• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Więc że ów ludzkość w sercu miał, tak rzecze;
     Szkoda, bo Å‚adna!  Wtem szypra odbije,
    Co sięgał ku niej.  Ty sam ją człowiecze
    Podnieś i sprowadz. Co ręce tam czyje
    Szarpać ją będą? Sam o nią miej pieczę...
    Ruszył się Szczęśniak, a ta w krzyk:  Zabiję,
    Jeno mnie dotkniesz!  Tak on:  HanuÅ›, co ty?...
    A ona!  Józef, puszczaj!... Józef złoty!..
    I ręce obie podniesie i składa
    Jak przed ołtarzem, jak przed monstrancyją.
    A łza jej po łzie z rzęsów by grad pada,
    Aż srebrne tony na twarz całą biją.
    W lnianej koszula broniÄ…ca siÄ™, blada,
    Z wzniesionÄ… piersiÄ… i odkrytÄ… szyjÄ…,
    W głosie modlitwa, i rozpacz, i trwoga -
    Tak mi została w oczach ta nieboga.
    Stropił się Szczęśniak; był miętkiej natury,
    Ale że ścisk się czynił, jak w kościele,
    Wiec krew mu buchła kipiątkiem do góry:
     Wstawaj!  zakrzyknÄ…Å‚.  Patrzta! Ceregiele
    Będzie robiła! Bierz się na pazury
    I wstawaj, bo ci tym kijem zaścielę!
    Szarpnął szmat, wrzasła... Za nią cała kupa
    W krzyk: Jaśka, dobył... Dziecko, dobył  trupa.
    Nie wiedział! Do dziś nie wiedział! Do ranka!
    Zaczął dygotać cały, twarz mu zbladła,
    I niemym głosem szeptał:  Hanka!... Hanka!... -
    Lecz nie słyszała. Jak martwa wznak padła,
    A tu już trupka chwyciła naganka
    Z wrzaskiem i klątwą:  Hal Morze okradła!
    Złodziejka! Morze okradła, niegodna!
    Brać ją! Niech patrzy, jak psiak pójdzie do dna!
    W jednej spódnicy, w chuściątku i boso
    Powlekli. Prawie ponieśli na ręku,
    Ale jak tylko obwiało ją rosą,
    Zaraz się wzmogła z onego zalęku.
    Pan Balcer w Brazylii
    45
    Stanęła, strząchła rozplecioną kosą,
    Bez krzyku, płacze, bez jednego jęku.
     Ustoję  rzecze. A ci:  Niech chłop trzyma!
    Niech będzie kara! Niech ma przed oczyma!
    Złożyli tropka, ciagną sznur, sztuk belki,
    Też przed nią. Hanka i nie spojrzy na nie,
    Tylko w ten obzór zapatrzy się wielki
    W te niezmierzone huczące otchłanie.
    Aż rzeknie słodkim głosem rodzicielki, -
    Co dla pieszczocha szykuje poslanie!
     Puść, Józef! Chuścię Jaśkowi podłożę... -
    Puścił chłop, a ta za dziecko, i w morze.
    A tak to nagle, tak błyskiem się stało,
    %7łe nikt nie zdążył krzyknąć, ruszyć krokiem,
    Tylko wiatr powiał tą szatką jej białą,
    Tylko, jak światłość, mignęła się mrokiem.
    Rzuci się Szczęśniak, lecz dwóch go trzymało...
    To teraz jeszcze tak mam jÄ… przed okiem
    Całą rzuconą w śmiertelne te loty...
    I ognia czuję żar, i zimne poty.
    I patrz! Wnet wichry przeciwne ustały!
    Okręt się gładko, by po szkle pomyka,
    A owe glorje, co krwawo gorzały,
    Bóg zwijać każe i w niebie zamyka.
    To się czarami te rzeczy być zdały!
    Szkoda, żem nie miał ze sobą "Sennika
    Jozephowego", co został spisany
    W Egipcie, a zaÅ› w Aukowie wydany.
    Tam stoją świata planety i dziwy,
    Co człeku pomódz mogą, albo szkodzić.
    Niejeden znak się pokazał prawdziwy,
    Kto go tłomaczyć umiał i dochodzić.
    Dwa są Senniki; lecz drugi fałszywy,
    Choć takoż chce się z Egiptu wywodzić,
    Tego "Pharao" piszÄ…, albo "Nowy",
    A zaÅ› od spodu przydajÄ… dwie krowy.
    Ale nieprawda jest, bo z Drohiczyna
    %7łydek go jeden zmyślił i ułożył.
    A kiedy przyszła sprawa przed rabina,
    Pan Balcer w Brazylii
    46
    To boso stanął i Thorą się bożył
    Jako niesłuszna jest o fałsz przyczyn&r
    Bo on swe własne imię ta położył,
    Które w kahalnych księgach "Nowy" stoi,
    A to sÄ… krowy, co pachtem je doi.
    Ta jedna tłusta, jako dawniej były,
    Kiedy miał szlachcic dość paszy w folwarku.
    Ta druga chuda,  ot, gnaty a żyły,
    Tak dziÅ› jest, gdy ma serwitut na karku.
    Faraonowi te krowy się śniły,
    Gdy podchmielony raz wracał z jarmarku.
    Sen ten się sprawdził aż tu w Drohiczynie.
     Tak wygrał sprawę przy mądrym rabinie.
    V
    Ale już słońce coraz silniej praży
    Aby chłopskie, zbite mieszczańskie czupryny,
    I pogolone głowy marynarzy.
    Jui nigdzie mokrej nie obaczysz liny.
    Już się na masztach żywica aż smarzy,
    I w skrawoztote ocieka bursztyny.
    Bieleje niebo, żar pomost rozpala,
    A morze, ciężko, jak war się przewala.
    Mówią, ze ziema, nakształt wielkiej dyni
    Brzuchem się tutaj wypęcza do słońca,
    A czuby wciÄ…ga. Przezornie to czyni,
    Boby ją na skroś strawiły gorąca.
    Więc tylko pasem żar idzie pustyni,
    A chłód lodowy zawiewa ją z końca.
    I tak się toczy, jak owoc dojrzały,
    Zrodkiem żółty, a po czubach biały.
    Zwie się to miejsce Równik; iż się właśnie
    Na równe tutaj świat dzieli połowy,
    Tak odmienione, ze słońce gdy gaśnie
    Z jednej, to z drugiej świt rusza się nowy.
    Toż kiedy u nas chłop chrapoic, a zaśnie,
    Sam w pole wtedy wychodzi karbowy,
    I do roboty parobków zagania,
    I słychać bydła ryk, i kurów piania.
    Więc miejsce ono, by zmyłki nie było,
    Pan Balcer w Brazylii
    47
    Pan Bóg gwiazdzistym obreczem dał pobić.
    Przyczem się sporo gwiazd złotych skruszyło,
    Bo w niebie młotem nie wiedzą, jak robić.
    Zamachnie taki się anielska siłą, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl