• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    się zmieniła i miała nadzieję, że Olenn także.
    Poza tym, skąd miałby jej adres e-mailowy?
    - Nikt mi nie przychodzi na myśl - szepnęła. Wyraznie rozdrażniony Mac puścił ją i zaczął nerwowo chodzić po
    pokoju. Kiedy cofnął ręce, poczuła nagle chłód i zatęskniła za ciepłem jego dłoni. Chłód stopniowo ogarniał całe jej
    ciało. Zadrżała. Nie lubiła kłamać.
    Objęła się ramionami i obserwowała, jak Mac chodzi od okna do drzwi. Przeczesał palcami włosy, potem
    zatrzymał się na wprost niej.
    - Julie - zaczął. - Może jest ci wszystko jedno, że ktoś ma wobec ciebie złe zamiary. Może jest ci wszystko
    jedno, że jesteś w niebezpieczeństwie. Ale mnie nie. Powiem ci, co zrobimy. Musimy znalezć nadawcę tych listów,
    przynajmniej dowiedzieć się, skąd zostały wysłane. Skopiuję je i pokażę znajomemu informatykowi. Dowiemy się o
    nich wszystko, co siÄ™ da. Rozumiesz?
    Nie czekając na odpowiedz, usiadł z powrotem na jej krześle i podłączył pendrive'a do portu w komputerze.
    Patrzyła z niepokojem, jak kopiuje pliki, i miała nadzieję, że wybiera tylko maile. Cała reszta była związana z jej pracą -
    umowy, listy, arkusze kalkulacyjne i tym podobne - nie miała więc powodu ukrywać niczego, a jednak ... jednak czuła,
    że to jest naruszenie jej prywatności.
    - Nie podoba mi się to, co robisz - zaprotestowała.
    - A mnie się nie podoba, że jakiś wirtualny prześladowca chce cię zastraszyć. - Skończył kopiować pliki, schował
    pendrive'a do kieszeni i wstał.
    - Nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo - zaczęła, chcąc przekonać o tym i jego, i siebie.
    - Tego nie wiesz - rzekł. - Ale gdyby coś ci się stało ... - Zamilkł i ponownie położył jej dłonie na ramionach.
    Tym razem lekko, delikatnie, nie po to, by ją przytrzymać na miejscu, lecz by podkreślić szczerość swoich słów - to by
    mnie zabiło - dokończył.
    Spojrzała na niego. Ujrzała nie tylko jego ramiona, lecz także oczy, wąską linię ust. Szorstkość jego głosu
    świadczyła, iż mówił z przekonaniem. Tak bardzo mu na niej zależy?
    Następny krok wydawał się zbyt łatwy, zbyt naturalny, zbyt nieunikniony. Mac pochylił głowę, Julie uniosła
    twarz. Musnął ustami jej wargi. Ten przelotny pocałunek rozpalił w niej ogień tak gorący i tak powolnie się żarzący, jak
    letnia noc w delcie. Jeśli jeden pocałunek Maca potrafi tak ją rozgrzać, co by było po dwóch?
    Wysunęła się z jego objęć.
    - To nie jest dobry pomysł - rzekła.
    - Nie. - Pochylił się i ponownie ją pocałował. Jego wargi pieściły jej usta, muskały, chłonęły. W jednej chwili
    całował ją, w następnej zdobywał, podbijał, posiadał. Jego dłonie zacisnęły się na jej ramionach, język zmusił do
    otwarcia ust. Jej ciało zaczęło topnieć, dusza skraplać się, żeby mógł ją spijać. Z jego ust wydobył się stłumiony jęk.
    Uświadomiła sobie, że ich pocałunek wstrząsnął nim tak samo jak nią. Przypływ pożądania był wzajemny. Jeśli on jej
    pragnie, ona pragnie jego ...
    Od żadnego mężczyzny jeszcze nie usłyszała, że gdyby jej się coś stało, on by tego nie przeżył. Tak, ten
    pocałunek to zły pomysł, lecz przerwanie go byłoby pomysłem znacznie gorszym. Jego dłonie przesunęły się z ramion
    na szyję, potem na policzki, na mgnienie przytrzymały głowę, zanim rozgorączkowane palce wsunęły się w jej włosy.
    Jego język pieścił jej język, nęcił, zapraszał, aż oddała mu ten niezwykły pocałunek. Poczuła smak kawy, mięty i
    miłości.
    Objęła go pod marynarką w pasie, przez gładki materiał. koszuli czuła ciepło skóry. Gdy pogładziła jego tors,
    wstrzymał oddech, serce mocniej mu zabiło.
    - Julie? - Z drugiego pokoju dobiegł głos Charlotte. - Czy Robert dostarczył ci jadłospis?
    Odskoczyli od siebie. Julie rzuciła szybkie spojrzenie w stronę drzwi, potem spuściła oczy i odetchnęła
    niepewnie. Ustają paliły. Czuła na sobie wzrok Maca. Zdobyła się na odwagę, by na niego spojrzeć. Zobaczyła, że patrzy
    na nią, oczy ma lekko zamglone, nozdrza zwężone, stara się wyrównać oddech. Wyciągnął rękę, pogładził jej włosy,
    odgarnął kosmyk z policzka. Próbowała odgadnąć, o czym myśli. Czy o tym, że jej bezpieczeństwo to dla niego sprawa
    życia? Czy o tym, że ich pocałunek był sprawą życia lub śmierci? A może zastanawia się, czy powinni kontynuować to,
    co rozpoczęli, czy udawać, że nic się nie stało? Odchrząknęła i zawołała:
    - Tak, mam jadłospis. Zaraz ci go przyniosę. Mac koniuszkami palców pogładził jej policzek i drżącą dolną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl