-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wysunął dla niej krzesło i wyjaśnił:
- Choć wiele osób na świeżym powietrzu lubi jeść swobodnie, Hilary jest zdania,
że dobre jedzenie powinno się podawać w odpowiedni, stylowy sposób.
Powoli zapadał zmierzch. Jared nalał obojgu schłodzonego białego wina.
Podnosząc kieliszek, zasugerował:
- Wypijemy za pozytywny wynik naszych negocjacji?
- Pozytywny dla kogo? - zapytała z lekką zgryzliwością.
Zaśmiał się głośno.
- Nie jest tak, że o prawdziwym sukcesie mówi się tylko wtedy, gdy obie strony
otrzymujÄ… to, czego chcÄ…?
R
L
T
Po chwili Perdita rzekła bezradnie:
- Nadal nie mam pewności, czego ty chcesz.
Kiedy nic nie powiedział, dodała z irytacją:
- Uważam, że czas najwyższy, abyś mi powiedział, po co zadałeś sobie trud i
sprowadziłeś mnie tutaj.
- Proponuję, abyśmy najpierw zjedli, a pózniej porozmawiali - odparł ze spokojem
Jared. - Szkoda, żeby zupa wystygła.
Perdita przygryzła ze zniecierpliwieniem wargę i pozwoliła nalać sobie zupy z
krabów. Okazała się wyśmienita. Po niej skosztowała pieczonego pstrąga z migdałami i
kaczanów karczocha w białym sosie.
Kiedy jej talerz był pusty, westchnęła i przyznała:
- Twoja gospodyni to doskonała kucharka.
- Przekażę jej twoje słowa; zawsze się cieszy, kiedy innym smakują jej potrawy. A
teraz spróbuj odrobinę tego sera...
Kiedy skończyli jeść, napełnił filiżankę, do której dolał szczodrze brandy. Perdita,
która generalnie mało piła, zdążyła już wypić dwa kieliszki wina i zaczynało jej się
kręcić lekko w głowie. Ale kawa z brandy okazała się przepyszna i względnie niewinna.
Wzięła głęboki oddech i rzekła z determinacją w głosie:
- Skoro skończyliśmy jeść, to możesz będziesz na tyle miły i wyjaśnisz mi,
dlaczego mnie tu sprowadziłeś. Musi istnieć jakiś powód.
Jared uśmiechnął się lekko.
- Sądziłem, że jesteś przekonana, że chodzi mi tylko o zemstę.
- Nic innego nie przychodzi mi do głowy.
- Jeśli wolno mi to powiedzieć, wykazujesz się w ten sposób zadziwiającym
brakiem wyobrazni. Istnieją inne, równie interesujące powody - dodał z nutką grozby w
głosie.
Przeszedł ją nagły dreszcze, ale rzekła wyzywająco:
- Może więc mi je przedstawisz?
- Po pierwsze, uznałem, że pora na drugą szansę.
- Co masz na myśli?
R
L
T
- Dokładnie to, co powiedziałem.
Widząc, że nie ma zamiaru tego rozwinąć, przeszła do ofensywy.
- Ale pora na drugą szansę" to nie jedyny powód?
- Nie. - Blask świec tańczył w jego oczach. - Był także inny, znacznie bardziej
naglÄ…cy.
- To znaczy? - zapytała, starając się ukryć coraz większy niepokój.
Była zarówno zaskoczona, jak i zaszokowana, kiedy Jared oświadczył spokojnie:
- Nie mogłem dopuścić do tego, żebyś wyszła za Judsona.
- %7łe co? - wyjąkała. - Nie możesz mnie przed tym powstrzymać.
- Nie byłbym tego taki pewny... - Wstał z krzesła. - Napijesz się jeszcze kawy?
Dlaczego tak bardzo jest przeciwny jej wyjściu za Martina? - zastanawiała się,
patrząc, jak napełnia filiżanki. Bez względu jednak na powód, nie było takiej
możliwości, aby udaremnił ich ślub. Nie mógł jej trzymać w Stanach bez końca.
Wróciwszy z kawą, Jared zaproponował:
- A może wypijemy ją na fotelach?
Kiedy oboje siedzieli już wygodnie, dołączył do nich Sam i położył się grzecznie
przy nogach pana. Kiedy Jared w zamyśleniu bawił się jego uszami, Perdita zapytała:
- Dlaczego nie chcesz, żebym wyszła za Martina? - A kiedy spojrzał na nią
spokojnie, dodała: - Wiem, że za nim nie przepadasz, ale z pewnością chodzi o coś
więcej.
- Zgadza siÄ™. PrawdÄ™ powiedziawszy, to mam ku tego dwa powody. Po pierwsze
nie wierzę, że go kochasz...
- Kocham - upierała się. - Całym sercem. Ale jakie znaczenie może mieć fakt, czy
go kocham czy nie?
- Całkiem spore.
- A jaki jest drugi powód?
- Nie jest dla ciebie wystarczajÄ…co dobry.
Czując potrzebę stanięcia w obronie Martina, oświadczyła z mocą:
- Wiedz, że jest nie tylko lojalny i wierny, ale jest także jedną z najmilszych,
najbardziej życzliwych osób, jakie znam. Jest szczery i uczciwy.
R
L
T
Jared błysnął białymi zębami w pozbawionym wesołości uśmiechu.
- Obawiam się, że oszukujesz samą siebie. To zdradliwy kłamca.
- Jak możesz wysuwać takie oskarżenia? - zapytała ostro. - To nieprawda!
- Uwierz mi, że owszem.
- Nie mam pojęcia, co każe ci tak uważać. Martin nie jest zdolny do kłamstw i
oszustw.
Głosem nabrzmiałym goryczą Jared rzekł:
- Szkoda, że kiedyś mnie tak nie broniłaś.
- Broniłabym, gdybyś był tego wart - warknęła. Zobaczyła, że zbladł i natychmiast
pożałowała swoich słów. Poczuła pod powiekami piekące łzy. Kiedy jakoś wzięła się w
garść, kontynuowała: - Zakładając, że zgodziłabym się odwołać ślub... To wszystko,
czego chcesz?
- Daleko od tego! - odparł ostrym tonem.
Dostrzegła, że zupełnie zmienił mu się nastrój.
Zanim wypowiedziała te feralne słowa, wydawał się względnie zrelaksowany i
rozluzniony. Teraz widziała w nim groznego przeciwnika, który nie cofnąłby się przed
niczym, byle tylko osiągnąć to, co ma w planach.
Zadrżała. Ale jeśli pozwoli mu dojrzeć, że się boi, postawi ją to od razu na
straconej pozycji. Rzekła więc z większą śmiałością, niż czuła:
- Myślę, że pora, żebyś przestał ze mną pogrywać i powiedział mi krótko i zwięzle,
czego konkretnie chcesz.
- ProszÄ™ bardzo: chcÄ™ ciebie.
Siedziała znieruchomiała, próbując sobie wmówić, że się przesłyszała.
- Wydajesz się zaszokowana - zauważył Jared sardonicznie.
- Ale ty przecież jesteś żonaty - wyksztusiła z siebie.
- Jestem.
- No to... ja nie... nie rozumiem.
- Czy słowa chcę ciebie" są rzeczywiście tak trudne do zrozumienia?
- Choć masz żonę, prosisz, abym poszła z tobą do łóżka?
- Nie proszÄ™, ale rozkazujÄ™.
R
L
T
- Ty chyba żartujesz - powiedziała drżącym głosem. - Co by powiedziała twoja
żona, gdyby...
Coś w wyrazie jego twarzy zaalarmowało ją i urwała, gdy nagle zaczęło jej się
rozjaśniać w głowie.
Cała krew odpłynęła z jej twarzy i wpatrywała się w niego w pełnej zdumienia
ciszy.
- Widzę, że w końcu zaczynasz coś rozumieć - powiedział z ponurą satysfakcją.
Nie będąc w stanie w to uwierzyć, wyszeptała:
- To niemożliwe, żebym była...?
- Nadal moją żoną? Możliwe.
- A więc nie unieważniłeś naszego małżeństwa!
- Nie - odparł spokojnie. - I choć nasz ślub nie był jakoś szczególnie romantyczny -
kontynuował beznamiętnie - jest prawnie wiążący. Nadal jesteśmy mężem i żoną...
A więc dlatego nie mógł pozwolić na to, aby wyszła za Martina.
- Nie rozumiem, dlaczego nie unieważniłeś naszego małżeństwa - rzekła drżącym
głosem. - Nie zostało skonsumowane, a ja wysłałam ci wszystkie potrzebne dokumenty i
potwierdzone notarialnie pełnomocnictwa.
- Nie chciałem go unieważniać. - Głos Jareda nadal brzmiał spokojnie. - Chciałem
odzyskać żonę.
- Teraz już rozumiem! - zawołała piskliwie. - Ale jeśli choć przez chwilę sądziłeś,
że będę chciała do ciebie wrócić, to jesteś szalony.
- Jeśli rzeczywiście jestem, to przez ciebie. Tak czy inaczej to mój warunek. Jeśli
chcesz oszczędzić ojcu dalszych zmartwień i stresu i uratować jego firmę, będziesz
musiała na niego przystać.
- Cóż, jeśli to twój sposób na prowadzenie negocjacji, to marnujesz czas. Nie mam
najmniejszego zamiaru się zgodzić.
- Jak zawsze decyzja należy do ciebie. Ale masz sporo do stracenia, możliwe więc,
że będziesz się chciała zastanowić, nim odmówisz.
Miał rację, że jest dużo do stracenia, ale nie mogła odrzucić na bok swojej dumy i
wrócić do niego, po prostu nie mogła!
R
L
T
Jared milczał, dając jej czas do namysłu.
Po kilku minutach walki ze sobą Perdita zapytała: [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl