• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Philippe'a.
    Kellie zostawiła nosidełko i poszła posprzątać w jadalni.
    Potem wyjęła z torby z pieluszkami mleko przygotowane
    przez Analise i postawiła na blacie w kuchni, żeby móc je
    w każdej chwili podgrzać. Coraz bardziej dręczyła ją myśl, że
    nie powiedziała jeszcze Philippe'owi o ciąży. Po prostu nie
    była w stanie tego zrobić, nie teraz, gdy musiał skupić się na
    rozwiÄ…zaniu problemu dziecka Yvette. Wreszcie wyczerpana
    psychicznie i fizycznie poszła spać. Wydawało jej się, że gdy
    tylko zamknęła oczy, dziecko zaczęło płakać. Włączyła lampkę
    i zerknęła na zegarek. Nie był to jeszcze czas karmienia, ale
    może Jean-Luc byÅ‚ gÅ‚odny. NarzuciÅ‚a szlafrok i poszÅ‚a do sy­
    pialni.
    - Podgrzeję butelkę - powiedziała do męża, który kołysał
    niemowlÄ™.
    Zabrało jej to tylko kilka minut, wracając, wzięła woreczek
    z lodem. Dziecko, gdy tylko poczuło smoczek w buzi, zaczęło
    z zapałem ssać. Zapanowała cisza. Przykładając woreczek
    z lodem do kolana męża, Kellie starała się na niego nie patrzeć.
    Wydawało jej się, że upłynęły całe lata od czasu, gdy czuła
    jego gorące pocałunki. Dp bólu pragnęła jego dotyku, bliskości,
    której być może już nigdy nie doświadczy.
    - Analise powiedziaÅ‚a, że Jean-Luc może spać w nosideÅ‚­
    ku. PrzyniosÄ™ je.
    - O czym jeszcze rozmawiaÅ‚yÅ›cie? - zapytaÅ‚, gdy posta­
    wiła nosidełko przy łóżku.
    Zagryzła wargi wahając się, czy powiedzieć mu prawdę
    v
    od razu, czy poczekać do rana. Philippe zmarszczył czoło.
    - Goś ukrywasz. Dlaczego tak chętnie zgodziła się, żebyś
    odwiozła ją do domu?
    Nic nie dało się przed nim ukryć. Miała nadzieję, że uda
    jej się uniknąć poważnej rozmowy, ale znała go i wiedziała,
    że nie spocznie, dopóki nie uzyska odpowiedzi.
    - Zdaniem Analise Yvette mogÅ‚a kÅ‚amać, twierdzÄ…c, że je­
    steÅ› ojcem dziecka.
    Zaklął i przeczesał włosy palcami.
    - Chciałaby mieć pewność, że dziecko jest twoje. Prosiła,
    żebyśmy rano zabrali Jean-Luca do szpitala na badanie DNA.
    - WiÄ™c to dlatego zostawiÅ‚a go z nami na noc. - WÅ›cie­
    kłość w jego głosie dotknęła ją do żywego.
    - Nie, mylisz siÄ™, PomyÅ›laÅ‚a o tym dopiero wtedy, gdy zo­
    baczyła was razem.
    - Dlaczego?
    - Bo nie jesteście podobni do siebie na tyle, żeby mieć
    pewność, że to ty jesteś ojcem.
    Utkwił w niej przenikliwe spojrzenie.
    - A co ty o tym sÄ…dzisz?
    - Ja? Muszę przyznać, że macie tylko ten sam odcień skóry.
    Ale wiele niemowląt nie przypomina żadnego z rodziców.
    Jean-Luc może być twoim synem. Czy Yvette kiedykolwiek
    mówiła ci o innym mężczyznie?
    - Przecież nic nie wiedziałem o jej życiu.
    - Ale skoro z nią spałeś...
    Wziął głęboki oddech.
    - GdybyÅ› daÅ‚a mi szansÄ™, wtedy, w szpitalu, opowiedziaÅ‚­
    bym ci wszystko.
    - Opowiedz teraz - poprosiła, siadając na brzegu łóżka.
    Uniósł dziecko, żeby mu się odbiło, a potem zaczął:
    - ZakoÅ„czyÅ‚em wÅ‚aÅ›nie zimowÄ… wspinaczkÄ™ z przyjacie­
    lem i wracaliÅ›my do Neuchatel. W pewnym momencie zoba­
    czyliśmy ślady lawiny. Zaskoczyła grupę narciarzy. Była wśród
    nich Yvette. Gdy wyciągnąłem ją ze śniegu, była przerażona.
    Prosiła, żebym poleciał z nią helikopterem ratowniczym.
    W szpitalu lekarz zbadaÅ‚ jÄ… i orzekÅ‚, że nic jej nie jest. Po­
    trzebowała tylko ciepła i odpoczynku. Odprowadziłem ją do
    pokoju hotelowego i przyniosłem kolację. Gdy chciałem
    odejść, wybuchnęła płaczem i błagała, żebym został. Yvette
    była atrakcyjną, trzydziestodwuletnią kobietą, ale otarcie się
    o śmierć sprawiło, że zachowywała się jak dziecko. Czułem,
    że muszÄ™ jÄ… przytulić, żeby siÄ™ uspokoiÅ‚a. Bez przerwy mi dziÄ™­
    kowała, wreszcie zasnęła. Miałem zamiar wyjść, ale byłem tak
    wyczerpany, że również się zdrzemnąłem. W nocy poczułem
    dotyk jej ciaÅ‚a. PocaÅ‚owaÅ‚a mnie, a ja popeÅ‚niÅ‚em bÅ‚Ä…d i od­
    dałem pocałunek. Wkrótce stało się to, co nieuniknione. Mon
    Dieu, jak bardzo sobÄ… pogardzaÅ‚em! Zawsze mierzili mnie męż­
    czyzni, którzy w ten sposób wykorzystują kobiety. Nie mogłem
    uwierzyć, że uległem chwilowej słabości. Nic więcej między
    nami nie zaszÅ‚o. PrzeprosiÅ‚em jÄ… za moje zachowanie i wy­
    szedłem. Aż do spotkania z tobą nie zbliżyłem się do żadnej
    innej kobiety. Yvette zobaczyłem ponownie dopiero wtedy, gdy
    odwiedziła mnie w pracy.
    Ciężko było słuchać prawdy, ale dzięki niej Kellie poczuła
    się wyzwolona. Nie musiała już obawiać się wspomnień
    o Yvette, bo Philippe nigdy nie był z nią związany uczuciowo.
    - Mieszkała sama?
    - Tak. Byłem pewien, że pojechała na narty, żeby poznać
    jakiegoś mężczyznę.
    Kellie poruszyła się niespokojnie.
    - Zdaniem Analise Yvette miała wielu chłopaków i aż do
    wyjazdu chodziÅ‚a z weterynarzem. Możliwe, że to on jest oj­
    cem dziecka.
    - Był na pogrzebie? Pytał o małego? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl