• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Kiedy tylko się ubrała, poszła do salonu, żeby przeprosić
    księżnę. Starsza pani powiedziała:
    - Nie przepraszaj, moja droga. Widziałam, jak się
    martwiłaś wczoraj wieczorem. Sen był dla ciebie najlepszym
    towarzyszem. Zapewne z radością usłyszysz, że książę spał
    świetnie ostatniej nocy i wstał bardzo pogodny dziś rano.
    Zmiał się i żartował z lekarzami. Można by pomyśleć, że
    wybierał się na przyjęcie, a nie na operację.
    - Bardzo się... cieszę - odparła Sacha.
    Nie przeszło jej przez myśl, iż książę mógłby żałować
    tego, co się zdarzyło ostatniej nocy. Obawiała się jednak, że
    mógł to być dla niego zbyt duży wysiłek.
    Ale szczęście widać dodało mu tylko sił.
    Wydawało się, że upłynęła cała wieczność, zanim lekarz
    operujący księcia wszedł do salonu.
    Starsza pani spojrzała zaniepokojona, gdy się do niej
    zbliżał.
    - Jakie nowiny, sir Lindsay? - zapytała.
    - Bardzo pomyślne, wasza wysokość - odparł chirurg. -
    Zabieg okazał się nieskomplikowany i zakończył się
    całkowitym sukcesem. Za kilka dni książę nie będzie nawet o
    tym pamiętał.
    Księżna splotła dłonie mówiąc:
    - Dzięki Bogu... No i oczywiście dzięki panu, sir Lindsay.
    Przypomniawszy sobie, że doktor nie poznał jeszcze
    Sachy, dodała:
    - Pozwól, Deirdre, że cię przedstawię sir Lindsayowi
    Hardwickowi. Jest on znakomitym specjalistą i posiada tytuł
    nadwornego lekarza księcia małżonka.
    Doktor Lindsay wyciągnął rękę.
    - Wiele o pani słyszałem, lady Deirdre - powiedział. -
    Wiem, jak bardzo pomogła pani mojemu pacjentowi i cieszę
    się, że mogę przekazać pani tak pomyślne wieści.
    - Miło... mi... to słyszeć - odparła Sacha. Mówiła z
    trudem. Kiedy usłyszała, że książę ma się dobrze, napięcie
    minęło i łzy napłynęły jej do oczu. Sir Lindsay dodał:
    - Sądzę, że sir Colin wkrótce oznajmi kolejną dobrą
    nowinÄ™.
    - Czyżby oczy mojego wnuka były zdrowe?
    - Sir Colin tak właśnie myśli. Odwinął na chwilę bandaż,
    podczas gdy jego wysokość był nieprzytomny. Rany się
    zagoiły. Nie ma powodu do obaw, że zrenice uległy
    uszkodzeniu.
    Księżna odetchnęła mówiąc:
    - Bóg mnie wysłuchał!
    - Teraz mamy zamiar - powiedział sir Lindsay - przenieść
    księcia do jego sypialni, gdzie powinien przespać co najmniej
    dwadzieścia cztery godziny. Sen, o czym wasza wysokość z
    pewnością wie, jest najlepszym lekarzem.
    - W rzeczy samej - zgodziła się księżna.
    - A potem pozostawimy naszego pacjenta w rękach
    waszej wysokości, lecz chyba nie na długo...
    - Trudno mi wyrazić, jak bardzo jestem szczęśliwa -
    odparła księżna. - Lunch za chwilę będzie gotowy. Pózniej
    zaś, jeśli nie macie panowie innych planów, mam dla was
    propozycjÄ™: wyprawÄ™ na Å‚ososie.
    Sir Lindsay roześmiał się.
    - Właśnie takie były nasze plany. Mam nadzieję, że wasza
    wysokość nie ma nam za złe, iż zarezerwowaliśmy bilety
    powrotne nie na jutro, lecz na pojutrze.
    - Byłabym niepocieszona, gdybyście uczynili inaczej -
    odpowiedziała księżna.
    Podczas gdy księżna rozmawiała z sir Lindsayem, Sacha
    podeszła do najbardziej oddalonego od nich okna i patrzyła na
    ogród nie widzącymi oczami.
    Książę miał się dobrze i miała ochotę śpiewać hymn
    radości, choć jednocześnie zdawała sobie sprawę, że za kilka
    godzin musi opuścić Szkocję. Wiedziała, że nie będzie mogła
    z nim porozmawiać, poczuć jego ust na swoich, a nawet
    powiedzieć mu do widzenia.
    Na straży spokoju swojego ukochanego pana będzie stał
    Tomkins, jak anioł ze świetlistym mieczem. Ale bardziej
    skutecznie niż jakikolwiek miecz studziła jej pragnienia
    świadomość, że nazajutrz książę znów będzie widział, a
    przecież nie powinien jej ujrzeć.
    To koniec! - powiedziała do siebie. - Nadeszła pora, żeby
    Kopciuszek opuścił bal i powrócił do swoich łachmanów i
    popiołu.
    Dwie łzy spłynęły po jej policzkach. Wytarła je i
    postanowiła wziąć się w garść. Podczas lunchu udało jej się
    nawet uczestniczyć w rozmowie, lecz gdy księżna udała się do
    swojego pokoju, a ona do swojego, widok Emily pakujÄ…cej
    kufry znów spowodował przypływ rozpaczy.
    Nie mogła powstrzymać myśli, że być może uda jej się
    wślizgnąć do sypialni księcia, by jeszcze raz go ujrzeć, choć
    wiedziała, że nie powinna tego robić. Mogłoby mu
    zaszkodzić, gdyby go obudziła, zresztą Tomkins będzie
    pewnie czuwał przy swoim panu przez całą noc.
    - Pan Tomkins zachowuje siÄ™ jak kwoka przy kurczakach
    - powiedziała Emily. - Ma posłańca, którego bez przerwy
    gania po to lub owo! Można by pomyśleć, że pilnuje
    królewskich klejnotów koronnych, a nie chorego mężczyzny!
    - Książę jest ważniejszy niż jakiekolwiek klejnoty! -
    odrzekła Sacha.
    - Pewnie panienka ma rację - zgodziła się Emily. -
    Wszystko kręci się tu wokół jego wysokości, W domu pewnie
    będzie podobnie, kiedy zaręczyny jaśnie panienki zostaną
    ogłoszone.
    Sacha nie odpowiedziała, a Emily mówiła dalej, pakując
    kolejne suknie do dużego skórzanego kufra:
    - Cała służba myślała, że jaśnie panienka poślubi lorda
    Gerarda. Wydawała się taka w nim zakochana, a on jest
    najbardziej czarującym młodzieńcem ze wszystkich
    odwiedzających nasz zamek. Ale co książę, to książę.
    Sacha znów pomyślała, że Emily jest o wiele bystrzejsza,
    niż sądziła Deirdre i Hannah. Wiedziała jednak, że
    kontynuowanie takiej rozmowy byłoby niewłaściwe, i
    powiedziała tylko:
    - Będziesz uważała, żeby nie powiedzieć nikomu o moim
    pobycie tutaj? Wiesz, jak rozzłościłoby to jaśnie panienkę.
    - I pannę Hannah - dodała Emily. - Powiedziała mi, że
    zostałabym wtedy zwolniona bez referencji. Nie jestem taka
    głupia, żeby ryzykować!
    - Oczywiście, że nie - potwierdziła Sacha. - Jestem bardzo
    zadowolona z twojej pomocy i myślę, że każdy byłby z ciebie
    zadowolony.
    - Nie panna Deirdre - odparła pokojówka i zaraz zapytała:
    - Czy mogłabym czasem odwiedzać panienkę na plebanii?
    - Ależ naturalnie, Emily - odrzekła Sacha. - Wiesz, że
    zawsze będziesz mile widziana. Musisz mi przedstawić
    swojego kawalera. Chciałabym go poznać i powiedzieć mu, że
    ma wiele szczęścia kochając osobę tak sympatyczną jak ty.
    Twarz Emily rozjaśniła się.
    - To naprawdę bardzo miło z pani strony, panienko. Mówi
    się, że panienka bardzo przypomina swoją matkę, i jest to
    szczera prawda.
    Sacha pomyślała, że nie mogła usłyszeć wspanialszego
    komplementu, lecz jej myśli zaraz wróciły do księcia.
    Kiedy w końcu poszła spać, przewracała się tylko z boku
    na bok, wspominając uniesienia ostatniej nocy. Leżała w
    ciemności wiedząc, że nie zniosłaby widoku gwiazd i
    wschodzącego księżyca. Nigdy już nie będzie mogła wyjrzeć
    w nocy przez okno, nie przypominając sobie srebrnej poświaty
    wypełniającej pokój księcia i mieszającej się ze światłem
    promieniujÄ…cym od nich.
    Zaczynam się nad sobą rozczulać, powiedziała do siebie.
    Ale jej dusza i całe ciało drżały, pragnąc mężczyzny śpiącego
    zaledwie kilka jardów od niej.
    Rozdział 7
    Jadąc pociągiem na południe, Sacha czuła się jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl