-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawie szeptem.
Zapadła cisza. Gwen na palcach podeszła do alkowy i zajrzała za
zasłonę. Jej podejrzenia okazały się słuszne. Hrabia siedział na
kołdrze, oparty o wezgłowie łóżka. Oczy miał zamknięte, jego pierś
unosiła się miarowo. Hrabia spał. Spał też mały William, przytulony
do jego boku.
We śnie surowe rysy hrabiego złagodniały, teraz bardzo
przypominał młodego, pięknego mężczyznę na portrecie. Z taką
twarzą i wspaniałym ciałem musiał mieć wielkie powodzenie u dam.
Ale teraz też był bardzo pociągający. I to nie z powodu pięknej
twarzy czy ciała. Miał złote serce. Gdyby ludzie mogli zobaczyć, jak
czule zajmował się małym Williamem! Zrozumieliby, że jego
napastliwość wobec innych wynika tylko z jego ułomności. A każda
kobieta, która teraz by go ujrzała, zapragnęłyby pochylić się nad nim,
odsunąć mu z czoła ciemny pukiel i złożyć na tym czole pocałunek...
Każda kobieta?
Skarciła siebie w duchu i opuściła zasłonę. Niezależnie od swoich
blizn hrabia jest bogatym arystokratą, a ona córką nędzarzy, teraz
przełożoną w sierocińcu. Wyobrażanie sobie, że w tej konfiguracji
str. 48
RS
mogłyby zajść jakiejś zmiany, jest po prostu czymś bardzo
niemÄ…drym.
Ale jakże trudno oprzeć się temu marzeniu...
Głośne szuranie nogami zaskoczyło i przestraszyło Gwen.
Odwróciła się i zobaczyła, jak zaspany hrabia wynurza się z alkowy.
Spał prawie cztery godziny, ona czuwała przy Teddym, który dwu-
krotnie krzyczał w malignie i rzucał się na łóżku, czym wzbudził w
niej największy niepokój.
Hrabia spojrzał w okno.
- Nadal sypie?
- Niestety.
Westchnęła i potarła ręką kark. Czuwanie przy łóżku chorego nie
było dla niej czymś nowym, ale zważywszy, że poprzednią noc miała
bezsennÄ…...
Nagle zamarła, czując na swych ramionach ciepłe dłonie. Zanim
zdążyła zaprotestować, mocne, zręczne palce zaczęły delikatnie
ugniatać jej kark i ramiona, usuwając z nich całe napięcie.
Tak. Powinna stanowczo zaprotestować, zmusić go, aby tego
zaprzestał, ale... ale to było takie przyjemne...
- Co z chłopcem? - spytał półgłosem.
- Nadal gorÄ…czkuje.
- Proszę dać mu tyle tynktury, ile trzeba. Nie oszczędzać. Ja już
jej nie potrzebuję. Miała pomóc mi na bezsenność, ale... nie pomaga.
- Ma pan złe sny? To zrozumiałe po tak strasznych przeżyciach.
- Od tamtego wypadku nie przespałem dobrze ani jednej nocy. -
Dłoń hrabiego znieruchomiała na moment. - Dziwne. Bo teraz
spałem jak zabity.
Nagle poczuła, że hrabia wysuwa szpilkę z jej włosów.
- Co pan robić? Panie hrabio!
- Włosy upięte są zbyt ciasno, na pewno jest pani z tym
niewygodnie - powiedział i zabrał się do wyciągania dalszych
szpilek.
- Proszę przestać! Będę miała rozpuszczone włosy!
- I to jest cel moich poczynań, panno Davies. Pani włosy są
str. 49
RS
bardzo piękne.
- Nieprawda! Są bardzo... zwyczajne! Wstała i zwróciła się do
niego twarzą. Jej gniew miał przytłumić konsternację. Ileż to razy
marzyła, że ma włosy jasnozłociste jak dojrzałe kłosy pszenicy albo
czarne jak skrzydła kruka! Niestety, one kolorem przypominały
sierść myszy i żadne pochlebstwa nie mogły tego faktu zmienić.
- Wcale nie są zwyczajne, panno Davies. Są wspaniałe, a kiedy
jeszcze nieposkromiony duch daje znać o sobie i pani zielone oczy są
pełne blasku, mogłaby pani rywalizować z największymi lon-
dyńskimi pięknościami.
- Pan mi pochlebia, panie hrabio.
- Nie. Mówię to, co myślę, bez żadnych ukrytych zamiarów.
Przypuszczam, że pani nie słyszała zbyt wielu komplementów na
temat swojej urody.
- Nie, nie słyszałam.
- A powinna pani.
Gwen, oblana szkarłatnym rumieńcem, zdołała tylko wybąkać:
- Proszę mi oddać szpilki...
Uśmiechnął się i wyciągnął otwartą dłoń, na której leżało kilka
szpilek.
- Proszę je sobie wziąć.
- Głupie żarty... - sarknęła i wyciągnęła rękę. Kiedy dotknęła
szpilek, hrabia chwycił nagle jej dłoń, podniósł do ust i złożył na niej
pocałunek.
- Uważam, że pani jest kobietą bardzo powabną, panno Davies.
Powinna cofnąć rękę. Nie pozwalać sobie na takie poufałości. Kto
zaręczy, że hrabia nie posunie się dalej? Kto zaręczy, że... że ona nie
posunie się dalej? Przecież w jej głowie kłębią się myśli tak bardzo
niestosowne!
Nagle od strony kuchnnego pieca dobiegł cichy, słaby głos:
- Czy to już Boże Narodzenie? A może święta już były?
Gwen, chyba bardziej zdenerwowana niż w najtrudniejszych
sytuacjach na Krymie, błyskawicznie zebrała włosy w węzeł nad
karkiem, wsunęła weń szpilki i pośpieszyła do Teddy'ego.
str. 50
RS
Mętne spojrzenie, także słaby głos świadczyły, że tynktura z
opium nie przestała działać. Ale nie działała już tak mocno, ponieważ [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl