• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    ku dziennym.
    Uśmiechnęła się z podejrzaną słodyczą.
    - A mnie się wydawało, że to ty w zaawansowanym wieku trzydziestu siedmiu lat
    potrzebujesz więcej snu.
    Fakt, że Rafe wyglądał nader atrakcyjnie w wyblakłych dżinsach i białym
    T-shircie, zadawał kłam temu stwierdzeniu.
    Daisy zwróciła na Rafe'a zdumiony wzrok.
    - NaprawdÄ™ masz tyle lat, wujku?
    Rafe pokiwał głową.
    - Z czasem się przekonasz, że mężczyzni są jak dobre wino, im starszy, tym lepszy.
    - Albo kwaśnieją jak ocet - wtrąciła Cairo mimochodem.
    R
    L
    T
    Nie dotyczyło to jednak Rafe'a, przyznawała w duchu. On rzeczywiście był jak
    stare wino. Po ośmiu latach zdecydowanie zyskał, choć oczywiście nie zamierzała o tym
    wspominać.
    - A więc dziś wyjeżdżamy... - celowo zmieniła temat.
    Zanim kiwnął głową, jeszcze przez kilka minut patrzył jej wyzywająco w oczy.
    - Jeff dzwonił dziś rano. Margo i mały Simon wracają do domu jutro.
    Cairo odstawiła kubek z kawą i mocno uścisnęła Daisy.
    - To wspaniała wiadomość!
    Rafe wykorzystał moment roztargnienia Cairo, by przyjrzeć jej się dokładnie.
    Smukła i opalona, w kremowej sukience na ramiączkach, z gołymi nogami o jedwabistej
    skórze, wyglądała fantastycznie. Na stopach miała kremowe japonki, a twarz bez maki-
    jażu, nie licząc brzoskwiniowego błyszczyka na wargach, wciąż lekko obrzmiałych po
    szaleństwach poprzedniej nocy...
    %7łołądek zacisnął mu się w bolesny węzeł. Do diabła, przecież obiecał sobie nie
    myśleć o poprzedniej nocy. Przynajmniej dopóki nie dostarczy bezpiecznie obu dziew-
    czyn do Londynu...
    Cairo, wciąż uśmiechnięta, odwróciła się do niego.
    - Załatwiłeś dla nas bilety? - spytała.
    - Dla całej trójki - odparł.
    Jej uśmiech zbladł.
    - Nie możesz teraz wyjechać.
    - RobiÄ™ to, na co mam ochotÄ™.
    - A co z festiwalem filmowym?
    - A co ma być?
    Wzruszyła ramionami.
    - Myślałam, że nagrodę odbiera się osobiście.
    - Jeśli jakaś będzie, odbierze ją moja asystentka. Dla mnie najważniejsze to bez-
    piecznie dowiezć was do Anglii.
    - Doskonale potrafimy dostać się do Anglii, niepotrzebnie się martwisz...
    - Polecimy moim odrzutowcem - uciÄ…Å‚ tonem nieznoszÄ…cym sprzeciwu.
    R
    L
    T
    Cairo zmarszczyła brwi.
    - Ale ja przyjechałam samochodem...
    - KtoÅ› go dostarczy do Anglii.
    Uniosła brwi jeszcze wyżej.
    - Wolałabym jednak wrócić, tak jak przyjechałam, jeżeli nie zrobi ci to różnicy.
    - Najmniejszej... ale może, zanim podejmiesz ostateczną decyzję, zerkniesz na to. -
    PodsunÄ…Å‚ jej plik gazet ze stolika obok.
    Rzut oka wystarczył, by przeraziła się śmiertelnie. Na pierwszej stronie wydania
    angielskiego widniało duże zdjęcie ich obojga uśmiechających się do siebie przy stoliku
    pizzerii w Grasse.
    Powoli odsunęła od siebie gazety. Podpis pod zdjęciem kłuł w oczy:
    CAIRO I RAFE ODNAJDUJ MIAOZ NA POAUDNIU FRANCJI.
    Niezbyt subtelnie, ale czego można spodziewać się po tabloidach?
     Więcej zdjęć i cała historia na stronie trzeciej", widniało dalej.
    Co za  cała historia"? Dopóki nie wrócili poprzedniego dnia do domu, nie było
    żadnej  historii".
    Chyba że...
    No nie!
    Cairo zbladła, pospiesznie przewróciła strony i... westchnęła z ulgą, bo na  histo-
    rię" składało się tylko kilkanaście kolejnych zdjęć jej i Rafe'a w Grasse.
    - Ten człowiek nie zrobił mi ani jednego zdjęcia - zauważyła z oburzeniem Daisy.
    - Doprawdy? - odparła Cairo z roztargnieniem, sięgając po następną gazetę.
    W tej i czterech kolejnych znalazła tylko fotki ich obojga przybywających razem
    na party w Cannes. Na szczęście żaden z reporterów nie był na tyle przedsiębiorczy, by
    pojechać za nimi do willi i być świadkiem sceny miłosnej pomiędzy nią i Rafe'em.
    Oboje wyszli na zdjęciach bardzo dobrze, zauważyła zaskoczona. Przy jej wyso-
    kich obcasach byli niemal równi wzrostem, a ciemne włosy i karnacja Rafe'a doskonale
    harmonizowały z jaśniejszą cerą Cairo, kiedy tak stali obok siebie, a jego dłoń lekko
    podtrzymywała jej łokieć.
    - Co o tym sądzisz? - zwróciła się do Rafe'a.
    R
    L
    T
    - To chyba oczywiste. Jeżeli zechcesz wracać sama, natkniesz się na tłum reporte-
    rów.
    - Cholera! - Skrzywiła się. - Cholera! Cholera! Cholera!
    Rafe oparł się wygodnie i popatrzył na nią kpiąco.
    - Uważasz, że Daisy powinna tego słuchać?
    - Tato mówi, że  cholera" to nie przekleństwo, wujku - obwieściła Daisy.
    - Całe szczęście - zażartował. - No i co, podjęłaś decyzję?
    Nie miała ochoty jechać w towarzystwie Rafe'a, ale alternatywą byłby koszmar.
    Westchnęła z rezygnacją.
    - No więc, o której mamy być gotowe?
    - Wystarczy druga. A to kto? - dodał, wstając, żeby popatrzeć na samochód skrę-
    cajÄ…cy na podjazd.
    Cairo stanęła obok niego, czując nieprzyjemne ssanie w żołądku. Przybyszem mógł
    być kolejny węszący dziennikarz albo... Lionel.
    Ten ostatni zostawił na jej sekretarce trzy wiadomości. Pierwsza była nawet sym-
    patyczna, kiedy mówił, jak bardzo miło było mu ją spotkać. Druga zaczęła się prośbą o
    spotkanie. Niestety, jednak tak jak się to zdarzało i wcześniej, Lionel zmienił ton, oskar-
    żając ją, zapewne pod wpływem nadmiaru szampana, o romansowanie z Rafe'em przez [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl