiach i obejrzała za siebie.
    - Jordan pozwolił odejść lepszej kobiecie - powiedział. Wiedziała, że
    próbował ją pocieszyć.
    Skinęła tylko głową i wyszła.
    Przez chwilę myślała, że powie coś jeszcze, że poprosi ją, żeby została.
    Musiałaby odmówić. W głowie jej się nie mieściło, że kiedy ją całował,
    wyszeptała imię Jordana. Jed całował o wiele lepiej niż jego brat. Jak go
    przekonać?
    Kiedy wróciła do galerii, zastała tam Heather.
    - Co ty tutaj robisz? - spytała ją.
    - Przyszłam ci pomóc przy urządzaniu wystawy. I sprawdzić plotki. Czy
    faktycznie była tu kobieta, która twierdzi, że nosi dziecko Jordana?
    - Gdzie to słyszałaś?
    - Na rynku. Alice Rose opowiada to każdemu, kto chce słuchać. Sama
    usłyszała to od faceta na stacji benzynowej, gdzie tamta pytała o drogę. Podobno
    bardzo ładna blondynka. Tak mówi Alice Rose.
    - 72 -
    S
    R
    - Załatwia sprawy z Jedem, bo to on zarządza majątkiem.
    - Chciałabym, żeby zarządzał moim - powiedziała Heather. - On jest...
    mniam, mniam.
    - WyglÄ…da jak Jordan.
    - To pozory. Może wyglądają podobnie, ale Jed to facet nad facetami, jeśli
    mnie rozumiesz.
    - To znaczy? - spytała Laura.
    - Lubi kobiety, jak wszyscy, ale się nie wdzięczy, co było głównym celem
    życiowym Jordana.
    - Tak ich postrzegasz?
    - Jed ma poczucie własnej wartości. Jordan był narcyzem. Zawsze się
    puszył.
    - No tak. - Wówczas Laurze to nie przeszkadzało. Podobały jej się jego
    zaloty. Ale patrząc z perspektywy czasu, być może nie dodawała mu tyle
    otuchy, ile potrzebował.
    Kiedy weszła do biura, zadzwonił telefon.
    - Tak?
    - Lauro, moja droga, co u ciebie? - Maria Brodie.
    - W porzÄ…dku, Mario. A co u ciebie?
    - Radzę sobie, a to niełatwe.
    - W czym ci pomóc? - Laura nie miała zamiaru wysłuchiwać lamentów
    Marii. Na dzisiaj miała już dość dramatów.
    - Jefferson zaproponował, żebyśmy zjedli razem kolację. W czwartek
    wieczorem. Już całe wieki się nie spotykaliśmy. Omówimy wystawę.
    - Nie wiem. - Laura nie miała ochoty odwiedzać państwa Brodich.
    - Jed przyjedzie po ciebie o siódmej. Zjemy na patio. Wiesz, że mieszka w
    domku Jordana? Pakuje jego rzeczy. Ja bym tego nie zniosła.
    Jeśli Jed też tam będzie, łatwiej ich zniesie.
    - Dobrze, o siódmej.
    - 73 -
    S
    R
    Ani słowa o Tiffany? Laura nie wiedziała, jak poruszyć ten temat, żeby
    nie wyszło na to, że jest ciekawa plotek. Jeśli dotarło do niej, że Jordan nie był
    idealny, cierpi tym bardziej. Ale ma jeszcze jednego syna. Nie powinna być za
    to wdzięczna?
    Nie miała zamiaru się wtrącać w ich sprawy rodzinne. To by było
    niezręczne. Wyszła z domku najszybciej, jak mogła. Czy Jed czuł się
    zakłopotany nowiną, z jaką przyszła Tiffany? Co wtedy czuł?
    Jed popatrzył za odjeżdżającą Laurą i zamknął drzwi. Niezły bałagan [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl