• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    i przykrych wydarzeń z przeszłości.
    Gdy spojrzała na jego profil, wyglądał tak samo jak zawsze: stateczny,
    opanowany, beznamiętny... i samotny. Był najsamotniejszym człowiekiem
    jakiego kiedykolwiek spotkała.
    Patrzył na swoje ręce - Tuż przed tym jak... włamałaś się do mojego
    domu, zostałem wezwany do wypadku samochodu, w którym była matka i
    dwójka jej dzieci. Uciekała od swojego grubiańskiego męża. Okazało się, że nie
    ma prawa jazdy. Nie pozwolił jej mieć prawa jazdy. Zjechała z autostrady i nie
    przeżyła wypadku.
    Firebird czuła ból rodziny, ale więcej niż to, poczuła ból Douglasa - A
    dzieci? Są całe?
    - Mieli się dobrze. Kilka cięć i stłuczenia. Mieli kilka blizn, które
    spowodował ich ojciec. Ciotka ich matki zabrała je i mi mówią, że ona i jej mąż
    są dobrymi ludzmi. - zajrzał jej w oczy - I widzę takie gówno przez cały czas.
    Wiem do jakiego okrucieństwa ludzie są zdolni, więc pomyślałem, że ty... Nie
    pomyślałem, że zobaczyłaś, jak się zmieniłem, więc nie mogłem zrozumieć
    dlaczego mnie zostawiłaś w ten sposób.
    Aagodnie, powiedziała - Nie odeszłam ponieważ obawiałam się o siebie,
    bałam się że poznasz prawdę o Aleksandrze i zabierzesz go.
    - Wiem to teraz, ale wtedy odkryłem, że twoja rodzina - rodzina która
    była, przecież, początkowo Varinskimi - trzymała cię praktycznie w
    zamkniętym więzieniu. Nie wiedziałem, co zrobić by Cię uwolnić. W
    rzeczywistości planowałem porwanie na mój własny sposób.
    - Super! - zbyt wiele powiedziała - To znaczy... tak więc dogadałeś się z
    Varinskimi?
    - Osiem miesięcy temu, Varinski skontaktował się ze mną. Szukali
    Wildersów. Odkryli, że jestem jak oni.
    - Drapieżnik?
    - Dokładnie. Vadim wykonał trochę badań i odkrył list, który napisałem
    tak dawno temu mówiąc im, że jestem Varinski. Skontaktował się ze mną, z
    ofertą pieniężną w zamian za odkrycie, dokładnie gdzie Wildersi żyją. Zajęło mi
    wiele prób, zanim pojechałem za wami wszystkimi i twoimi braćmi&
    - Twoimi braćmi - przypomniała mu.
    - I Jasha i Rurik prawie złapali mnie. - Douglas spuścił wzrok na swoje
    ręce - Byłem głupi. Vadim powiedział, że chce zemsty; chciał uderzyć na
    twojego ojca... mojego ojca aby mu zaszkodzić. Zamierzał zdemaskować go
    jako przestępcę i doprowadzić do jego eksmisji na Ukrainę i zrujnować jego
    fortunę, którą twoja rodzina nabyła. Pomyślałem, że przyczynię się do Twojego
    uwolnienia od więzienia, w którym Cię trzymali i zabiorę cię do mojemu domu,
    domu który kupiłem za pieniądze, które Varinski zapłacił mi i będziesz mi
    wdzięczna i będziesz kochać mnie wiecznie. - ponieważ powiedział jej swoje
    sny, zawstydził się - Głupie nie?
    Wzięła go za ręce - To jest słodkie.
    - Wierz mi, nigdy nie śniłem, że oni rozpętają wojnę. Pomyśl! To nie jest
    jakaś dyktatura, albo kraj trzeciego świata. Przecież jest jakieś prawo!
    - Zdemaskowałeś Vadima, na jego nieszczęście.
    - Popełniłem tyle błędów. Powinienem zaufać ci, gdy pierwszy raz cię
    spotkałem i powiedzieć ci kim i czym byłem. Powinienem zaufać ci gdy
    przyszłaś do mnie jeszcze raz i powiedzieć ci co zrobiłem. Przede wszystkim,
    nigdy nie powinienem ulec złu swojej duszy i nie powinienem dołączyć do
    Varinskich - Zapytał niepewnie - Nie możesz mi tego wybaczyć.
    Odpowiedziała sfrustrowana - Błagam cię, nie mów mi co mogę robić a
    czego nie mogę robić. To jest zły początek dla naszego pożycia małżeńskiego.
    - Poważnie. Nie chcę byś poślubiła mnie dla spokoju ducha twojego ojca
    albo naszego syna. Chcę byś poślubiła mnie dla takiego samego powodu, dla
    jakiego ja chcę poślubić ciebie.
    Sposób w jaki mówił, sposób w jaki patrzył... zaczynała być pełna nadziei
    - A jaki jest twój powód, by poślubić mnie?
    - Kocham cię całym sobą.
    Objęła go ramionami wokół szyi i pocałowała go. Pocałowała jego
    policzki, pocałowała jego oczy, pocałować jego brodę, pocałować jego wargi -
    To jest dokładnie powód, dla którego chcę cię poślubić.
    Patrzył na nią, przeszukując jej twarz jakby chciał zobaczyć dowód dla
    tych słów. Wtedy wstał i pogrzebał w jego rzeczach.
    Patrzyła, czując trochę głupio, jak kobieta, która właśnie oddała jej całą
    duszę na przetrzymanie - temu mężczyznie, który pozornie przypomniał sobie,
    że on musi spakować swoją czystą bieliznę.
    Ale wyjął małe aksamitne pudełeczko - pudełko na pierścionek - i ukląkł
    na kolano obok łóżka - Firebird Wilder, jesteś jedyną szansą na moje szczęście.
    Wyjdziesz za mnie? - otworzył pokrywę.
    Pierścionek wewnątrz był platyną z diamentem. Albo, przynajmniej,
    myślała, że to jest diament. Trudno było to stwierdzić.
    - Kupiłem go gdy spotkałem cię pierwszy raz. Zamierzałem dać ci go tej
    nocy, gdy skończyłaś swoje egzaminy dyplomowe i powiedzieć ci kim byłem -
    puma była moją subtelną małą aluzją - i prosić cię byś poślubiła mnie. -
    zaczerwienił się gdy to powiedział - Kupiłem ten pierścionek z pensji policjanta,
    tak więc jest mniejszy niż bym miał ochotę, ale nosiłem go ze sobą od tamtego
    czasu i pomyślałem, że możemy kupić ci większy pózniej, ale&
    - Nigdy!
    MrugnÄ…Å‚ ze zdziwieniem.
    - Nie zamierzam przyjąć większego nigdy. - Firebird śmiała się i płakała.
    Pozwoliła mu włożyć go na jej palec. Popatrzyła na niego z każdej strony - To
    jest dokładnie pierścionek, którego chcę. Jest doskonały. - Pocałowała go i
    pocałowała go jeszcze raz - On jest całkowicie doskonały.
    Konstantin i Zorana pomachali na pożegnanie Douglasowi i Firebird
    przed wyjazdem do Las Vegas na ich pierwszy ślub. Ale Zorana zanim puściła
    ich, sprawiła, że oni obiecali świętować ich drugi ślub z rodziną, i mimo
    psioczenia Konstantina, on także cieszył się z tego - wtedy stojąc na ganku ich
    wynajętego domu powiedział - Słuchaj tej ciszy. Czy my kiedykolwiek nie
    mieliśmy dziecka mieszkającego w domu?
    - Przez krótką chwilę - Zorana kiwnęła głową - Słabo to pamiętam.
    Myślisz, że Jasha i Ann będą wiedzieli, co zrobić z Aleksandrem?
    - Jeśli nie, lepiej żeby się nauczyli - biorąc rękę Zorany, powiedział -
    Chodzmy na spacer.
    - Teraz? Chciałam złożyć zamówienie na jakieś dobre przybory kuchenne
    w Internecie. Te używane garnki są nic nie warte. - ale poszła za nim.
    Ulica w Blythe była wąska i porośnięta drzewami, ale to była ulica, z
    sąsiadami i hałasem samochodowym. Konstantin zatęsknił za swoim domem.
    Opuścił sosny, winogrona, jego leżanka, jego toaleta i jego własne łóżko.
    - Gdzie idziemy? - zapytała.
    Ale wiedziała gdzie.
    Zabrało godzinę dojście do ich doliny.
    Gdy skręcili za rogiem, zatrzymali się i popatrzyli, Zorana krzyknęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl