-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Etienne zajrzał do swoich notatek. Odchrząknął.
- Chcę też zagwarantować sobie prawo jadania w restauracji, kiedy tylko zechcę,
oraz to, że ty będziesz kierować i restauracją, i kuchnią. Le Rossignol" pilnie potrzebuje
pieniędzy, a ja mam ich mnóstwo. Propozycja obejmuje tylko fundusze... nie masz co
liczyć na to, że będę zmywał naczynia - dodał z uśmiechem.
Gwen nie umiała zebrać myśli.
- Jeśli tak dużo wiesz o pieniądzach, nie rozumiem, czemu...
- Moja wiedza o kuchni jest żadna. Dlatego to ty będziesz kierować całością - prze-
rwał jej. - Moi prawnicy przygotowali dokumenty. To jest egzemplarz dla ciebie. - Za-
R
L
T
mknął kartonową teczkę, którą przeglądał, i podał jej. - Tam, gdzie byli zbyt pompatycz-
ni, dodałem komentarze, żebyśmy oboje dokładnie wiedzieli, o czym jest mowa.
Gwen spoglądała na żółtą kartonową teczkę, jakby siedział w niej wąż gotowy do
ataku. Jak ktoś może chcieć inwestować pieniądze i nie dawać sobie możliwości kontroli
przedsięwzięcia? Podejrzane.
- Dzi... Dziękuję, Etienne. To bardzo uprzejme z twojej strony. Muszę cię jednak
spytać... Co ty będziesz z tego miał?
- Już ci powiedziałem: jest to element mojej strategii rozszerzania i dywersyfikacji
zródeł zysków. A na dodatek będę mógł jadać i bawić się w najlepszym lokalu w tej czę-
ści Francji.
- I to wszystko? - Patrzyła na niego badawczo.
Nie zauważyła żadnych oznak napięcia ani zdenerwowania. Oparł dłonie na blacie
i pochylił się ku niej. Prawdziwy biznesmen, gotowy do omawiania następnego punktu
programu.
- Co się stanie, jeśli odmówię?
Milczał długo, patrząc jej prosto w oczy. Nagle odwrócił się, nalał sobie wody i
wypił długi łyk.
- Jeśli to zrobisz, udowodnisz, że jesteś równie zagubiona jak ostatnia kobieta, któ-
ra nie posłuchała mojej rady. Jestem pewien, że wiesz, co się z nią stało?
Oblizała nerwowo wargi.
- Aż się boję spytać - powiedziała.
Etienne popatrzył na nią podejrzliwie.
- Musiałaś chyba widzieć tytuły na okładkach gazet? - powiedział.
Skonfundowana, pokręciła głową. Roześmiał się. Ale gorzko.
- To była nowina sezonu! Kolorowe magazyny miały używanie.
Gwen nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio miała czas na czytanie czego-
kolwiek poza książkami kucharskimi, patrzyła więc na niego pustym wzrokiem.
- Dziękuję ci za dyskrecję, Gwen, ale nie martw się, nie zranisz moich uczuć. Po-
zbyłem się już wszystkich. Zdrada Angeli Webbington to sprawiła. Znasz Nicka dobrze,
R
L
T
jestem więc pewien, że poznałaś od niego nawet wszystkie te wstrętne szczegóły, o któ-
rych nie pisano w gazetach.
- Nie... Właściwie prawie go nie znam. - Potrząsnęła głową. - Wynajmuje mi dom,
to wszystko. Od czasu kiedy Carys go rzuciła, prawie nie rozmawialiśmy.
Etienne długo przyglądał jej się w milczeniu. Pod ciężarem tego spojrzenia Gwen
kuliła się coraz bardziej. Nigdy w życiu nie słyszała o Angeli Webbington, ale w tym
momencie jednego była pewna: kiedy tylko znajdzie się w pobliżu komputera, natych-
miast poszuka informacji na jej temat.
- Nie oczekuj, że zmienię zdanie, Etienne. Mówię prawdę. Nie znam twojej prze-
szłości. I wcale nie jestem pewna, czy chcę poznać ją teraz - powiedziała niepewnie. -
Wolałabym zachować swobodę decyzji. Nie chcę, żeby wisiał nade mną cień błędu innej
kobiety.
Odprężył się, ale wciąż nie wiedziała, co się kryje w jego głowie.
- Jesteś naprawdę mądra - powiedział cicho. - Wróćmy więc do mojego planu. Co
sÄ…dzisz o mojej ofercie, panno Williams?
Gwen odetchnęła głęboko. Wrócili na pewniejszy grunt.
- Ja... Muszę to przemyśleć - odparła z obawą w głosie. Wyczekująco zajrzała mu
w oczy. - Mogę to ze sobą zabrać i spokojnie jeszcze raz przeczytać? Dam ci odpowiedz
jutro.
Znowu wpatrywał się w nią w milczeniu. Coraz bardziej ją to irytowało. Obracał w
palcach pióro.
- Zgoda? Dasz mi trochę czasu do namysłu? - powtórzyła nerwowo.
Etienne zacisnął wargi, skrzywił się.
- Nie będę ukrywał, że jestem zaskoczony, Gwen. Spodziewałem się raczej, że bę-
dziesz skakać z radości. Ale, oczywiście, powinnaś się zapoznać z umową.
- Nie jestem jeszcze w takiej sytuacji, żebym była gotowa podpisać wszystko w
akcie desperacji... To znaczy, zrzec siÄ™ wszystkich swoich praw bez zapoznania siÄ™ z
obowiązkami - poprawiła się prędko.
- W akcie rozpaczy, Gwen? - Etienne uniósł brwi.
R
L
T
Nie było sensu ukrywać. Wiedział o jej niezapłaconym rachunku za elektryczność.
Prawdopodobnie domyślał się, że benzyny nie miała z powodu braku pieniędzy. Przykre,
ale prawdziwe. Mimo to Gwen dumnie uniosła głowę.
- Zawsze spłacam długi. Czasem mam tylko problem ze znalezieniem czasu - po-
wiedziała.
Kiwnął głową.
- Dlatego moja propozycja jest dla ciebie idealnym rozwiÄ…zaniem. WidzÄ™, jak bar-
dzo przytłaczają cię obowiązki. Kiedy ostatnio zdarzyło ci się przespać porządnie całą
noc?
Gwen zapłoniła się. Teraz to on powinien się poprawić.
- Nieprzerwanie - dodał.
- Nie pamiętam. Zawsze coś wymaga mojej uwagi. Albo ktoś - dorzuciła.
- Potraktuj więc moją ofertę jako sposobność kupienia sobie trochę czasu. Dzięki
moim inwestycjom w Le Rossignol" przybędzie i pracowników, i wyposażenia. Poza
tym zorganizujemy szkolenie komputerowe i wszystko, co sprawi, że interes będzie szedł
lepiej. Zauważ, że powiedziałem inwestycjom". Nie pieniądzom. Wiem, jak jesteś czuła
na tym punkcie. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl