-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odrywała od niego wzroku.
- Nie pozwala na wiele.
- Ale do zmian potrzeba odwagi i talentu. Większość nie ma ani
jednego, ani drugiego. Obróciła głowę, żeby wypuścić dym. Królewski
profil, Werfrand od razu to zauważył. Nie znajdziesz łatwo publiczności.
- Jest pani bardzo krytyczna.
- I bardzo inteligentna. Nie musisz nazywać moich zachowań.
Uśmiechnęła się szyderczo. Wolę odpowiedzi od opisów.
- Będę pokazywał. Może nie szokował, ale uzmysławiał. Na
przedstawienie zawsze znajdzie się wielu chętnych.
- Tylko za bardzo nie intelektualizuj. Ludzie oprócz ducha mają jeszcze
ciało. Wbiła resztkę swojego papierosa w popielniczkę. A co jeśli ci się
uda? Co masz im pózniej do zaoferowania? Z niewinnym wyrazem twarzy
słała w jego kierunku kolejne, coraz celniejsze ciosy. Jesteś mądry, widzę
to w twoich oczach, ale musisz jeszcze trochę doświadczyć. Szybko
wyciÄ…gniesz wnioski.
- Możemy przerwać? Adam wychylił się zza ramienia Rose.
- Adam i Adela, moi przyjaciele przestawił natychmiast Werfrand.
- Bardzo mi miło. Kobieta uścisnęła ich dłonie po czym wstała od
stolika. Przyjdzcie kiedyś do mnie, warto by kontynuować tak mile
rozpoczętą znajomość.
- Z pewnością skorzystamy z zaproszenia obiecał Werfrand.
- Na mnie już czas. Uśmiechnęła się Rose. Jedyne, co warto po sobie
zostawiać, to dobre wrażenie i uczucie niedosytu.
- Dobranoc wyszeptał na pożegnanie Adam, a gdy kobieta oddaliła
się na bezpieczną odległość, zarzucił Werfranda pytaniami. To jest ta
skrzypaczka? Czego chciała?
- Chyba widziałeś Adela usiadła obok Werfranda. Wszystko
słyszałam, nigdzie nie pójdziesz.
- Oczywiście, kochanie Werfrand pocałował ją w policzek. Gdy mnie
spytasz, gdzie byłem, powiem, że u Adama.
- Przecież to stara, spragniona baba Adela uderzyła ręką w stół z
zajadłością żony przy stoliku obok.
- Pójdz ze mną, to nie będzie problemu.
- Chyba mnie nie zrozumiałeś! Adela z hukiem zamknęła torebkę.
Nie mamy o czym rozmawiać. Ruszyła w stronę drzwi.
- Nie biegniesz? spytał Adam.
- Zanim założy płaszcz i wyjdzie na dwór, zdążę ją dogonić westchnął
Werfrand. Zdążyłbym& To nie ma sensu.
Adela nie miała determinacji żony ani pokory służącej, żeby z
podniesionym czołem znosić kolejne upokorzenia. Postawiła na teatralne
wyjście, sprawdzając czy Werfrand zaryzykuje może nie idealną, lecz
oswojoną miłość w pogoni za przygodną znajomością ze skrzypaczką. Tyle
że w takiej sytuacji i z takim partnerem była to dla niej gra w rosyjską
ruletkę. Z bębenkiem wypełnionym ostrą amunicją. Ojcowska
przepowiednia zaczęła się spełniać. Adela, jak każdy zbyt szybko dojrzały
owoc, w zastraszającym tempie traciła swoją świeżość. Przeradzała się z
niewinnej nastolatki w dojrzałą kobietę. Jej pełniejsze policzki, nawet jeśli
dodawały zdrowego uroku, nieuchronnie wiązały się z coraz pełniejszymi
biodrami, czego Werfrand nie potrafił już zaakceptować.
16.
Przyjaciele ostatecznie nie zabrali ze sobÄ… Adeli. Sami pokonali
wysokie stopnie schodów, sami zapukali do drzwi i kłamstwem byłoby
uważać, że pchało ich do tego jakieś wysublimowane uczucie. Takie rzeczy
dzieją się co najwyżej w towarzystwie ciekawskiego ssania w żołądku.
Rose otworzyła z niczego niezdradzającym wyrazem twarzy i zaprosiła
do środka. Pierwsze na co zwrócili uwagę to zdjęcia. Były wszędzie.
Najrozmaitszych rozmiarów, w najrozmaitszych pozach. Tu, w brązowej
ramce, pamiÄ…tka po koncercie. Tam, na niebieskim passe-partout, z
wydatnym brzuszkiem, w ciąży. Obok fotografia ślubna, pewnie rodziców.
- Może was oprowadzę? zaproponowała Rose, widząc
zainteresowanie gości. Mój pokój ćwiczeń. Otworzyła drzwi do
wysokiego pomieszczenia pełnego kwiatów. Wyciągam skrzypce i znikam
dla świata na kilka godzin. Tutaj odpoczywam. Kolejne drzwi stanęły
przed nimi otworem, ukazujÄ…c biblioteczne szafki zajmujÄ…ce wszystkie
ściany. Adam wszedł odważnie i przysiadł na kanapie, natomiast Werfrand
podszedł do regałów i wyciągnął jedno z nagrań.
- Skąd wiedziałeś? Rose zapytała z uśmiechem.
- Mozart. Werfrand spojrzał na okładkę. Pewnie pani ulubiony. Wielu
go lubi.
- Ale nie każdy rozumie.
- Młodo umarł zauważył Adam.
- Tacy jak on nie mogą długo żyć. Nudzą się tu śmiertelnie. To jest
dopiero piękna rzecz. Rose położyła dłoń na głowie małego amorka, który
stał w rogu. Szkoda, że ma obtłuczone palce, ale spójrzcie na stopy.
Perfekcyjne! Po nich poznaje się dzieło doskonałego rzezbiarza.
- Zajmowała się pani rzezbiarzem? Werfrand przejęzyczył się nie bez
premedytacji. Rzezbiarstwem chciałem powiedzieć.
- Lubię sztukę, choć mało co mnie zachwyca. Znacie obrazy
Velázqueza?
- Malowałem trochę odparł z kpiną Werfrand.
- Naprawdę? Reżyser powinien się znać na malarstwie ucieszyła się [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl