-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czas śniadania przez cały czas był nią zajęty. Przyniósł jedze
nie, rozłożył serwetkę i przekomarzał się z nią, udając, że chce
jej zabrać bułkę. Nie było to nic szczególnego, a jednak miało
w sobie tyle uroku.
Po śniadaniu Sheri udała się nad brzeg rzeki. Patrzyła
na spienioną wodę, żałując, że wyprawa dobiega już koń
ca. Po raz kolejny uświadomiła sobie, iż Chandler nie jest dla
niej odpowiednim mężczyzną. Był bardzo przystojny i pra
ktycznie mógł mieć każdą kobietę, jaką chciał. Pocho
dził z zamożnej rodziny, a więc należał do tego kręgu ludzi,
którzy nie traktują poważnie kogoś takiego jak Sheri Lindsey.
A jednak gdzieś w głębi duszy jakiś głos mówił jej, że go
kocha.
Usłyszała za sobą czyjeś kroki. Odwróciła się i zobaczyła
przed sobą Manninga, który wręczał jej filiżankę kawy. Uno
siła się nad nią para, mieszając się z rześkim porannym po
wietrzem.
- Podoba ci się tu, prawda? - zapytał. - Świeże powietrze,
spokój, przyroda.
- O, tak - odpowiedziała bez wahania. - Nie przypusz
czałam, że świat może być tak piękny.
- Ładnie wyglądasz w takim otoczeniu. Nabrałaś rumień
ców, a twoje oczy błyszczą jak nigdy dotąd.
Pogładził dłonią jej policzek. Odsunęła się od niego, zado
wolona, a jednocześnie zawstydzona. To dzięki Manningowi,
a nie świeżemu powietrzu tak ładnie wyglądała.
- Zobaczą cię. - Wskazała głową na uczestników wypra
wy.
- Przejmujesz się tym?
- Trochę. Nie chcę stać się przedmiotem plotek i domy
słów.
Długo się w nią wpatrywał i już myślała, że zaraz ją pocą-
łuje. Przez chwilę zapomniała nawet o innych ludziach i przy
mknęła lekko oczy.
- Jeszcze trochę i przestanę nad sobą panować. Wtedy nie
będzie już powodów do domysłów i wszyscy będą znali pra
wdę o nas...
Sheri spuściła głowę i oblała się rumieńcem. Manning
uniósł jej brodę.
- Ciężko ci ze mną, co? Chodź, pomożesz mi zwinąć
namioty.
Trzymając się za ręce, wrócili do obozu.
ROZDZIAŁ
ÓSMY
Następnego dnia, przy śniadaniu, Manning znowu zacho
wywał się jak pracodawca, chociaż wszyscy pracownicy
agencji już wyjechali. Sheri zastanawiała się, czy on przypad
kiem nie chce jej powiedzieć czegoś w rodzaju: „Zabawa się
skończyła, czas wrócić do pracy". Chciała z nim nawet o tym
porozmawiać, ale w pobliżu ciągle ktoś się kręcił.
Jej obawy jeszcze bardziej się powiększyły, kiedy tego
samego ranka pojawiła się w Forcie kolejna kobieta. Właśnie
gdy rozpoczynała swój poranny bieg, do Fortu zawitali jej
bracia w towarzystwie pięknej i młodej Suzanny Hayes. Sheri
natychmiast ją rozpoznała, widziała tę twarz na okładkach
popularnych pism. Towarzyska elita Houston bardzo często
zajmowała się zbieraniem funduszy na cele charytatywne.
Gromadząc wcześniej informacje na temat Manninga, Sheri
przeczytała, że kilka lat temu doszło do zerwania jego zarę
czyn z Suzanną.
Kobieta ubrana była w jedwabną bluzkę, eleganckie spod
nie i buty na wysokim obcasie. Sheri w swoim stroju sporto
wym czuła się przy niej fatalnie i nie mogła sobie poradzić z
przykrym uczuciem zazdrości.
Nigdy nie przyszłoby jej do głowy, że była dziewczyna
Manninga pojawi się w Forcie w towarzystwie jej braci. Sheri
przyzwyczaiła się już do częstych wizyt, jakie składały tu
kobiety. Były to jednak wizyty w sprawach zawodowych i nie
wykraczały nigdy poza sferę interesów. Tym razem jednak
sprawy wyglądały zupełnie inaczej. Nawet jeśli Suzanna nie
była kobietą, jakiej szukał Manning, to nie pozostawiało żad
nych wątpliwości, że należała do tego samego kręgu, co on,
i jej obecność podkreślała tylko oczywiste braki Sheri. Spo
jrzała z irytacją na swoich braci. Nie zrobili przecież nic złe
go, a jednak czuła się, jak gdyby została zdradzona przez
swoją własną rodzinę.
Sheri zbliżyła się do nich, pocałowała na przywitanie Toma
i Douga, a kiedy przedstawiono jej Suzanne, ogromnym wy
siłkiem woli przyjaźnie się uśmiechnęła. Suzanna również się
uśmiechnęła, gratulując jej pomyślnego zakończenia śledztwa
i rozpoczęcia szkolenia. Kobieta sprawiała wrażenie osoby,
która dużo wie o tym, co działo się w Forcie Spokoju. Widać
też było, że pomimo zerwanych zaręczyn z Manningiem,
utrzymuje z nim bliski kontakt.
Suzanna skierowała na Chandlera swoje jasnobrązowe,
błyszczące oczy i powiedziała:
- Wejdźmy do środka, kochanie, wiesz, że od słońca robią
się zmarszczki.
Manning spojrzał na Sheri. Wydawał się nieco zagubiony
w towarzystwie obydwu kobiet. Może bał się, że za chwilę
rzucą się na siebie, walcząc o niego? Ale były to bezpodstaw
ne obawy. Suzanna robiła wrażenie bardzo opanowanej osoby
i chyba nie zdawała sobie sprawy z napięcia, jakie się wytwo
rzyło. Sheri zaś nie dawała po sobie poznać, jaki ból sprawiał
jej widok ukochanego mężczyzny u boku innej kobiety.
Tom objął swoją siostrę.
- No, co tam słychać? - Obrzucił ją uważnym wzrokiem.
- Wyglądasz wspaniale. Kości całe, mięśnie sprawne.
- Zawsze ci powtarzałam, że w tego rodzaju pracy najle
piej sprawdza się kobieta. - Sheri uśmiechnęła się, próbując
zapomnieć o Manningu i Suzannie. - Może teraz wreszcie mi
uwierzysz. A tak przy okazji, to chciałam ci podziękować za
przywiezienie jeszcze jednej kobiety. Cierpimy tu na ich zde
cydowany niedobór.
- Chodzi ci o Suzanne? Spotkaliśmy ją przypadkowo
w samolocie z Houston do Albuquerque. No, uściskaj mnie
wreszcie. Stęskniłem się za tobą - odezwał się Doug. - Mam
nadzieję, że udały ci się wakacje.
Sheri uśmiechnęła się, objęła Douga, a potem Toma.
- Chodźmy na kawę. Podzielę się z wami moimi przemy
śleniami na temat szkolenia - powiedziała z udawaną rado
ścią. - Chciałabym już znaleźć się w domu i przystąpić do
organizowania zajęć.
- Rozmawiałem z Dougiem na ten temat, siostrzyczko.
- Tom usiadł na krześle przy ladzie, a Sheri zaczęła nalewać [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl