-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nadąsała się, a potem uśmiechnęła drapieżnie.
- Chciałaś powiedzieć: kochankiem? - skwitował krótko
Lorenzo.
- Dlaczego miałabym ci odpowiadać? Ale tak, jesteśmy
kochankami i pobierzemy siÄ™, jak tylko zostanie
przeprowadzony jego rozwód. Przysyła po mnie samochód.
Odwróciła się, by spojrzeć na Jodie.
- Uważaj, żeby Lorenzo nie wykorzystał cię tak jak mnie.
A jeżeli to zrobi, lepiej, żeby cię nie zapłodnił, bo zmusi cię
do usunięcia dziecka, tak jak mnie.
Jodie poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Spojrzała na
Lorenza, spodziewając się, że zaprzeczy tym przerażającym
oskarżeniom, ale on tylko odwrócił się na pięcie i wyszedł.
- To nieprawda - szepnęła Jodie. - Niemożliwe. Lorenzo
nigdy by...
- Co? Czyżbyś się już w nim zakochała? - szydziła
Caterina. - Ty mała idiotko. Nic dla niego nie znaczysz i nigdy
nie będziesz. To prawda, Lorenzo zmusił mnie do aborcji.
Skoro mi nie wierzysz, zapytaj go. Na pewno powie ci
prawdę. - Roześmiała się i przeszła obok Jodie, gdy na
dziedziniec wjechał samochód.
Jodie nie miała pojęcia, jak długo siedzi sama w ogrodzie
Castillo, próbując uspokoić kłębiące się w niej uczucia. To
nieprawda, co powiedziała Caterina, powtarzała sobie uparcie.
Nie zakochała się w Lorenzu. Pragnęła go tylko, ale pociąg
fizyczny to jeszcze nie miłość. Nie mogła przecież kochać
mężczyzny, który nie tylko jej nie kochał, ale nawet nie
wiedział, co oznacza to słowo.
- Robi się ciemno i jeżeli zostaniesz tu jeszcze dłużej,
rozboli cię noga. - Nie słyszała, kiedy Lorenzo wszedł do
ogrodu i teraz instynktownie wycofała się do cienia,
niepewna, co mógłby odczytać z wyrazu jej twarzy.
Kiedy usiadł obok, zesztywniała.
- Masz rację, lepiej wejdę do środka - odpowiedziała
nieswoim, wypranym z emocji głosem.
- Dlaczego nie chcesz jechać do Anglii?
- Jak to? - Słowa Cateriny wyparły z pamięci Jodie ich
wcześniejszą rozmowę.
- Musi być jakiś powód - naciskał.
- Przestało mnie to interesować - przyznała niechętnie. -
Wtedy wydawało mi się dobrym pomysłem... i nawet dało mi
jakiś impuls do działania... ale teraz... - Jej nowe życie
wydawało się odległe od tego dawnego o lata świetlne.
Było jej wszystko jedno, co pomyślą lub zrobią John i
Louise, bo teraz... Co teraz? Czyżby rodzące się uczucie do
Lorenza przyćmiło w niej wszystkie inne myśli i doznania?
Rodzące się uczucie? Nagle dotarło do niej znaczenie tych
słów. To znaczy, że jeszcze może nad tym zapanować. W
desperacji uczepiła się tej nadziei.
- Uważam, że powinniśmy pojechać.
- Tak? - Nie chciała się z nim kłócić, żeby nie wyobraził
sobie nie wiadomo czego.
- Tak. To ci pomoże zamknąć w pewien sposób tamte
relacje i ułatwi ponowny start.
- Chyba masz racjÄ™... SÅ‚uchaj, czy ty...? Czy to prawda o...
dziecku? - wyszeptała Jodie, niezdolna powstrzymać się od
tego pytania.
- Tak - przyznał ciężko. Jodie wzdrygnęła się.
- Twoje własne dziecko?
- Nie! To nie było moje dziecko. Ale to nie umniejsza
mojej winy. Nie myślałem... z całą bezmyślnością i arogancją
młodości potraktowałem to jak kłopot... - przerwał, a w
zaciśnięciu szczęk Jodie wyczula napięcie. - Caterina i Gino
byli zaręczeni od około pól roku, kiedy ona pochwaliła mi się,
że ma nowego kochanka. Nigdy mi nie wybaczyła zerwania
naszego krótkiego związku i chyba sądziła, że zdoła rozbudzić
we mnie zazdrość. Powiedziała, że zamierza urodzić to
dziecko i że Gino uważa je za swoje. Byłem na nią wściekły
za Gina, bo wiedziałem, jak bardzo ją kocha. Spróbowałem ją
zmusić, żeby powiedziała mu prawdę i zagroziłem, że w
przeciwnym razie ja to zrobię. Chciałem, żeby Gino
zrozumiał, jaka ona jest, i zerwał z nią dla własnego dobra.
Ale zamiast powiedzieć mu prawdę, Caterina usunęła ciążę, a
Ginowi powiedziała, że poroniła. Był zdruzgotany i chciał się
z nią natychmiast ożenić. I tak, z mojej winy, jedno życie
zostało stracone, a drugie zrujnowane.
Jodie przełknęła łzy, słysząc w jego glosie nieskrywane
emocje.
- To nie twoja wina.
- Owszem, moja. Gdybym się nie wtrącił, urodziłaby to
dziecko.
- I okłamywałaby twojego kuzyna.
- Chciałem odegrać rolę Boga, a człowiekowi tego robić
nie wolno. Chciałem wpłynąć na Caterinę, bo nie mogłem
przeboleć odejścia mojej matki. Dla kochanka zostawiła
mojego ojca i mnie. Caterina została z Ginem, ale poświęciła
swoje dziecko dla własnych celów. Czułem się, jakbym zabił
własnego brata.
W jego głosie brzmiało nieskrywane cierpienie i Jodie
pomyślała, że Caterina musiała wiedzieć, jaka będzie reakcja
Lorenza, i że podjęła taką decyzję, aby rozmyślnie zadać mu
ból.
- Nigdy sobie tego nie wybaczÄ™, nigdy!
- To nie ty podjąłeś decyzję, tylko Caterina - powiedziała
spokojnie Jodie. - To jej dziecko. Ty nawet nie byłeś ojcem.
- Gdybym był, nigdy bym jej na to nie pozwolił - odparł
żarliwie. - Nawet gdybym miał ją przykuć do siebie na
dziewięć miesięcy. - Zamilkł na moment, a potem odezwał się
spokojniej. - Moja matka powiedziała mi kiedyś, że mnie nie
chciała. Właściwie to nawet nie chciała wyjść za mojego ojca.
Uległa naciskom ze strony rodziny i potraktowała to
małżeństwo jako ucieczkę spod ścisłej kontroli rodzicielskiej.
- Miałam wielkie szczęście, bo moi rodzice kochali mnie i [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl