-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozłączył się, a potem wystukał na klawiaturze nu-
mer rodziców. Było jeszcze dość wcześnie, zwłaszcza
że na wschodnim wybrzeżu obowiązywała inna strefa
czasowa, ale nie sądził, by rodzice mieli mu za złe, że
dzwoni o tak nietypowej porze.
Słuchawkę podniosła matka.
Mamo, siedzisz?
Dlaczego pytasz? Jakieś złe nowiny? Głos matki
brzmiał niepewnie.
Bardzo dobre nowiny. Ale lepiej usiÄ…dz, zanim ich
wysłuchasz.
O Boże. Usłyszał, że przysunęła sobie krzesło.
Czy chcesz mi powiedzieć to, czego się spodziewam?
Musiał się uśmiechnąć.
Chyba tak. Znalazłem ją. Leigh Wilson zmieniła
nazwisko. Teraz nazywa siÄ™ Shelly Bennett. Ma syna,
Tylera. Odnalazłem dziecko Marka.
Matka wybuchnęła płaczem. Spodziewał się tego, ale
serce mu pękało, że nie może jej przytulić i pocieszyć.
Czy to wszystko może być prawda? Widziałeś go?
Jest podobny do Marka?
Tak, widziałem i owszem, bardzo przypomina
Marka. Dlaczego wcześniej instynktownie nie wy-
czuł, że są spokrewnieni? Może dlatego, że w obecności
jego pięknej matki nie potrafił się skupić i przytomnie
patrzeć na rzeczywistość.
Kiedy go zobaczymy? zapytała. Jak szybko mo-
żesz go tutaj przywiezć?
Musi ostudzić zapał matki.
Niedługo, obiecuję. Tyler nie wie, że ma dziadków.
94 LAURA IDING
Prawdę mówiąc, Shelly też nie ma pojęcia, że wiem,
kim jest.
Za wszelką cenę chcę zobaczyć Tylera. Tak szyb-
ko, jak to tylko możliwe. Zabrała go nam na tyle lat.
Zaskoczył go jej ostry ton, ale wytłumaczył go sobie
troskÄ… o zdrowie ojca.
Przyrzekam, że oboje wkrótce go zobaczycie. Po-
trzebuję kilku dni, żeby wszystko z Shelly omówić. Na
pewno zareaguje rozsÄ…dnie. Trzymaj siÄ™, mamo. BÄ™-
dziemy w kontakcie.
Odłożył słuchawkę i usiadł wygodniej w fotelu. Był
zmęczony i z trudem zbierał myśli. Shelly bez wątpienia
ma wiele zdrowego rozsÄ…dku i nie wyglÄ…da na kobietÄ™,
która odizolowałaby dziecko od dziadków. A jednak
robiła to przez tyle lat. Sześć lat temu, będąc w ciąży,
uciekła z Bostonu i ukryła się w Milwaukee. Zadała
sobie trud, by zmienić nazwisko. Dlaczego uznała takie
drastyczne posunięcia za konieczne? Czyżby tak wpły-
nęła na nią ciąża? Może wstydziła się, że będzie miała
nieślubne dziecko?
Istniał tylko jeden sposób, by się dowiedzieć, co ją do
tego popchnęło. Należy zapytać ją samą. Ale teraz nie
mógł tego zrobić, ponieważ zapewne śpi.
Już miał wstać zza biurka, kiedy przypomniał sobie,
że nie wypisał czeku dla detektywa. Zrobił to i pojechał
do domu. Potrzebuje kilku godzin snu, a potem za-
dzwoni do Shelly. Nie był to najlepszy dzień na takie
rozmowy ze względu na badania Tylera, ale sprawa nie
może czekać. Rodzice od sześciu lat marzą, by ujrzeć
wnuka, a stan zdrowia ojca napawał Jareda niepokojem.
Zgadzał się z matką. Czekali wystarczająco długo.
MIKKIE LDOWANIE 95
Spał zaledwie od trzech godzin, kiedy obudził go
telefon. Odebrał go o sekundę za pózno. Ktoś na drugim
końcu linii już się rozłączył.
Do diabła. Odłożył słuchawkę i znów opadł na łóż-
ko. W snach ponownie przeżywał ostatnie spotkanie
z bratem. A gdyby tamtego wieczoru inaczej siÄ™ za-
chował? Mark pewnie nie wybiegłby z domu taki wzbu-
rzony. Jared dopiero z raportu z sekcji zwłok dowiedział
się, że brat przed wypadkiem pił alkohol. A on nawet
nie chciał wysłuchać, co Mark miał do powiedzenia.
Uczył się do końcowego egzaminu z pediatrii, który
miał się odbyć następnego ranka. I był zły na brata, że
ten śmiał mu przeszkodzić.
Zamknął oczy i jęknął. Gdyby mógł, odmieniłby
tamtą chwilę. Nieraz wyobrażał sobie, że wydarzenia
mogłyby się potoczyć inaczej. Mark nie wybiegłby
w złości i nie roztrzaskałby się samochodem o barierę
na autostradzie. Rozmawialiby długo, dopóki brat nie
zasnąłby u niego na kanapie. Spędziłby u niego spokoj-
nÄ…, bezpiecznÄ… noc.
Tylu osobom zrobił krzywdę. Tamtej nocy nie tylko
on stracił brata, ale też rodzice stracili syna, Shelly
narzeczonego, a Tyler ojca. Tyle nieszczęścia przez jego
głupotę.
Oczami wyobrazni ujrzał przed sobą twarz Shelly.
Wiadomość o jej prawdziwej tożsamości wstrząsnęła nim
do głębi. Shelly kochała Marka, urodziła jego dziecko.
Niespodziewanie przeszyła go zazdrość. Kiedy zamykał
oczy, widział ich razem. Shelly i Mark. Mark i Shelly...
Telefon znów zadzwonił. Tym razem Jared zdążył go
odebrać.
Co jest? Nie obchodziło go, że jego pytanie
96 LAURA IDING
zabrzmiało nieuprzejmie. Jeśli dzwoni sprzedawca z te-
lemarketingu, to niech opatrzność ma go w swej opiece!
Doktor O Connor? Mówi Jacobs, kardiolog pańs-
kiego ojca. PotrzebujÄ™ pana pomocy.
Jared zmarszczył brwi i usiadł na brzegu łóżka. Roz-
mawiał z tym kardiologiem kilka razy w ciągu ostatnich
tygodni, i na bieżąco dowiadywał się o stan ojca.
Mojej pomocy? A o co chodzi?
Wbrew moim zaleceniom, pana ojciec wybiera siÄ™
do Milwaukee. Chciałbym, żeby przynajmniej zrobił
sobie przed podróżą echokardiogram. Ale on odmawia.
Odmawia? Wybiera się do Milwaukee? Jared miał
ochotę bić głową o ścianę.
Porozmawiam z nim obiecał.
Niech się pan lepiej pośpieszy doradził Jacobs.
O ile wiem, chce zarezerwować bilet na najbliższy lot.
Całą noc przed badaniami syna Shelly nie mogła
zmrużyć oka. Zapewne częściowo dlatego, że nocne
dyżury zaburzyły jej cykl dobowy. Martwiła się też tym,
co przyniesie nadchodzący dzień. Za kilka godzin będzie
wiedziała, czy nerki Tylera funkcjonują prawidłowo, czy
będą konieczne dodatkowe testy. Dwa razy sięgała po
pamiętnik, ale odkładała go, nie napisawszy ani słowa.
Nie była w nastroju do pisania. Ogarnęła ją natomiast
niemądra chęć zatelefonowania do Jareda. Zrozumiałby,
dlaczego się martwi i nie potrafi zasnąć. Tylko jego
obchodzą jej troski. Przecież nawet zaproponował, że
pójdzie z nimi na badania. Dlaczego mu odmówiła?
Spoglądała w sufit niewidzącym wzrokiem. Jared to
wspaniały facet. Ceniła go jako doświadczonego pediat-
rę, zupełnie wolnego od arogancji i zarozumialstwa,
MIKKIE LDOWANIE 97 [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl