-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Neele podszedł bliżej, więc Crump objaśnił go półgłosem:
- Pani Parcivalova, proszÄ™ pana.
- Jakie wiadomości? Co się stało? Nieszczęśliwy wypadek? Przed
udzieleniem odpowiedzi Neele oszacował wzrokiem nowo przybyłą. Była dość otyła,
jej usta zdawały się wyrażać rozgoryczenie i wyglądała na mniej więcej trzydzieści
lat. Neele pomyślał, że pani Parcivalowa Fortescue jest zapewne śmiertelnie
znudzona i z tej racji dopytuje tak żywo o złą nowinę.
- Z prawdziwą przykrością - powiedział - muszę panią poinformować, że pan
Fortescue zasłabł nagle w biurze i umarł wkrótce po przewiezieniu do szpitala
Zwiętego Judy.
- Umarł? Naprawdę?
Nie ulegało wątpliwości, że wiadomość okazała się jeszcze bardziej
sensacyjna, niż wolno było liczyć.
- Dobry Boże! Co za wydarzenie! A mój mąż wyjechał. Trzeba będzie się z
nim porozumieć. Jest gdzieś na północy Anglii. Myślę, że w biurze powinni wiedzieć,
dokąd się wybierał. Oczywiście na niego spadnie cały kłopot. A to dopiero! Ze też
podobna historia musi trafić się zawsze w najmniej stosownej chwili!
Pani Parcivalowa umilkła, jak gdyby chciała przeżuć w myślach historię, która
trafiła się w najmniej stosownej chwili.
- Wiele zależy od tego, gdzie odbędzie się pogrzeb - podjęła. - Spodziewam
się, że tutaj. A może w samym Londynie?
- O tym zadecyduje rodzina.
- Oczywiście. Tak się tylko zastanawiałam - odparła pani Parcivalowa i dopiero
wówczas zainteresowała się nieznajomym, z którym prowadziła rozmowę.
- Pan z biura, co? - zapytała. - A może jest pan lekarzem?
- Jestem funkcjonariuszem policji. Zgon pana Fortescue nastąpił nagle, wobec
czego...
- Chce pan powiedzieć, że to było morderstwo? - przerwała mu raptownie.
Morderstwo! Pierwszy raz padło to słowo, więc Neele spojrzał bacznie na
ożywioną, pełną zaciekawienia twarz tęgiej osoby.
- Dlaczego przyszła pani na myśl taka możliwość? - zapytał.
- Dlaczego? Cóż, morderstwa zdarzają się czasami... Wspomniał pan o
nagłym zgonie. Jest pan funkcjonariuszem policji... Czy już pan ją widział? Co
powiedziała na to wszystko?
- Nie bardzo rozumiem, o kim pani mówi.
- O kim? Naturalnie o Adeli. Sto razy mówiłam Valowi, że jego ojciec strzelił
kapitalne głupstwo, kiedy ożenił się z kobietą o tyle lat młodszą. Ale, powiadam panu,
nie ma frajera gorszego niż stary frajer! Dostał bzika na temat tej okropnej baby. No i
co z tego wyszło? Wpadliśmy wszyscy w kabałę. Będziemy mieli dom pełen
reporterów, fotografie w gazetach... - Pani Parcivalowa urwała znowu, jak gdyby
oczyma wyobrazni oglądała długie serie niedyskretnych zdjęć prasowych. Inspektor
pomyślał, że taka perspektywa nie jest dla niej całkowicie nieprzyjemna. - Co to było?
Arszenik? - zwróciła się doń żywo.
- Przyczyna zgonu nie została jeszcze ustalona - odrzekł chłodnym,
urzędowym tonem. - Odbędzie się sekcja zwłok i rozprawa u koronera.
- Ale pan już wszystko wie, prawda? Inaczej nie pokazałby się pan tutaj.
Pełna, niewątpliwie tępawa twarz pani Parcivalowej przybrała chytry wyraz.
- Naturalnie wypytuje pan domowników, co nieboszczyk jadł wczoraj na
kolację, dziś na śniadanie. Nie mylę się, prawda? Interesujące też są wszystkie
napoje, co?
Inspektor nie wątpił, że kobieta łakomie roztrząsa w myślach wszelkie
możliwości.
- Istnieje prawdopodobieństwo - odrzekł z rezerwą - że pan Fortescue zasłabł
na skutek zatrucia czymś, co spożył dziś w czasie śniadania.
- W czasie śniadania? - powtórzyła z nutą zdziwienia. - Czy to możliwe? Nie
wyobrażam sobie... - umilkła na moment, pokręciła głową. - Nie wyobrażam sobie,
jak ona mogłaby to zrobić w czasie śniadania. Chyba że przemyciła coś do kawy,
kiedy ja nie patrzałam ani Elaine. W takim razie...
W głębi hallu zabrzmiał spokojny głos:
- Herbatę dla pani podano w bibliotece. Pani Valowa wzdrygnęła się nerwowo.
- Oo... Bardzo dziękuję, panno Dove. Dobrze mi zrobi filiżanka herbaty.
Jestem zupełnie rozbita i... Napije się pan herbaty, panie... panie inspektorze?
- Nie, proszę pani. Dziękuję.
Pulchna kobietka zawahała się na moment, pózniej odeszła z wolna. Gdy
zniknęła za drzwiami, Mary Dove rzuciła półgłosem:
Myślę, że ta idiotka nie słyszała nigdy o karze za zniesławienie.
Neele nie odpowiedział, więc zarządzająca domem podjęła chłodno:
- Mogę służyć panu czymś więcej?
- Chciałbym pomówić z pokojową Ellen. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl