• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Zabawienia i powiedziała, że chce im darować meble z pokoju dziecinnego, zabawki, ubrania... Z
    pustką w oczach obserwowała, jak dwaj mężczyzni, spakowali wszystko na ciężarówkę i odjechali.
    Ledwie słyszała słowa Zacka, proszącego ją, by nie działała pośpiesznie.
    Pózniej kazała zdjąć różową wykładzinę z podłogi i wezwała malarza, by przemalował ściany. Na
    szaro. Tak, to był szary kolor. Czy Zack przemalował ten pokój po jej odejściu?
    - Ciociu Lauren, wypakujÄ™ swoje rzeczy.
    Rozejrzała się wokoło. Arabella otworzyła obie walizki, z których wykładała na kołdrę książki i lalki
    Barbie.
    - Zejdziesz na dół, jak skończysz? - zapytała Lauren.
    - Tak, zejdÄ™.
    Lauren wyszła na korytarz. Skierowała się ku schodom, ale przechodząc obok pokoju Becky, nagle
    przystanęła. Wejście tam było ostatnią rzeczą, jakiej mogłaby chcieć, ale coś kazało jej sięgnąć do
    klamki i otworzyć drzwi. Pokój był pusty. Wyglądał tak samo, jak ostatnim razem. Z dębowej podłogi
    zdjęto różową wykładzinę. Zciany pomalowano na kolor szarego granitu. Okna z małymi szybami
    pozbawiono zasłon.
    Oparła się o odrzwia. W jej głowie przesuwały się obrazy z przeszłości, nakładając się na widok
    pustego pokoju. Zatopiła się w nich, tracąc poczucie czasu.
    Z odrętwienia wyrwał ją nagły dzwięk dzwonka.
    Wyszła na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Kiedy doszła do schodów, rozejrzała się, czy w pobliżu
    nie ma Zacka. Ani śladu.
    GDY WYBIAA DWUNASTA
    43
    Dzwonek zadzwonił znowu.
    Może to sprzątaczka? Czyżby udało mu się w okresie przedświątecznym znalezć kogoś tak szybko?
    Zbiegła po schodach. Zatrzymała się w holu. Wydało się jej, że słyszy hałas w kuchni.
    - Ja otworzę- zawołała i podeszła do drzwi wejściowych. Na progu zobaczyła atrakcyjną kobietę w
    uwodzicielskiej
    pozie. Jej czekoladowobrązowe włosy opadały na wypchane poduszkami ramiona. Miała na sobie
    futro ze sztucznych norek. To z pewnością nie sprzątaczka, pomyślała Lauren.
    - W czym mogę pani pomóc? - spytała.
    - Szukam Zacka.
    - Proszę w takim razie wejść. Musi gdzieś być.
    Kobieta weszła. Wokół niej unosiła się niemal widoczna mgiełka jakichś egzotycznych perfum. Pod
    fałszywymi norkami miała obcisłą metaliczną minisukienkę, nieskończenie długie nogi opinały
    niebieskoszare nylony, uwydatniające nieskazitelnie kształtne kolana.
    Jej wzrok padł na klasyczną kremową bluzkę, którą Lauren miała na sobie i dopasowane spodnie.
    - Pani jest pewnie gosposią - powiedziała i rozejrzała się wokoło. - Czy mogłaby pani pójść po Zacka?
    Lauren już chciała w wyniosły sposób wyprowadzić przybyłą z błędu, kiedy usłyszała rytmiczne
    stukanie po parkiecie korytarza prowadzÄ…cego z kuchni.
    - Panie Alexander - powiedziała najsłodszym głosem, na jaki mogła się zdobyć - ma pan gościa.
    Pan Alexander? Zack zmarszczył brwi. Skąd nagle taki formalny ton? Przeczuwał, że filiżanka
    gorącej kawy nie wystarczy, by odzyskać dobre imię.
    - Miriam z firmy ZipZap? - spytał. Ale kiedy dotarł do holu, zaklął bezgłośnie i powiedział: - Aha, to
    nie Miriam z fir-
    44
    GDY WYBIAA DWUNASTA
    my ZipZap. Cześć - zmieszany unikał wzroku Lauren - Alys-sia? O co chodzi?
    Alyssia uśmiechnęła się. Jej pełne purpurowe usta odsłoniły białe zęby.
    - Zack, słodziutki, po powrocie od ciebie zauważyłam, że coś tu zostawiłam!
    - Zostawiłaś coś? - Zauważył, że Lauren odwróciła się i wyszła do salonu. Był jej wdzięczny, że
    zostawiła ich samych.
    - No więc - podszedł do niej bliżej - co tu zostawiłaś? Już miała powiedzieć, kiedy tui za nią pojawiła
    siÄ™ Lauren
    i poklepała ją po ramieniu. Alyssia obróciła się na swoich niebezpiecznie wysokich szpilkach.
    - Czy tego pani szuka? - spytała Lauren. Zack zauważył, że trzymała coś czarnego i cienkiego...
    Zapragnął, by podłoga się pod nim rozstąpiła. To nie on zdjął tej kobiecie biustonosz. Ale czy można
    spodziewać się, że Lauren w to uwierzy? Nigdy!
    Lauren uśmiechała się niewinnie.
    - Sprawdzmy tylko, jakiej firmy jest to cudeńko bez ramią-czek i upewnijmy się, że należy do pani -
    kontynuowała aksamitnym głosem. - Zobaczymy. To jest, och - powiedziała z udawanym podziwem -
    Frederick's of Hollywood! O Boże, rozmiar trzydzieści sześć potrójne D!
    Alyssia wypięła pierś i zatrzepotała grubymi rzęsami.
    - Robią wrażenie, prawda?
    Lauren chwyciła ją silnie za ramię i mimo oporu zaprowadziła do drzwi wyjściowych.
    - Hej, proszę poczekać - protestowała brunetka. - Co pani robi, przyszłam zobaczyć się z Zackiem...
    - I dobrze, już go pani widziała - Lauren okręciła biustonosz wokół szyi kobiety - a teraz już może pani
    iść.
    - Koteczku - Alyssia spojrzała rozpaczliwie na Zacka zza
    GDY WYBIAA DWUNASTA
    45 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl