-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dryblasów, którzy przerastali nawet jej męża? Jedynym sposobem było więcej porannych
ćwiczeń, podnoszenie ręki, grzbietu, tyłka, nogi, żeby wyciągnąć chłopaków głowa po głowie,
noga po nodze, zad po zadzie z ciuchów. Z Michałem poszło całkiem łatwo i nawet podczas
całego procesu rozbierania przebudził się nieco i współpracował, przy okazji zbierając piekielny
opieprz od mamy, ale z Kogutem był mały problem. Mimo że był niemal nieprzytomny i ani razu
nie otworzył oczu, z zaciekłością się bronił, kiedy rodzice próbowali mu ściągnąć z zadu spodnie,
a że ich syn był już, choć bardzo młodym, to jednak dorosłym mężczyzną, nie dawali mu rady.
Pani Orzelska jednak uparła się, że chce czy nie, ufajdane spodnie mu z tyłka zedrze i nie
pozwoli mu w nich spać w czystej pościeli. I wtedy się jej przypomniało, że syn ma straszne,
obezwładniające łaskotki i to im na końcu pomogło w zwycięstwie. Jednak w jej głowie zrodziło
się pytanie, dlaczego, do jasnej cholery, Artur tak strasznie boi się zdjąć spodnie? Obiecała sobie,
że się go o to spyta, jak tylko chłopak się obudzi. Gdyby wiedziała o wieczornej akcji Ewki pt.
Ukraść ciuchy Koguta , wiedziałaby, dlaczego tak o nie walczył. Rodzice przykryli chłopaka
kołdrą po same uszy, pocałowali w czółko jak małego bajtla i wyszli z pokoju, zamykając za sobą
drzwi. Po tym mama chłopaków zabrała się za pranie i sprzątanie, żeby pozbyć się okropnego
zapachu w przedpokoju, którego nie chciała za bardzo identyfikować, jednak mimo prób
wyparcia tej myśli ze świadomości, wiedziała, że jej dom, o który zawsze tak dba i kocha,
cuchnął teraz wymiocinami jej dwóch ukochanych synów.
Ja wam kurde dam! odgrażała się podczas sprzątania, mamrocząc sama do siebie. Tylko
się obudzcie, śmierdziuchy jedne, ja wam dam!
Bracia na dobre obudzili się póznym popołudniem. Michał, wściekle głodny, ubłagał mamę,
żeby zrobiła kanapki dla niego i Artura, bo oni sami nie czuli się na siłach. Po jękach, prośbach
i psychicznym synowskim terroryzowaniu kobieta zgodziła się coś przygotować, więc Michał
poczłapał do pokoju brata, żeby przekazać mu dobrą wiadomość. Opadł ciężko na ogromny, stary
fotel, wciąż czując, że wszystko wiruje mu lekko przed oczami. Kogut nie miał zamiaru wstawać
z łóżka, nie czuł się do tego zdolny i choćby miał umrzeć śmiercią głodową, nie było mowy
o doczłapaniu się do kuchni, więc z ogromną radością przyjął wiadomość o nadchodzących
kanapkach. Po paru minutach do pokoju weszła ich mama z nieziemsko wyglądającymi
kanapkami przybranymi sałatą, pomidorami, ogórkami i szczypiorkiem. Chłopacy rzucili się na
talerz i chwycili po kanapce, niestety nie było im dane zatopić w niej zębów, bo obu kanapki
wypadły z rąk na dzwięk krzyku matki:
To tak się, dupa jasna, odwdzięczacie za to, że was nosiłam w brzuchu, każdego po
dziewięć cholernych, zarzyganych miesięcy?! Potem sranie, przebieranie, pieluchy i papki!!! Tak
mi się teraz za to odwdzięczacie, capy jedne?! Chłopacy spojrzeli na siebie z rozdziawionymi
buziami, nieprzyzwyczajeni do dzwięku krzyczącej mamy, a już na pewno nieprzyzwyczajeni do
głosu mamy używającej słów dupa , cholera czy rzygi . Zszokowani i przestraszeni bali się
cokolwiek powiedzieć. Menele!!! Meneli, cholera, wychowałam!!! Jednego i drugiego!!!
A myślałam, że z was to coś porządnego wyrosło, a nie kapuściane głąby prześmierdnięte
wódką!
Ale mamuś, o co chodzi? niemalże wyszeptał Kogut.
Jesteście moimi dziećmi i zrobiłabym dla was wszystko, ale jeśli jeszcze raz się odważycie
przyjść do domu tacy naprani, jeszcze raz zasmrodzicie dom rzygowinami, jeśli jeszcze raz
będziemy musieli was z waszym tatą, cholerne byki, do pokoju holować, przyrzekam, że marnie
skończycie!!! %7łebyście zrozumieli, powiem w języku, który zrozumiecie: jeszcze raz was znajdę
tak sponiewieranych, to tak wam tak zakurwię z laczka, że na księżycu wylądujecie i nie będzie
mamuś, zrób nam kanapki ! Chłopacy jeszcze mocniej rozdziawili buzie, a Kogutowi cały
talerz o mało nie wypadł z rąk na dzwięk jego własnej mamy cytującej Kazika i przeklinającej!
Na szczęście Michał w porę chwycił talerz i z tak samo szeroko otwartymi ustami i oczami
patrzył niemądrze na brata. Mama kontynuowała: Myślicie, że ja się z drzewa urwałam i nie
wiem, co do czego!? Ja was bardzo dobrze znam! Obu! I wiem, co robicie, z kim robicie i kiedy.
I jak na razie wam na wszystko pozwalałam, bo się nigdy za was nie musiałam wstydzić
i wolność mieliście, i wszystko, bo się zachowywaliście jak para w pełni umysłowo rozwiniętych
młodych mężczyzn, więc pozwalałam, na co pozwalałam. Ale dziś przegięliście! I żeby mi to był
pierwszy i ostatni raz! Nie chcecie wiedzieć, co będzie za drugim razem, ostrzegam! Więc żeby
mi żadnego drugiego razu nie było!!! Jasne?!
No, to już się nie powtórzy, mamuś odpowiedział Kogut. Jak się tak kiedyś znowu
upijemy, to nie przyjdziemy do domu. Plask, mama Koguta walnęła go laczkiem w głowę,
a Kogut wywalił oczy, jakby go jasny grom z samego nieba poraził.
Dzieci się, Artur, po głowie nie bije, żeby głupie nie były, ale widzę, że tobie to jakoś
specjalnie nie zaszkodzi! krzyknęła znów pani Orzelska. W życiu was nie chcę już widzieć
takich pijanych!!! Jasne?! Chłopacy szybko pokiwali głowami, patrząc z przerażeniem na
klapek wciąż ściskany w ręce ich mamy. I Kogut, do jasnej cholery, dlaczego tak wściekle się
bronisz, kiedy ktoś próbuje ci ściągnąć spodnie??? Kobieta uśmiechnęła się ironicznie,
a chłopak poczuł, że robi się cały czerwony, nic jednak nie odpowiedział, wciąż zszokowany, że
jego mama na niego krzyczy, powtarza w kółko słowa rzygi i cholera i zdzieliła go laczkiem
w głowę. Następnym razem zostawię cię śpiącego na podłodze w tych twoich zarzyganych
spodniach, a potem wypierzesz je sobie sam!!! Ręcznie!!! Jasne?! Aha, tylko że& nie będzie
następnego razu!!! Zrozumiano?!
Jasne odpowiedzieli chórem.
No to smacznego, chłopcy. Przynieście talerz do kuchni, jak skończycie dodała już
swoim normalnym, serdecznym tonem. I nie zadzierajcie ze mną, chłopaki. Pamiętajcie, że
mam czterech braci i wiem, jak zwyciężać wojny damsko-męskie.
Chłopacy spoglądali to na siebie, to na talerz z kanapkami, to na dwie kanapki leżące na
ziemi.
Zasada dziesięciu minut? zapytał Kogut.
To chyba było trzydzieści sekund czy jakoś tak& odpowiedział Michał.
Słuchaj, na talerzu jest jeszcze tylko jakichś sześć kanapek dla nas obu, nie najemy się tym.
Obaj dobrze wiemy, że mamine podłogi są czyste jak blat od stołu& jak nikomu nie powiesz, że
jedliśmy z podłogi, to i ja nikomu nie powiem&
No dobra, podnosimy i jemy, nie nasza wina, że mama się na nas tak wydarła, że nam
kanapki powypadały z rąk&
Ale dała czadu, normalnie się wystraszyłem!
I Kazika jeszcze zna! Wymiękam! Fakt, niezła ta nasza staruszka, trzeba się jej będzie
jakoś przymilić, pomóc, dom posprzątać, jak będzie w pracy, czy co.
No, możesz zacząć od mycia tego talerza, jak zjemy.
A niby czemu ja, Kogut?
Bo jesteś starszym, lepszym i mądrzejszym bratem.
Prawda.
A ja za Chiny ani za snickersa nie wylezę dziś z tego łóżka.
Na drugi dzień chłopacy czuli się już normalnie, a po całym poprzednim dniu spędzonym [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl