• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    JECHALI nie śpiesząc się, ponieważ zdrowie panny młodej, spoczywającej na wozie
    ciągnionym przez parę małych, czarnych wołów, wymagało troskliwych względów.
    Natomiast małżonek był pięknym, mocno zbudowanym chłopcem, czerwieniącym się z
    byle jakiego powodu; krew w takich chwilach przepływała mu falą przez czoło, kryjąc się w
    krętych, zakurzonych włosach. Gdy jednak czerwienił się w ten sposób  jednakowo z gnie-
    wu, jak z uciechy  wtedy robił się jeszcze piękniejszy, a czarne, żywe oczy błyszczały jak u
    dziecka. Z dziecka miał też uśmiech odkrywający rząd nieskazitelnych zębów, zamkniętych
    jak pierścień z kości słoniowej.
    %7łona przy nim wyglądała prawie jak staruszka, ale i w niej było coś z dziecka; twarz
    miała drobną, opaloną, niebieskawe powieki ciężkie, leniwe w podnoszeniu i w opadaniu na
    wielkich, zadumanych oczach. Gdy oczy te patrzyły dokoła zdziwione, jakby w pragnieniu
    nagromadzenia rzeczy najpiękniejszych, wtedy napełniały się światłem i jaśniała cała odmło-
    dzona twarz.
    Może dlatego młody mężczyzna pieszo prowadząc wóz, ze względu na łagodzenie
    wstrząsów  nachylał się często, zagadując:
     Giula, spójrz na mnie, Giula, dlaczego nic nie mówisz? Zpiąca jesteś?
    Giula wolno podnosiła powieki i podejmowali przerwaną rozmowę, ale powtarzanie
    znanych już rzeczy męczyło ją, opuszczała zatem powieki i poddawała się ciężkiemu kołysa-
    niu wozu. Prawda, chciało jej się spać, miała wrażenie, że jest w kołysce lub łodzi.
    Dla ochrony przed marcowym  silnym już  słońcem, rozciągnięto między dwoma
    drążkami prześcieradło. Wóz sunący chwiejnie po drodze pokrytej szutrem, poprzez gęstą
    zieleń półdzikiego. płaskowzgórza miał istotnie pewne podobieństwo z łodzią wolno niesioną
    przez fale. Złudzenie to było spotęgowane idealnym kręgiem horyzontu, na który wiatr od
    wschodu wypędzał srebrne chmurki. Gdy wiatr ustawał, wszystko wracało do spokoju, a wte-
    dy kamienie i zarośla, zarośla i kamienie ustępowały sobie miejsca.
    Teren nieznacznie się podnosił. U szczytu drogi ukazał się na tle pędzących obłoczków
    czarny, nieruchomy punkt. Wiatr stawał się coraz cieplejszy i coraz bardziej pachniał. Kobieta
    usiadła, mocno wdychając czyste powietrze gór, atmosferę młodości i miłości.
     Giula, Giula, jak się czujemy teraz? Uśmiechnij się. Chce ci się jeszcze spać?
    Jesteśmy w połowie drogi. Babcia zaczyna rozpalać ogień i sypie ziarno do miski, za nasze
    szczęście, Giula, jesteśmy w połowie drogi. Oto nuraga * Mesu Caminu.
    Ale Giula opuściła powieki, a także i mężczyzna się zasępił.
    W pewnej chwili jakby zamierzał coś powiedzieć, ale tylko potrząsnął głową i zacze-
    rwienił się, wpatrzony w czarny punkt, który szybko rósł, i jednym z murów zdawał się zamy-
    kać drogę. Powoli i kobieta odwróciwszy głowę zaczęła patrzeć w górę. Oboje myśleli o tym
    samym, każde z nich chciało ukryć twarz, aby nie zdradzić myśli. Poczuli coś jakby brak
    tchu, jak gdyby droga była naprawdę zabarykadowana i jakby nie można było iść naprzód.
    Tu na górze, w nuradze, znaleziono przed rokiem nagie, zniekształcone zwłoki bogate-
    go gospodarza, wdowca, który chciał Giulę pojąć za żonę. W tym czasie Giula była silną
    dziewczyną. Jako sierota wychowała swoich pięciu braciszków i dawała sobie radę z przesia-
    niem trzech hektolitrów mąki jęczmiennej i wypieczeniem z niej chleba. Sąsiadujący z nią
    wdowiec potrzebował kobiety, która by piekła chleb dla jego czeladzi i pilnowała domu,
    * Nuraga, w narzeczu sardyńskim nuraghe  przedhistoryczna budowla na Sardynii.
    potrzebował jednym słowem wiernej i niezbyt kosztownej służącej. Giula nadawała się w sam
    raz na taką żonę.
    Po śmierci wdowca, który się o nią starał, Giula poszła z dwoma braćmi na służbę do
    Nuoro, do innego bogatego pana; ten jednakże nie był wdowcem, a przeciwnie, miał piękną
    żonę, która się spodziewała w pięćdziesiątym roku życia dziesiątego dziecka. Aącznie z Giulą
    i jej braćmi gospodarz trzymał ośmioro czeladzi, która ledwo podołała strzeżeniu owczych
    stad, świń, koni i sadów.
    Dom był niezwykle hałaśliwy. Z początku zdawało się Giuli, że się znalazła na pełnym
    morzu. Stukała kołyska, hałasowały żarna, dzieci spotykając Giulę na swej drodze popychały
    ją to tu, to tam i tylko w nocy twardy sen odgradzał ją od hałasu. Potem gospodyni wyzna-
    czyła jej inne zajęcie i jednostajność tej pracy odosobniła ją nieco. Dniem i nocą przesiewała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl