-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wisty wiatr natychmiast wiał mu prosto w oczy. Zdołał go dojrzeć
przez szparę, Dante był na małym tarasie, opierał się o balustra
dę i z nienagannie ułożoną fryzurą przyglądał mu się kokieteryjnie.
Za sobą miał gwiazdziste niebo i księżyc, świetliste, spokojne. Dante
się uśmiechał. - To ja jestem synem cioci. M u s i s z je przeczytać.
M u s i s z je przeczytać.
W oddali słychać było piskliwy głos Elisy: - To syn cioci...
Mówiłam ci, że nie mogłam się do niego przekonać... Chce zostać
właścicielem willi i Torrenuova i chce ci odebrać fabrykę...
- To niemożliwe! On nie jest synem cioci! - krzyczał Tito,
i wówczas właśnie się obudził.
169
W mroku obcego pokoju, odrętwiały i zlany potem, w pościeli
przesiąkniętej wonią wybielacza, sztywnej od krochmalu, Tito
powtarzał: - Nie jest synem cioci! - I zaraz pomyślał: Dante
wiedział. Z listów cioci musiało to wynikać, właśnie dlatego tak
nalegał, by Tito je przeczytał. Prosta sprawa: ciocia w czasie pobytu
w Rzymie zaszła w ciążę, przyjaciółka od serca i mademoiselle
uzgodniły, że zaopiekują się noworodkiem. Przed śmiercią przy
jaciółka stara się ją odnalezć; nie udaje jej się, zobowiązuje więc
Dantego, by sam się tym zajął, i przekazuje mu listy, w których
wszystko jest opisane. Dante chce poznać matkę i upomnieć się
o swój majątek.
Teraz wszystko miało sens: ich zażyłość, determinacja, jaką Dante
okazał w zaskarbianiu sobie sympatii dzieci Tita, przyjazń z Santim
i wyrazna odmowa cioci, by się z nim zobaczyć. Wyczerpany, znów
zapadł w sen, znów ten sam koszmar. Teraz w Pokoju Nikogo
doszło do trzęsienia ziemi. Wszystko się trzęsło: obrazy, stoły,
krzesła, poduszki. %7łyrandol drżał, najpierw dwuskrzydłowe drzwi
szaf, a potem i ściany rozchylały się niczym płatki kwiatu, który
zakwita i w tym samym momencie więdnie. Willa, cała zrujnowa
na, była w rozsypce, zawaliła się z hukiem, legła w kłębach kurzu,
pośród kamieni, belek, mebli, okien, grzebiąc pod sobą Tita.
- Musisz je przeczytać! - Tito unosił wzrok i widział Dantego,
wciąż opartego o balustradę, zawieszoną w powietrzu. Z jadowi
tym i okrutnym uśmieszkiem powtarzał: - Musisz je przeczytać,
m u s i s z je przeczytać...
Nazajutrz rano podczas śniadania Dante był w dobrym humo
rze. Rozmawiał z Iriną, potrzebowała gotówki, więc zaproponował
jej spotkanie w termach, położonych nieopodal wykopalisk ar
cheologicznych, które mieli zamiar tego dnia zwiedzić. Po chwili
zapytał Tita, ot tak, czy czytał listy. Tito wyparł nocne przemyśle
nia i cieszył się na spotkanie z Iriną; odpowiedział, że jedynie
rzucił na nie okiem.
170
Zadzwoniła komórka. Santi prosił ojca, by przyspieszył swój
powrót; nazajutrz miał wizytę z Titinem u okulisty, wskutek
przesiadywania przy komputerze dziecku wyraznie pogorszył się
wzrok. Na twarzy Tita pojawił się grymas. Walcząc z własną zmorą,
wpatrywał się we włosy Dantego, pochylonego nad bloczkiem,
w którym coś rysował. Pojedyncze pasma były jaśniejsze za sprawą
delikatnego baleyage'u. Ta kobieca próżność, którą normalnie by
wyśmiał, wydała mu się uzasadniona i wzruszająca, czuł, że ten
mężczyzna, który starał się zachować witalność i nie popadał przy
tym w śmieszność, był mu ogromnie bliski. Zdecydowany nie
pozwolić, by ostatni dzień wakacji upłynął w ponurej atmosferze,
Tito połknął pigwę.
- Popatrz, erupcja wulkanu! - Dante podał mu obrazek, który
dopiero co naszkicował.
- Zwietnie! - Tito zwrócił mu bloczek, patrząc na niego
z wdzięcznością. - Dzwonił Santi, niestety muszę wrócić wcześ
niej, niż planowałem.
- Też myślałem, by przyspieszyć nasz wyjazd, moglibyśmy wró
cić dzisiaj póznym wieczorem.
Pogoda była brzydka. Zalało szosę i kolumny samochodów
zwalniały, żeby przejechać przez kałuże, tam gdzie było płyciej. Tito
i Dante mało się tym przejmowali i gadali w najlepsze, a w tle roz
brzmiewała aria z listu Oniegina. Byli sobie bardzo drodzy i wiedzieli,
że wieczorem się rozstaną.
Ja lublju was, Olga. Kocham cię, Olgo" - śpiewał Leński.
- Podstawą partytury Czajkowskiego jest prosta myśl: nie da
się nauczyć, jak żyć, to niemożliwe - powiedział Dante. - Ale cóż
z tego? Z pewnością umieją kochać ci niespełna dwudziestoletni
bohaterowie... Irina utożsamia się z poetą tragicznym - Leńskim,
a nawet z cynicznym Onieginem, ale według mnie jest Olgą,
cudownÄ… OlgÄ…, powierzchownÄ…, ale instynktownie mÄ…drÄ…, jedynÄ…,
która, gdy dorośnie, a nuż, będzie umiała żyć. - Nastawił głośniej:
171
Tatiana wyznawała Onieginowi, że go kocha, a on w odpowiedzi
ją odtrącał, każda kwestia była porażająca, każda nuta piękniejsza
od poprzedniej. Ale ja nie urodziłem się, by zaznać szczęścia; mojej [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl